Janusz Mierkiewicz (Poznań)
Jak rozmnożyły się moje paletki brązowe?
Już od dawna interesowała mnie hodowla paletek. Podoba mi się oryginalny kształt tych ryb i ich piękne ubarwienie. Najbardziej jednak fascynuje, niespotykany u innych ryb, sposób karmienia narybku przez rodziców. Piękne te ryby choć są przedmiotem zainteresowania wielu miłośników, praktycznie są u nas nie do zdobycia.
Na sympozjum zorganizowanym przez Czeski Związek Akwarystów w 1967 r. w Smokowcu, Sandor Zsilinszky z Budapesztu stwierdził, że w chwili obecnej znane są dwa gatunki paletki /Symphysodon/- Akwarium 6/68. Jednym z nich jest paletka brązowa /Symphysodon aequifasciata axelrodi Schultz/,najbardziej ze wszystkich gatunków rozpowszechniona.
Po raz pierwszy trzy egzemplarze tych ryb przywiozłem z NRD w roku 1966. Wprawdzie wyrosły ładnie, ale efektów hodowlanych nie miałem. Była to z pewnością za mała liczba egzemplarzy, ponadto nie miałem doświadczenia w przygotowywaniu potrzebnej wody.
W czerwcu 1969 r. przywiozłem, także z NRD, 8 sztuk paletek brązowych o średnicy ciała około 3 cm. Umieściłem je w akwarium o wymiarach: 130 x 40 x 30 cm, w wodzie miękkiej /6°n/, alkalicznej o pH 8. Do wewnętrznego filtra włożyłem kilka szyszek czarnej olchy. Dno basenu przykryłem warstwą wypłukanego i wygotowanego drobnego żwiru. W zbiorniku był ponadto duży , rozłożysty korzeń. Temperaturę wody utrzymywałem w granicach 28-29°C. Już po kilku godzinach małe paletki przyzwyczaiły się do nowego środowiska, co zadokumentowały dobrym apetytem. Po dwóch dobach jedna z niewiadomych mi przyczyn padła. Pozostała siódemka czuła się doskonale. Jadły w tym czasie właściwie wszystko co im podawałem. Nieustannie zabawiały się pozorując walki. Były jednak bardzo płochliwe.
Po miesiącu po raz pierwszy wymieniłem około 1/3 część wody i trochę ją zakwasiłem czystym kwasem solnym /HCl/, odtąd pH wody utrzymuję w granicach 6,8 – 7 i staram się przestrzegać comiesięcznej częściowej wymiany wody. Jest to, moim zdaniem, przy hodowli paletek bardzo istotne. Zaobserwowałem, że po każdej takiej wymianie zaostrzał się u nich apetyt, a i zabawy przybierały na sile. Tak pielęgnowane, obficie i urozmaicenie karmione osiągnęły w miesiącu październiku wielkość około 8 cm. Teraz uznałem, że powinny być przeniesione do większego akwarium.Zbudowałem dwa zbiorniki o wymiarach 120 x 60 x 45 cm z dnem szklanym, a tylne i boczne szyby zamalowałem na kolor zielony.
Do jednego z nich przeniosłem w listopadzie moje paletki. Warunki były idealne i te same co w basenie poprzednim z tym że w środku umieściłem /zasadzony w szklanym naczyniu/ duży, dorodny egzemplarz żabienicy amazońskiej. Woda filtrowana była przez dwa filtry wewnętrzne z watą szklaną i przędzą perlonową. W każdym z nich było 10-12 szyszek czarnej olchy. Ogrzewanie elektryczne z termostatem, oświetlenie jarzeniowe 25 W.
Z upływem czasu paletki stały się bardziej wybredne, a i zabawy były coraz rzadsze i nie tak spontaniczne. Wyraźnie było widać, że dorastały i „poważniały”. Ośmiomiesięczne egzemplarze są już powiedziałbym „dostojne” i poruszają się majestatycznie. Całą swoją uwagę koncentrowałem w tym czasie na właściwym doborze pokarmu. Chodziło mi o to ażeby pokarm podawany był urozmaicony , ale racjonalny i bogaty w witaminy. Był to okres zimowy i o stosowny pokarm było raczej trudno /długa i mroźna zima/. Podstawowym pokarmem moich paletek w tym czasie były:
– rureczniki, dość często przechowywane przez kilka dni w wodzie z rozpuszczoną tabletką „Vitaralu”,,
– doniczkowce, karmione głównie jarzynami i od czasu do czasu bułką namoczoną w wodzie z dodatkiem mleka w proszku i kilku kropel tranu,
– larwy wodzienia.
Rozwielitkami i oczlikami nie interesowały się zupełnie. Przyzwyczajałem je jednak do rozwielitek, w ten sposób, że każdego miesiąca przez jeden tydzień nie podawałem nic innego tylko rozwielitki. Po takim przymusowym poście stawały się bardziej ruchliwe i wzrastał im apetyt.
Mniej więcej 14-to miesięczne paletki w pełni się wybarwiają. Zdarza się teraz, że całe wieczory przesiaduję przy akwarium i obserwuję harce moich wychowanków między liśćmi żabienicy. Ryby przyzwyczajają się do mnie. Czyszcząc akwarium mogę je stosunkowo swobodnie dotykać.
W sierpniu przeżyłem sporo emocji. Ryby zaczęły łączyć się w pary. 25 sierpnia pierwsza para oczyściła od rana liść żabienicy, na którym wieczorem złożyła ikrę. Po około 40 godzinach ikra zmętniała i wtedy ją zjadły. Przedtem pozostałe 5 sztuk odłowiłem do drugiego basenu. Po kilku dniach okazało się, że jest druga para. Teraz usunąłem pozostałą trójkę. Miałem więc dwie pary w oddzielnych, około 300 l basenach. Środowiska nie zmieniłem. Usunąłem jedynie korzenie oraz nieznacznie obniżyłem twardość wody do 4°n , a pH do 6,5. Ryby te są tak do siebie podobne, że ich nie odróżniam. Nie rozpoznaję ich nawet przy tarle, gdyż mają takie same pokładełka, zbliżone kształtem do pokładełka samicy żaglowca, może nieco krótsze.
Wieczorem 13 września złożyły ikrę po raz drugi, tym razem na bocznej ścianie akwarium. Ikrę pieczołowicie pielęgnowały, mętniejące ziarna zjadały. Po około 60 godzinach wykluł się narybek, który natychmiast przeniosły na jeden z liści żabienicy. Robiły to jeszcze 4 razy, umieszczając małe za każdym razem pod liśćmi żabienicy. Narybek wielkością i wyglądem podobny jest do narybku żaglowca. Po 4 dniach młode rozpłynęły się. Początkowo po całym basenie, a po kilku godzinach skupiły się przy rodzicach. Pływały najczęściej przy płetwie grzbietowej jednego z rodziców,zawzięcie coś wydłubując ze skóry. Brzuszki małych się zaokrąglały. Starałem się w tym czasie zaobserwować jakie zmiany wystąpiły na ciele rodziców. Intrygowało mnie skąd i w jaki sposób wydziela się pokarm dla małych. Bardziej widocznych zmian nie zauważyłem. Być może, że łuski są jakby bardziej obrysowane, ale pewien tego nie jestem.
Wydawało mi się, że dalej będzie już wszystko dobrze. Tymczasem po tygodniu, licząc od poprzedniego tarła, odbyły następne. Po wykluciu młodych rodzice nie rozróżniali młodszego i starszego rodzeństwa. Wyłapywały starszy narybek i układały go razem z młodszym na liściu żabienicy. Małe były oczywiście nieposłuszne co rodziców denerwowało i w rezultacie doszło do bójki między nimi. Nowo wykluty narybek został rozrzucony po całym basenie i zginął. Zaciemniłem basen na cały dzień i ryby się uspokoiły. Ku mojej radości ósemka starszego rodzeństwa pływała cała i zdrowa. Po tygodniu rodzice odbyli następne tarło. Chcąc zapobiec temu co było zniszczyłem ikrę, Wywołało to wręcz odwrotny skutek. Rodzice z furią zaatakowali mające już około 1 cm potomstwo. Widząc, że nie ma żartów zdecydowałem się wyłowić małe. Uratowałem niestety już tylko dwie sztuki reszta zginęła, zjedzona przez rodziców. Miały wtedy 9 dni, licząc od dnia rozpłynięcia się. Okazało się, że nie potrzebowały już opieki rodzicielskiej. Jadły bardzo drobne oczliki i do dzisiaj chowają się w dobrej kondycji. Rodzice czterokrotnie jeszcze odbywali tarło nie dbając o rozpływający się narybek. Działo się tak dlatego, że w tym czasie przygotowywały się już do następnego tarła. Dopiero kolejne tzn. dziewiąte już tarło było w pełni udane. Para przez ponad dwa tygodnie nie składała ikry i wychowała 48 młodych. Odłowiłem je po 10 dniach. Chowają się dobrze.
Druga para, podobnie jak pierwsza składała ikrę w odstępach tygodniowych. Dopiero przy siódmym z kolei tarle wychowała 10 młodych. Obecnie pielęgnuje narybek z ósmego tarła.
W tym miejscu każdy z czytelników z pewnością zada pytanie co zrobić ażeby moje paletki tak szybko nie przystępowały do tarła? Nie umiem niestety znaleźć na to odpowiedzi. Mimo tego bardzo się oczywiście cieszę, że jestem szczęśliwym posiadaczem 60 młodych paletek.
W końcu podzielę się jeszcze jedną uwagą. Wydaje mi się, że ogromnie istotnym czynnikiem w hodowli paletek jest zapewnienie dobranym już parom maksymalnego spokoju i ograniczenie ingerencji hodowcy tylko do niezbędnych czynności. Zdając sobie sprawę z tej konieczności, przysłoniłem przednie szyby ciemnym kretonem. Zaciemniłem również szyby przykrywające akwarium, pozostawiając w środku niewielki otwór /około 15 cm/, przez który smuga dość silnego światła padała na żabienicę amazońską. W takiej scenerii pary zachowywały się znacznie spokojniej. Najczęściej przebywały z młodymi w świetle, a cień w który mogły się w każdej chwili schronić stwarzał im poczucie bezpieczeństwa.
|