Akwarium wystawowe w Sosnowcu (c.d.)Mirosław Celler
W akwarium sosnowieckim przeprowadzono próbę hodowli form bałtyckich. Jedno akwarium napełniono wodą przywiezioną z Bałtyku, do dwóch pozostałych wlano wodę sztucznie spreparowaną. Wyniki hodowlane były jednakowe. Najdłużej, bo 19 miesięcy utrzymywały się Pleuronectes fleusus L. Stosunkowo trudniej znosiły niewolę Gobius mimutus oraz Cottus bubalis i ginęły po kilku miesiącach. Formy morskie wymagają silnego przewietrzania wody i na to trzeba zwracać baczną uwagę. Woda morska wywiera bardzo silne działanie na metale. Z tego względu miniowanie ram jest niedopuszczalne. Jako środek antykorozyjny i izolacyjny stosowaliśmy czarny pak browarniany. Również szpary powstałe na stykach szyb zalewane były pakiem. W krajach o wysokim poziomie akwarystyki wprowadzone są obecnie w tym celu wykładziny plastikowa. Hodowle morskie są bardzo ciekawe przez olbrzymi wybór form, ich oryginalne kształty, koloryt i zwyczaje. Niestety, są trudniejsze w prowadzeniu. Dodatkowym kłopotem staje się zdobycie zwierząt morskich. Zapobieganie chorobom ryb napotyka w akwarium tego typu na duże trudności. Sprawa rozbija się o błahą rzecz, a jednak trudną do praktycznego rozwiązania. Chodzi o sumienność i rozwagę personelu obsługującego. Można wielokrotnie zwracać uwagę na niebezpieczeństwo przeniesienia choroby z jednego zbiornika do drugiego przez używanie tych samych przyborów, a jednak nigdy nie jest się pewnym, czy w czasie nieobecności kierownika tak właśnie się nie robi. Sądzimy, że łatwiej jest rozmnożyć Symphysodon discus niż przyuczyć do sumienności ludzi. Smutna to prawda, ale potwierdzona wielokrotnie w pracy. Każda chora lub podejrzana ryba przenoszona jest do specjalnego akwarium, gdzie odbywa leczenie. Akwarium jak i przybory pomalowane są na odmienny kolor /żółty/ by różniły się od sprzętu czystego. Najczęściej zapadają na choroby ryby krajowe, przyniesione z naturalnych zbiorników. Nic w tym dziwnego, gdyż przechodzą w krótkim czasie do zupełnie innych warunków, przede wszystkim cieplnych i tlenowych. Swojego czasu wszystkie węgorze w ilości 19 sztuk opanowane zostały przez Ichthyopthirius multifiliis. Leczone były przez trzy tygodnie z doskonałym skutkiem przy pomocy roztworu chloraminy. Choroby – jeśli od czasu do czasu zdarzają się; to zwykle na skutek zawleczenia przy kupnie. Niestety, z braku czasu i dostatecznej ilości personelu nie możemy pozwolić sobie na rozmnażanie wszystkich gatunków i część z ryb uzupełniamy w drodze zakupu. Nowe egzemplarze przetrzymujemy kilka miesięcy w kwarantannie. Nie jest to jednak zupełnie pewny sposób, gdyż niektóre choroby, np.; Ichthysphonus hoferi przez dłuższy czas umiejscawia się w rybie bez objawów zewnętrznych. W wypadkach koniecznych uciekamy się do radykalnych posunięć przez likwidację całej obsady zwierzęcej i roślinnej. Akwarium i skały dezynfekujemy przy pomocy silnego roztworu lizolu. Po 48 godzinach roztwór spuszczamy, a szyby i skały obmywamy octem. Kilkakrotne płukanie i moczenie w wodzie kończy zabieg dezynfekcyjny. Zauważyliśmy, że przy dość silnym roztworze lizolu rośliny wodne i ich korzenie nie cierpiały od oparzeń. Poruszane wyżej sprawy są nieprzyjemne i przeważnie wstydliwie ukrywane. My jednak uważamy, że trzeba mówić o nich szczerze i prawdziwie. Chodzi przecież o wspólne dobro wszystkich hodowców ryb. Pożywienie ryb składa się głównie z tubifexu, a w lecie z dafni i cyklopu. W niedzielę zwierzęta nie otrzymują pokarmu co wpływa na lekkie przegłodzenie i czyszczenie układu trawiennego. Zużycie tubifexu wynosi 4 kg tygodniowo. Sądzimy, że akwaria prowadzone przy ogrodach zoologicznych są w szczęśliwym położeniu, gdyż przez większość miesięcy w roku mogą wyławiać dafnię i cyklop z fos odgradzających zwierzęta. Dla ryb drapieżnych prowadzona jest hodowla Kiphophorus holleri i Lebistes retionlatus w specjalnym basenie umieszczonym w palmiarni. Ma to duże znaczenie, szczególnie w naszych warunkach, gdzie trudno jest o ryby krajowe z racji zatrucia rzek odpadami przemysłowymi. Personel całego kompleksu, a więc palmiarni, akwarium i pawilonu zwierząt egzotycznych składa się z kierownika, zastępcy, ogrodnika, 2 pracownic fizycznych, 2 palaczy, 2 dozorców i kasjerki. Jest to minimalny zespół, z roku na rok zresztą zmniejszany na skutek oszczędności finansowych. Ludzie ci ciężko pracują, by podołać dużym obowiązkom jakie stwarza hodowla roślin, ryb, płazów, gadów, różnego rodzaju ptaków i ssaków-aż do małp włącznie. Koszty utrzymania i konserwacji obiektu wynoszą 400 tys.zł. rocznie, gdy tymczasem dochody pokrywają zaledwie czwartą część tej sumy. Największe nasilenie zwiedzających przypada na wiosnę i lato. Notujemy wycieczki z całej niemal Polski, a często również z zagranicy. Sądzimy, że na niepełną frekwencję publiczności w zimie i jesieni wpływa duże oddalenie obiektu od centrum miasta. Fakt ten powinni brać pod uwagę projektanci nowych obiektów. W początkowych założeniach projektowaliśmy wybudowanie zbiornika betonowego rozmiarów 10X15 m i wysokości 2,5 m z wizjerami bocznymi. Całość miała być pokryta szklanym dachem, a publiczność oglądałaby okazy z ciemnych korytarzy okalających basen, przez wizjery umieszczone na różnych wysokościach. Wnętrze basenu miało imitować biotop jeziorny. „Wynalazek” basenu nie jest nasz, gdyż na Florydzie w podobnych zbiornikach, lecz o wiele większych, trzymane są od kilku dziesiątków lat foki, rekiny, a nawet wieloryby. Niestety, na skutek wstrząsów wywołanych pracą kopalni i niebezpieczeństwem pęknięcia basenu, wstrzymaliśmy realizację tego projektu. Na zakończenie, wypada nam wspomnieć, że w ramach krótkiej notatki nie mogliśmy poruszyć wszystkich ważnych problemów dotyczących akwarium wystawowego. W wypadku, gdyby ktoś zajmował się projektowaniem nowego obiektu chętnie będziemy służyć radą, w miarę swoich doświadczeń i możliwości. Pozwoli to na uniknięcie niepotrzebnych kosztów i omyłek. |