Świecik kongolański (Micralestes interruptus, Boulanger, 1899) należy do tzw. ryb problemowych. Ponieważ i mnie udało się go rozmnożyć pragnę się z Kolegami podzielić moimi doświadczeniami w tym zakresie. Morfologia tej ryby (fotografia na 2 str. okładki „Akwarium” 3/76) przedstawia się następująco. Tułów silnie bocznie spłaszczony, środkowe promienie płetw ogonowych u samców wydłużone poza ich obręb, nadają płetwie kształt proporczyka. W świetle odbitym ryby te mienią się kolorami tęczy. Grzbiet i szyja ciemnobrązowooliwkowe, część grzbietowa przy nasadzie ogona błyszczcząca, ku przodowi ciała jaśnieje tworząc czerwony lub jasnobrązowy podłużny pas nad brzuchem. Strefa ta graniczy z pasem koloru mosiądzu. Poniżej pas złoty, na nim jasnozielony z wyraźnie widocznym rzędem łusek zielonych. Brzuch błyszczący, jasny do fioletowoniebieskiego. Za zieloną, błyszczącą pokrywą skrzelową jasnoniebieska plama. Płetwy przydymione, od szarych do czerwonych, odbytowa i ogonowa ponadto biało obrzeżone. W środku tej ostatniej czarny proporzec, z dość długą wypustką u samców, pozwalającą oznaczyć płeć już u młodych okazów. Płetwy piersiowe bezbarwne. Długość ciała ryby w niewoli dochodzi do 8 cm. W Budapeszcie widziałem jednak osobniki, pochodzące podobno z importu – „dzikie”, o długości do 12 cm (samczyki z proporcami). W hodowli ulegają często degeneracji prawdopodobnie na skutek obecności w wodzie dużej ilości związków azotowych.
Świeciki kongolańskie są rybami o dużych wymaganiach, zwłaszcza w stosunku do wody. Muszą mieć wodę miękką, lekko kwaśną (ja np. wodę dla nich przesączam przez torf), o temperaturze 24-25°C i co najważniejsze krystalicznie czystą, doskonale przefiltrowaną. Na wszelkie zanieczyszczenia wody, powstałe na skutek. niesprawnego działania filtra, reagują bardzo szybko. Dlatego też wodę w akwarium należy zmieniać często i przestrzegać przy tym zasad higieny. Nie znoszą ciasnoty w akwarium. Najlepiej czują się w zbiornikach dużych, dobrze obsadzonych roślinami, ale w taki sposób by posiadały miejsce do pływania. Z moich obserwacji wynika, że najlepiej czują się pomiędzy lotosami, jakkolwiek trzymałem je też w akwariach obsadzonych zwartkami, żabienicami, nurzańcami, kabombami ludwigiami i jaszczurcami. Stwierdziłem jednak, że lotos daje im najlepsze możliwości ukrycia się. Są rybami łagodnymi, odpowiada im też towarzystwo innych ryb z tej samej rodziny.
Na specjalną wzmiankę zasługuje oświetlenie akwarium. Z moich obserwacji wynika, że ryby również wymagają odpoczynku w ciszy i ciemności. Ciągłe oświetlanie akwarium nie jest więc wskazane. Ryby pozbawione nocnego wypoczynku są osowiałe, tracą kondycję, a efekty tarła są nikłe, natomiast te którym wypoczynek taki się zapewnia są rano ożywione, pływają całą gromadą szukając pożywienia i wykazują ogólnie lepszą kondycję. Zaznaczyć tu także trzeba, że światło nie powinno być zbyt jaskrawe, gdyż w takich wypadkach ryby kryją się wśród roślin i dopiero po jakimś czasie wypływają. Pokarmem świecików kongolańskich są głównie owady, ale chętnie jedzą też pokarm suchy np. Tetramin, który jak się wydaje bardzo im smakuje. Pokarm biorą one najchętniej z lustra wody, ale także i z dna zbiornika. Do karmienia podpływają szybko, wyprzedzając swych współlokatorów. Ryby w mojej hodowli najczęściej karmię wieczorem, jakieś 5-6 godz. przed zgaszeniem światła i rano, kiedy to podaję im tylko suchy pokarm. Nie należy jednak ich przekarmiać. Rosną wtedy wolniej.
Generalną zasadą postępowania przy urządzaniu basenu lęgowego powinno być nawet przesadne przestrzeganie higieny, co w dużym stopniu rokuje powodzenie tarła. Temperatura wody w zbiorniku tarliskowym winna wynosić 25-28°C. Woda ta musi być bardzo miękka, nawet l°n, o pH 6,2-6,8, a co najważniejsze krystalicznie czysta. Należy przefiltrować ją przez torf, względnie dodać do niej roztworu humianowego, aż do zupełnego pozbycia się zawiesiny. Ponieważ tarło świecika kongolańskiego ma przebieg bardzo burzliwy, stąd wszystko co nie jest dostatecznie mocno przytwierdzone do dna akwarium zostaje wyrwane i unosi się w wodzie. Dotyczy to także osadu, w wypadku gdy woda nie jest dobrze spreparowana i przygotowana. Tarlaki przy każdym zbliżeniu podrywają to co jest luźne na dnie zbiornika i nieraz dochodzi do tego, że we wzburzonej wodzie stają się niewidoczne. Dlatego też sprawą bardzo ważną jest odpowiednie i staranne przygotowanie akwarium tarliskowego. Oto jak postępowałem w mojej hodowli. Do zbiornika nalałem bardzo miękką wodę od 0,26 – l,3°n, z dodatkiem 1 łyżki stołowej naparu z kory dębu i jednej łyżki naparu z kory wierzby na 10 l wody. Woda ta odstała się przez około 70 godzin w zaciemnionym akwarium, poczem zciągnąłem ją delikatnie wężykiem do czystego, uprzednio wyparzonego, naczynia. Samo akwarium bardzo starannie wymyłem i wyparzyłem a następnie znów wlałem do niego przygotowaną wodę, dla pewności przefiltrowując ją poprzez tampon waty. Dla upewnienia się, że w przygotowanym basenie lęgowym woda nie jest zanieczyszczona żadną zawiesiną dokładnie ją oglądnąłem, prześwietlając po przekątnej latarką. Gdy okazało się, że woda jest czysta przystąpiłem do urządzenia zbiornika. Na dno, jako wyściółkę. dawałem mech wodny względnie delikatne końce korzeni wierzby, uprzednio odpowiednio spreparowane. Korzenie te, które chyba są lepsze od mchu, należy najpierw wyparzyć, a następnie przez trzy dni moczyć w roztworze soli kuchennej. Po tej kąpieli należy je dobrze wypłukać i ponownie wyparzyć. Tak przygotowanymi korzeniami wyścieliłem dno basenu lęgowego, mocując je przy pomocy rurek szklanych, które można zastąpić dokładnie wyparzonymi kamieniami.
Jak wiadomo, ikra świecika kongolańskiego nie przykleja się do podłoża. Przy tarle, które jest bardzo gwałtowne, w akwarium robi się zamęt, a ikra pływa jakiś czas swobodnie po całej jego powierzchni i dopiero potem powoli opada na dno, gdzie zostaje zatrzymana przez zalegające tam korzonki wierzby lub mech. Jest to o tyle ważne iż zauważyłem, że pływająca swobodnie ikra bywa niekiedy – nie z reguły – zjadana przez tarlaki, natomiast „schowana” w ściółce dna ma większą szansę przetrwania.
Szczególną uwagę zwrócić należy na dokładne oględziny tarlaków, gdyż około 40% samczyków nie nadaje się do tarła. W zbiorniku towarzyskim trzeba obserwować zachowanie się samców w stosunku do samic, aby wykluczyć niepłodne egzemplarze. Przekładanie tarlaków z akwarium towarzyskiego do tarliskowego wymaga wielkiej delikatności i ostrożności. Wykonane nieprawidłowo może opóźnić tarło o cztery, a nawet pięć do siedmiu dni. Moim zdaniem łowiąc tarlaki siatką można im uszkodzić narządy rozrodcze, podobnie jak to się dzieje w przypadku żwawika czerwieniaka, prystelki czy skrzelopióra. Istnieje również niebezpieczeństwo skażenia wody w zbiorniku lęgowym, niezbyt czystą wodę z akwarium towarzyskiego, co stanowi poważne zagrożenie dla ikry, a później narybku. Jedna kropla zanieczyszczonej wody może bowiem spowodować zmętnienie całej wody w akwarium tarliskowym. Gdyby do czegoś takiego doszło proponuję ściągnąć taką wodę wężykiem do czystego naczynia, podgrzać do temperatury 70°C, wystudzić i ponownie napełnić nią basen tarliskowy i urządzić go tak jak podano wyżej. Równie ważną sprawą jest odpowiednie dobranie i przygotowanie pary rodzicielskiej. Wytypowaną parę należy w okresie 2-3 tygodni poprzedzających tarło specjalnie karmić. Podaję jej co trzeci dzień trochę rurecznika, wazonkowce (lecz w małych ilościach, gdyż jak mi się wydaje są nieco za tłuste), larwy komara, gotowane żółtko no i oczywiście Tetramin.
Ikra świecika kongolańskiego jest barwy szklistobrunatnej lub ciemnomiodowej. Młode lęgną się przeważnie po sześciu dniach. W mojej hodowli, przy temperaturze wody 30°C, miało to miejsce już w piątym dniu. Są różne metody karmienia narybku. Karmię narybek zaraz po wylęgnięciu. Najlepszy chyba jest pokarm żywy, bardzo drobny. Stosuję jednak i roztarty Tetramin, Tubimin „66” lub żółtko jaja kurzego, gotowanego przez 15 minut. Młode świeciki kongolańskie są w zasadzie bezbarwne. Pływają po całej przestrzeni akwarium gromadą – „ławicą” i są wiecznie głodne. Dopiero w wieku trzech miesięcy zaczynają nabierać charakterystycznego ubarwienia; w tym też okresie zaznaczać się zaczyna dymorfizm płciowy.
Na koniec chcę zwrócić uwagę na następującą sprawę. Wydaje mi się, że nic wystarczy włożyć ryby do akwarium i podawać urozmaicony pokarm, ale trzeba koniecznie kilka godzin dziennie poświęcić na ich obserwację. Szczególną satysfakcję sprawia mi gatunek trudny do rozmnożenia. W takim przypadku jestem szczególnie „zawzięty” i tym bardziej stawiam sobie za cel uzyskanie narybku. I w tym właśnie widzę specyficzny smak hodowli.