Herotilapia multispinosa od niedawna znana jest wśród akwarystów. Ichtiolodzy natomiast znają ją już od przeszło stu lat, gdyż po raz pierwszy opisana została w 1869 roku przez Günthera jako Heros multispinosns. Pod koniec XIX wieku została ona zaszeregowana do rodzaju Cichlasoma, z nazwą Cichlasoma multispinosum. Swoim wyglądem przypomina zresztą trochę Cichlasoma nigrofasciatum. Młode, tak jak większość młodych pielęgnic, posiadają poprzeczne paski oraz dominujący – również w okresie późniejszym – jasno obramowany ciemny punkt umiejscowiony powyżej środka ciała. W roku 1903 na skutek rewizji systematyki dokonanej przez Pellegrina, gatunek ten został ponownie zaklasyfikowany do rodzaju Herotilapia, tworząc jednogatunkowy rodzaj. Występuje w jeziorze Managua w Gwatemali; jest więc pielęgnicą amerykańską. W roku 1969 przywieziona została do Republiki Federalnej Niemiec przez dr W. Foersch’a. Przywieziono ją jednak nie z jej rodzinnego biotopu, lecz od pana Nowaka (gdzie nas niema) z Montrealu. Cztery lata później przywiozłem ją do naszego kraju, otrzymawszy 5 egzemplarzy od pana K. Lunga ze Stuttgartu. Po paru miesiącach okazało się, że wśród pięciu otrzymanych ryb nie było, niestety, „niewiasty”. Ładnie ubarwione samce pokazane zostały publiczności po raz pierwszy podczas II Międzynarodowej Wystawy Akwarystycznej w Chorzowie w roku 1974. W latach następnych gatunek ten ponownie przywieziony został do nas (prawdopodobnie z NRD) i bardzo szybko rozmnożony w dużych ilościach.
Herotilapia multispinosa nie posiada jeszcze polskiej nazwy. Nadawane jej są co prawda różne nazwy przez ludzi nie zdających sobie sprawy z tego, że pochopne „chrzczenie” nowych ryb nic dobrego – z wyjątkiem zamętu – nie przynosi. Nie wymieniam tu tych nazw w obawie przed przyswojeniem ich przez akwarystów. Omawiana ryba zasługuje na ładną nazwę, bowiem często, w zależności od miejsca, czasu i okoliczności przybiera różne szaty o bardzo czystych i intensywnych kolorach. Inne jest ubarwienie godowe, inne bojowe, a jeszcze inne opiekuńcze. Normalnie przedstawia nam się w ładnym żółtym Morze z czarnym podłużnym pasem przebiegającym od oka do nasady płetwy ogonowej. Płetwy, szczególnie grzbietowa i piersiowe, są tęczowo obrzeżone. Intensywność ich jest większa u samców. Są średniej wielkości (11 do 14 cm), o łagodnym usposobieniu. W pary dobierają się same, a zajmowane następnie rewiry bronią dość skutecznie. Bardzo dokładnie przygotowują sobie miejsca do składania ikry. W tym czasie mają również ubarwienie godowe. Są bardzo płodne (powyżej tysiąca ziarenek ikry) i chyba dlatego dumne i nie ukrywają ikry przed światem. Składają ją bowiem otwarcie na kamieniach lub w doniczkach Opieka nad ikrą prowadzona jest na zmianę przez obu rodziców. W czasie spełniania opiekuńczej roli przez samicę, samiec nieustannie patroluje rewir broniąc go i odganiając zbyt blisko podchodzące inne ryby Zmiana ról następuje po pewnym czasie, być może na skutek zmęczenia ryby pilnującej. Płciowo dojrzała H. multispinosa chętnie i łatwo się rozmnaża. Jest jednak przed tak ważnym zadaniem trochę zdenerwowana, co widoczne jest w sposobie pływania. Po opanowaniu rewiru uspakajają się, chyba w przekonaniu. że kontrola sprawowana nad częścią zbiornika stanowi dostateczne zabezpieczenie dla ikry.
A oto przebieg tarła u Herotilapia multispinosa obserwowany w moim zbiorniku. Po wstępnych przygotowaniach, polegających na opanowaniu odpowiedniego rewiru, oczyszczeniu miejsca i przybraniu godowej szaty, samica zaczyna w wybranym miejscu składać ikrę. Za nią podąża samiec wydzielając nad złożoną ikrą nasienie. Samica składa ikrę w sposób prawie ciągły – małe przerwy – samiec natomiast co chwilę opuszcza miejsce złożenia ikry, udając się na kontrolę rewiru. Odgania intruzów i ponownie bierze udział w tarle. Można powiedzieć, że oprócz ważnego aktu rozrodu samiec nie zapomina o bezpieczeństwie dopiero co złożonej ikry. Instynkt ojcowski jest już w tym momencie silnie rozbudzony. Pokładełko samicy, o średnicy około 2 mm i długości około 3 mm, jest podczas składania ikry bardzo wyraźnie widoczne. Jego odcinek końcowy (około 1 mm) skierowany jest ku przodowi. Wypustka samca jest cieńsza (około 1,5 mm) i krótsza (około 2,5 mm). Ubarwienie ryb w tym czasie jest następujące: na jasnożółtym tle widoczny jest czarny pas, szerokości około 9 mm, rozpoczynającym się około 2 mm za okiem, a kończącym na nasadzie płetwy ogonowej. Od połowy ciała nie jest on jednolity – jakby przerywany Tylna część ciała jest barwy zielononebieskiej. Obrzeże płetwy grzbietowej jest koloru niebieskiego. Płetwy odbytowa zarówno u samca jak i u samicy jest czarno obrzeżona. U nasady płetwy ogonowej widoczna jest czarna plama – u samicy mniej wyraźna. Po zakończeniu składania ikry odbywającego się w moim przypadku w akwarium ogólnym w temperaturze 24°C (twardość wody i odczyn pH nie moją większego znaczenia), przeniosłem parę rodziców oraz doniczkę wraz ze złożoną na niej ikrą do oddzielnego akwarium, o pojemności około 40 litrów. W nowym miejscu zachowanie się ryb było zupełnie inne. Wobec braku sąsiadów, w stosunku do których wyzwala się agresja w obronie terytorium, samiec odganiał samicę zajmując się sam pilnowaniem ikry. Samica musiała w tym czasie zadowolić się tylko jej oglądaniem. Po około 70 godzinach wylęgały się larwy. Rodzice stanęli przed nowymi obowiązkami, co odbiło się na ich zachowaniu, które cechowała większa ruchliwość i nerwowość. Czynności wykonywane przez rodziców w następnych trzech dniach polegały na ciągłym „myciu” larw (branie larw do pyska i ich wypluwanie) i przenoszeniu z jednego miejsca na drugie. Odnosiło się wrażenie, że rodzice zaaferowani larwami i zajęci wykonywaniem swoich obowiązków opiekuńczych tworzą dobrze rozumiejącą się rodzinę. Umieszczenie w zbiorniku rośliny spowodowało zawieszanie na niej larw (patrz zdjęcia na czwartej stronie okładki).
Tilapia macrocephala
Rys. Ch. H. Visser
Po sześciu – siedmiu dniach od złożenia ikry nastąpił u narybku okres pierwszych prób pływania. Rodzice byli bardzo czujni. Włożenie palca do wody powodowało natychmiastową reakcję w postaci gwałtownego ataku. Ubarwienie ryb w tym czasie było szczególnie intensywne. Ciała ich prawie w całości przybrały kolor zielonoczarny. Zbliżenie się do akwarium powodowało u ryb wielką nerwowość. Rodzice starali się utrzymać dzieci w jednej gromadce. Oddalające się młode rybki były łapane i z powrotem umieszczane w grupie. Na wspólne przemieszczanie się ławicy rodzice spoglądali z zadowoleniem. Zabiegi „kosmetyczne” były nadal kontynuowane. Po dalszych trzech dniach i wyczerpaniu się zapasu żółtka można było przystąpić do karmienia narybku. Zdarzało się jednak, że nawet po czterech dniach od momentu rozpłynięcia się narybek nie wykazywał ochoty do jedzenia.
Warte omówienia jest jeszcze zachowanie się ryb – całej rodziny – w czasie i po przekwaterowaniu ich do większego i bardziej „komfortowego” mieszkania. Włożenie siatki do wody celem odłowienia dzieci wywołało natychmiastowy atak ze strony rodziców. Rozproszone młode rybki były rozpaczliwie zbierane i zganiane w stadko. Łapane były do pyska, w sposób przypominający polowanie i wypluwanie w wybranym miejscu. Przeniesione do nowego, większego zbiornika młode rybki gromadziły się blisko dna. Rodzice, w pozycji głową w dół, w dalszym ciągu uganiali się za nimi. Po utworzeniu małego stadka jedno z rodziców pilnowało go, drugie natomiast zajmowało się zbieraniem znajdujących się jeszcze poza „domem” dzieci. W momencie powrotu np. samca z małymi w pysku, samica opuszczała młode udając się tak jak uprzednio samiec na poszukiwanie i zbieranie dzieci. W trakcie mijania dotykali się pyskami w taki sposób, że odnosiło się wrażenie iż przekazują sobie nawzajem informacje o wspólnym działaniu na rzecz dzieci. Instynkt agresji w tym czasie nie ujawniał się.