II ZLOT INTERNETOWEGO ZWIĄZKU AKWARYSTÓW – WROCŁAW
1.05.2000
Materiały z nieistniejącej w sieci strony – http://www.tcs.uni.wroc.pl/~tomanik/zlot/info.html
PROGRAM ZLOTU
Czas |
Miejsce |
Wydarzenie |
Uwagi |
12.00 | Dworzec Gł. | Spotkanie uczestników zlotu Powitanie |
|
13.00 | Ogród Zoologiczny | Oglądanie baniaków w zoo | cena biletu 6PLN dorośli, 3PLN dzieci |
15.00 | Ogród Botaniczny | Zwiedzanie wystawy: 1. Historia życia na Ziemi 2. Wystawa roślin wodnych |
na wystawę wpuszczane są grupy 1. 20 min, ciekawa prelekcja 2. chyba ile kto chce, prawdopodobnie będzie obecny dr Kamiński! |
Przerwa na jedzenie | w okolicy jest kilka mniejszych barów można w nich uzupełnić zapasy kalorii, 70 osób nie wejdzie, ale mniejsze grupy… |
||
17.00 | Ogród Botaniczny, sala konferencyjna |
To na co wszyscy czekali!Spotkanie towarzyskie!
Rozmowy! Oglądanie książek, czasopism, i czegokolwiek co zostanie przyniesione (tylko przyzwoite, akwamaniackie materiały, b/o)! Niespodzianki! |
Dlaczego sala konferencyjna?1. Dużo ludzi. 2. Ciężko wynająć salę na tyle ludzi. Na miescu będzie kawa herbata. W końcu może uda się odśpiewać Hymn Akwarystyczny. Melodia jest dostępna na sieci. |
noc | Odprowadzenie grupowiczów na Dworzec. Pożegnanie. Machanie chusteczkami. | ||
Długa droga do domu… |
Program może się jeszcze zmienić, ale nieznacznie. Podstawowy plan akcji zostanie zachowany.
Lista uczestników:
imię i nazwisko | nick | reprezentowane miasto |
---|---|---|
Krzysztof Kaźmierczak+ rodzina | red@KK | Poznań |
Jacek Dras | blk | Gliwice |
Wojciech Stańczak | – | Wrocław |
Paweł Kusiak+syn | Starachowice | |
Marek Oberman | c0rn | Warszawa |
Wiesław Bort | WiBOR | |
Tomasz Marcin Hippe | tmh | Trójmiasto |
Mirek | mirekk | ? |
Jarosław Ignatowicz | – | Wrocław |
Sławek Siudakiewicz | – | Wrocław |
Wojciech Tomanik | uaru | Wrocław |
Lukasz Czembor | LAC | Ustroń, woj. śląskie |
Artur Białosiewicz+rodzina | aRTI | Wałbrzych |
Marcin NowackiMonika Nowacka | Eagle72Marion | Lubin |
Mariusz Pękala | JASKIER | Sosnowiec |
Tomasz Lanycia (4 osoby) | ? | Lódź |
Michał Pręgowski | wikary | Warszawa |
Mariusz Rutkowski | ? | Solec Kujawski |
Zdzisław Reterski | Zdzi$ | Wrocław, Darmstadt |
Krzysztof Wiatrowicz + rodzina |
krzysiek | Chorzów |
Andrzej Polański + żona |
raistand | Opole |
Sebastian Komor + Monika | eskom | Ruda Śląska |
Marzenna Kielan | – | Wrocław |
Darek Firlej | – | Płock |
Tomasz Woźny | Tomkii | |
Sebastian Zuter + żona | SebZet | Leszno |
Piotr Strzelecki | Włocławek | |
Pawel Lutoborski | LUTEK | Warszawa |
Maja Prusińska | – | Olsztyn |
Krzysztof Łukmin | Kostrzyń | |
Rafał Kozera | Blizniak2 | Warszawa |
Krzysztof Madzia | Cieszyn | |
Krzysztof Wróbel + dziewczyna | Krysss | Ostrzeszów |
Marcin Kowalski | Krotoszyn | |
Andrzej Kowalski | Krotoszyn | |
Roman Kowalczyk + 1 osoba | Krotoszyn | |
Marek Głownia | MarkIV | Zabrze |
Rafał Olczyk | Olek | Zdzieszowice k. Opola |
Sebastian Kujath | kujacik | Poznań |
Stanislaw Lis | Bolek | Chocianów k. Lubina |
Andrzej Janiak | Wrocław | |
Wiesław Pogorzelec | Alarmowiec | Poznań |
Jaro Ryzinski + 1 osoba | Jaro de Muminos | |
Tomasz Kwiecień +żona + 2 córki |
aapril | Szczecin |
Mariusz Sekściński | Trójmiasto | |
Aurela Roman i Piotr Skrzypczak |
Aquarelka | Poznań |
Hubert Rackowiak | Poznań? | |
Andrzej Wysocki + 1 osoba | Poznań? | |
Liliana Odziemczewska + 1 osoba | Łódź | |
Mariusz Drożdż | maris | Gliwice |
Tomasz Nidecki | tonid | Warszawa |
Mariola Dopierała + 1 osoba | Krotoszyn? |
Zanim dotarliśmy do zoo…
Zwiedzamy pawilon akwarystyczny
|
|||||||||||||||
|
Zbiorniki, które widzieliśmy…
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
IZA 2000 – pierwsze wrażenia02.05.2000 godz. 1.10 Wojciech Tomanik |
No wiec chyba udalo sie.. nasi goscie nie wyjechali totalnie wkurzeni… ;-)) ale od poczatku: podroz do Wroclawia dla wielu IZOwcow byla dosc dluga, musieli wstac Oragnizatorzy tez musieli wczesniej pojechac do ogrodu botanicznego, o wpol do dziesiatej JArek Ignatowicz, Slawek S. pojechali na Dworzec, Niestety, komorke zostawilem w ogrodzie botanicznym, wiec pare Eagle przyjechal ok. 10.30 z zona i Bolkiem, przez krotka chwile Na miejscu spotkania na peronie drugim byli tylko Jarek i Slawek, Pierwsza do Wroclawia przybyla ekipa z Katowic, nie liczac paru ekip Wkrotce przybyli inni: Andrzej Polanski z zona, tonid, Marzenna Kielan Najdluzej trzeba bylo czekac na ekipe gdansko-poznanska, ktora Naprawde dali przyklad, jak powinni podrozowac akwainternauci w Inna sprawa, ze okazalo sie, ze nie wszyscy dsyponuja dobra pamiecia razem z ta ostatnia grupa przyjechaly koszulki IZY, w ktore niemal zapakowalismy sie do autobusu z napisem specjalny i ruszylismy w w ogrodzie czekal na nas aapril z rodzina, ktory przyjechal duzo gromki smiech spotkal uwage Slawka zaczynajaca sie od slow „Ci, To tzreba bylo zobaczyc, jak nasza zwarta grupa zaatakowala tym razem wiele osob poslugiwalo sie kamerami wideo.. generalnie, baniaki w zoo nie usatysfakcjonowaly grupowiczow… tylko kilka akwariow naprawde zaslugiwalo na uwage, m. in. dwa IMHO szybko obejrzelismy baniaki, nastepnie wloczylismy sie przez dwie o 15.00 ruszylismy w kierunku ogrodu botanicznego.. czesc autobusem, w ogrodzie botanicznym rozlokowalismy sie w sali konferencyjnej.bylo TMH robil liste obecnosci… rozdalismy gadzety, ktore specjalnie na experymentalne pokarmy dostali: tonid (SA – ziemiojady) aapril dodatkowo aapril dostal butelke produktu, ktory swego czasu budzil, i dodatkowo rozdalismy foldery i pokarmy firmy Globex, ktora przekazala potem kwestia finansow… uznalismy, ze najlepiej bedzie, jesli wikary po rozwiazaniu problemow finansow czesc osob zeszla ogladac baniaki impreza rozpadla sie na kilka rownoleglych imprezik na spotkaniu z nami pojawil sie sam dr Kaminski… mozna bylo mu zadac tu warto dodac, ze dr kaminski jest chyba najbardziej zasluzona dla rosliny byly cudowne, ale bylo tam piekielnie goraco.. po jakims Eagle pokazywal na fimie swoje xenotilapie, potem ogladalismy trace nie lubimy wezy i zolwi zywiacych sie pielegnicami… Projekcja filmu zostala przerwana, by oglosic wyniki konkursu na Po ogloszeniu wynikow wikary raz jeszcze zbieral na tace – tym razem, Wkrotce potem zebralismy sie w sobie, opuscilismy ogrod bot. i co tam robilismy: jedlismypilismy, rozmawialismy o rybach, ogladalismy BTW, ile bledow w tym Mergusie! Uaru nazwac ryba miesozerna!!!!! Przed dziewiata opuscilem lokal wraz z tonidem, ktory umowil sie z pojechalismy w piatke: tonid, wikary, Marzenna, jej maz i ja… lowienia tych ryb po prostu nie da sie opisac, trzeba to zobaczyc… najwiekszy gibbiceps jakiego w zyciu widzialem… wylowiony skrzeczal trzymajmy kciuki, by ryby bez problemu dotarly do Warszawy… warszawiacy pojechali do domu, ja jeszcze pognalem na dworzec by W koncu wszyscy przyjezdni z wyj jednego, wsiedli do pociagu, oblepili organizatorzy udali sie do samochodu Slawka, ktory nastepnie rozwiozl To tylko kilka suchych faktow, ktore mimo poznej pory usiluje wam bez watpienia byl to najwiekszy z dotychczasowych zlotow: na pewno last but not least, uchwalono, ze nastepny zlot odbedzie sie pod Pozdrawiam, PS: BTW: w kuluarach zlotu dyskutowano wiele inicjatyw, ktore PPS: darujcie bledy, ale jestem juz zmeczony… |
Wrażonka red@kk ze zlotu02.05.2000 godz. 13.49 red@kk |
Bylo super! Wroclawiacy staneli na wysokosci zadania, pokazali akwarystyczen i nie tylko zalety swojego miasta i zadbali o mila atmosfere na zlocie. To zdanie nie tylko moje, ale takze mojej zonki i coreczek. Bylo co zobaczyc i przede wszystkim – z kim pogadac. Szkoda tylko, ze tak krotko i nie z wszystkimi, szczegolnie zaluje, ze nie pogadalem sobie z Eagle, Jackiem Drasem, Marzenna :((( Nie z wszystkimi, ktorym obiecalem wypilem tez piwko, ale to mam nadzieje da sie jeszcze odrobic. Za to udalo mi sie porozmawiac z wieloma osobami, o ktorych nie wiedzialem, ze beda chcialy ze mna gadac :))) Kreche maja u mnie jedynie krawcy i kolejarze. Krawcy – ci od moich spodni, przez ktorych partactwo musialem schowac sie na jakis czas na zapleczu sali Ogrodu Botanicznego, by sie pozszywac (tu uklony dla straznika z Ogrodu Botanicznego za wypozyczenia igly i nitki). Kolejarze podpadli mi natomiast (i podrozujacej PKP ekipie poznansko-gdanskiej) za trzaskanie drzwiami, niegrzeczne zachowanie i zaslepienie przepisami (z braku legitymacji wykasowali 100 % bilet nie tylko od Kujacika, ktory na dziecko jak wiadomo nie wyglada 🙂 ale takze od mojej coreczki,. ktora jaka jest kazdy widzial!). Tak zachowali sie konduktorzy z pociagu do Tromiasta, ci z Trojmiasta byli ich zupelnym przeciwienstwem – wcale nie sprawdzali biletow!!! widzac ludzi w koszulkach z rybka :))) Zeby nie skonczyc niemilym akcentem musze powiedziec, ze zlot spowodowal, ze moje coreczki zapalaly jeszcze wieksza checia zajmowania sie rybkami. Nim jeszcze sie z zonka dzisiaj obudzilismy, one wypakowaly z plecaczkow pokarmy, ktore otrzymaly na zlocie, ustalily dyzury przy akwa i zabraly sie za serwowanie rybkom jedzonka:) Czy to wplyw Mariusza (uwazaj, jesli masz narzeczona, to moze byc z nia krucho bo Weronka cwiczy boks 🙂 w ktorym moje dzieciatka sie wprost zakochaly??? :))) Nie wiem, w kazdym mam nadzieje, ze tak zostanie. Tak jak pozostana (na pohybel krawcowmi kolejarzom!) mile wspomnienia z wroclawskiego zlotu. |
wrażenia kujacika 🙂02.05.2000 godz. 18.12 Sebastian Kujath |
Zaczelo sie od wyjazdu.(ale zaczalem 😉 Z Poznaniakow bylem na dworcu pierwszy. Gdy „pomorzanin” podjechal bylem jeszcze sam. Z okna w wagonie 6 wystawala glowa pewnego znajomego czlowieka 🙂 Gdy wsiadlem do pociagu bylem lekko zszokowany. wszystkie okna oblepione plakatami IZA 🙂 Red z rodzinka przyszedl na ok 5 minut przed odjazdem pociagu, alarmowiec byl jeszcze pozniej. Szkoda ze ekipa trojmiejsko-solsko-poznanska liczyla tylko 9 osob(tmh, mariusz x2 ;), red z rodzina, alarmowiec i ja). A mialo byc zajete 1,5 wagonu 😉 Podroz minela na rozmowach. Prawie wszyscy w koszulakach IZA 🙂 Do Po chwili ruszylismy autobusem „specjalnym” (ciekawe dlaczego taka Akwaria slabe. Mieszali biotopy, urzadzone nieprawidlowo (na przyklad Po obejrzeniu akwariow bylo troche czasu zeby cos zjesc i pogadac. Ja W drodze do miejsca zbiorki dolaczali sie do nas coraz to nowi akwarysci Tam moglismy sie ulokowac w sali konferencyjnej. Organizatorzy rozdali Po obejrzeniu sklepiku udalem sie z Mariuszem R. , wikarym, tmh i Nastepnie wszyscy zebrali sie ponownie w sali konferencyjnej. Niestety Ok. 19.00 kilka osob wpadlo na pomysl zeby udac sie do „Spiza” Reszta Gdy piechota dochodzila do dodcelowego miejsca to jedna ekipa Tam siedzielismy jeszcze okolo 2 godzin. W miedzyczasie wybyly ekipy Najwieksze gratulacje i podziekowania naleza sie organizatorom, a takze Do nastepnego razu!!! :))))))))))))))))))))))))))) |
Krótki raport02.05.2000 godz. 13.52 Tomasz Nidecki |
Warszawska ekipa zjazdowa obudzila sie o brutalnej porze – ok. 4:30 rano ;). Podjechalem po Wikarego do domu, po czym „zolta strzala” przemknela przez miasto w kierunku Piaseczna, po drodze wypatrujac chetnych na wyjazd kolo Kina Moskwa – zadnych nie bylo :(. Ok. 6 bylismy u Marzeny w Piasecznie, gdzie nastapila wymiana wozow – Dojechalismy do Wroclawia ok. 10:00 w nieco glosniejszy niz zwykle Przemierzajac dworzec zauwazylem Raistanda, ktory poprowadzil nas do Wpakowalismy sie do autobusu i ok. 12:15 ruszylismy w okropnym scisku (a W ZOO – wizyta w pawilonie akwarystycznym i… okropne rozczarowanie. Ok. 15:00 zebralismy sie znow by ruszyc autobusem do ogrodu I tu – maksymalny szok! Chyba najpiekniejsze zbiorniki publiczne, jakie Potem nastapil powrot do sali i w kilka osob ruszylismy do sklepu na Wszedlem na zaplecze sklepu, patrze i… szczeka wyladowala w Japonii. W Przeszedlem pare metrow dalej – a tam akwa z wieloma ruchliwymi sporymi Zdecydowalismy, ze po ryby wrocimy jak bedziemy wyjezdzac do W-wy zeby Potem nastapilo rozdanie nagrod i zbiorka kasy dla Lecha Wojnowicza. I Ok. 19:00 wyruszylismy na rynek do knajpki, ktora wszyscy strasznie O 21:00 bylismy w sklepie, w minutke pozniej podjechal pan Selinger i Lapanie Panakw poszlo bez wiekszych problemow (no, moze lekkie Wzielismy stwory na tylne siedzenie (w kublach oczywiscie), pozegnalismy Ok. 50 km za Wroclawiem po wizycie w McDonaldzie na kolacje zaczelismy Potem droga potoczyla sie juz latwo. Dojechalismy ok. 4:00 do Piaseczna, Jest teraz mniej-wiecej 14:00 (musze niedlugo wybrac sie do pracy ;>>>), To tyle ;P. Mysle, ze pare szczegolow moglem przeoczyc, ale na pewno |
Krótki raport tonida
|
Na prosbe Uaru (Wojtka Tomanika), a takze czujac wewnetrzna potrzebe (po przeczytaniu wersji Tonida), siadam przed klawiatura natychmiast po powrocie do domu z dwudniowego wypadu do Lublina. I choc wiem., ze juz to slyszeliscie, to teraz ja, raz jeszcze powiem, ze jestem pod wrazeniem pracy organizatorow zjazdu, ktorzy wlozyli w swoja prace serce i dusze prawdziwych akwarystow, stawrzajac nam warunki do przesympatycznego spedzenia czasu. Zjawiskiem zdumiewajacym pozostanie dla mnie na dlugo, socjologiczny fenomen dzialania, integracji i checi spotykania sie tak duzej grupy ludzi, ktorych polaczyla elektroniczna poczta. Nie czulam sie zaskoczona, ani rozczarowana „fizjonomia w realu” zadnej osoby, co pewnie zawdzieczac moge faktowi istnienia na tym pieknym swiecie juz …..sci lat oraz glebokiemu ignorowaniu wygladu ludzi, odkad moja hedonistyczna natura, oraz rzucenie palenia uwiezily mnie w ciele slonika z dusza elfika :-)) Choc nie powiem, dwa zdarzenia wprowadzily mnie w lekkie zdumienie: wzrost Kujacika oraz nieziemsko aksamitny glos Mariusza Rutkowskiego, ktoremu zawdzieczam 12 cudnej urody zeberek red red. Cale szczescie, ze poprosil mnie od odebranie tylko jednej koszulki dla spoznionego Lutka, bo po zdaniu „Marzena, czy moglabys tu podjesc”, moglabym tak podchodzic jeszcze kilka razy ;-))) Milych wrazen bylo cale mnostwo. Najbardziej cieszyla mnie mozliwosc porozmawiania z tyloma osobami, a martwilo, ze nie jestem w stanie rozmawiac ze wszystkimi. Zaskakujace bylo tez to, ze niemal nie odnotowalam gromadzenia sie w scislych grupach „tematycznych” – kazdy chcial rozmawiac z kazdym. O tym zas, ze akwarysci to niezwykli ludzie przekonalam sie kiedy podliczono pieniadze na koszulki dla dzieci Lecha (Wikary bardzo trafnie okreslil to slowem „wzruszajace”), oraz kiedy udalo mi sie poznac dwie sposrod zon akwarystow: zone Tomka Lanci i Marcina znanego nam jako Eagl. Obie okazaly sie bardzo cieplymi, otwartymi i milymi dziewczynami. Bardzo, bardzo brakowalo nam osob, ktore z roznych przyczyn przyjeczhac nie mogly ( Bylabym tez niewdziecznikiem, gdybym nie wspomniala o wreczoniej mi przez Wikarego nagrodzie:-)) Raz jeszcze powtorze: nie byloby tej nagrody gdyby nie Wasze piekne odpowiedzi pojawiajace sie po moich postach OT. Nie jestem typem osoby, ktora pisze dla siebie – musze wiedziec, ze czytaja mnie inni i , ze jest grupa ludzi, ktora akceptuje moje „pisanie”. Dla siebie hoduje roze, klematisy i zakladam akwaria. Pisanie jest tym, co moge oferowac innym. Dziekuje wiec wszystkim, ktorzy przyjmuja ode mnie te krotkie „impresje literackie” :-))) Czas na komentarz do raportu Tonida. Jak juz wszyscy wiedza, opuscilismy spotkanie nieco wczesniej, jako ze o godzinie 21 bylismy umowieni na odbior ryb, ze sklepu akwarystycznego. Ryby mialy sie stac wlasnoscia Tonida, ktory juz w drodze do Wroclawia mniej wiecej raz na pol godziny, wracal tematem wlasnie do nich :-)) Wlasciwie wcale sie nie dziwie jego podekscytowaniu, bo mozliwosc kupienia tej wielkosci i takiej urody okazow, kazdemu za nas moglaby zawrocic w glowie. Jednak i sam Tomek nie potrafil sobie chyba do konca wyobrazic ogromu swoich przyszlych podopiecznych, bo zabrane przez niego styropianowe pudlo, okazalo sie jak znalazl dla moich zeberek i slicznego samca agassizii. jakiego kupilam we Wroclawiu ;-)) Zupelnie nie wyobrazam sobie jak mialyby sie w nim zmiescic ryby, ktore w wiaderkach po pokarmach, czuly sie jak „sardynki w puszce”. Gibbi wystawial ogon ponad powierzchnie!! Bardzo bylam ciekawa jak pan Selinger bedzie chcial je zlapac. Po oczach i minie Tonida widzialam, ze i on ma niejakie obawy. Zwawo krzatal sie na zapleczu sklepu szorujac wiaderka, w ktorych mialy podrozowac ryby i mamrotal cos do siebie z zaaferowana mina. Przytomnosci wystarczylo mu jednak na tyle, ze podal mi nazwe rybek, ktore plywaly w innym akwarium. Wyciaganie ryb poszlo jednak sprawnie i tylko gibbi bronil sie skrzeczac i straszac dziwaczna biala mazia, ktora zechcial wyrzucic spod ogona. Potem juz tylko zamkniecie wiaderek szczelnymi pokrywami i Tonid razno pomknal do samochodu, nieznacznie tylko uginajac sie pod ciezarem swoich pupilkow. Do glowy mu nawet nie przyszlo, zeby poprosic kogos o pomoc ;-)) Oczywiscie wszystko to, zostalo zapisane dla potomnych przy pomocy kamery Uaru i kto nie wierzy w moj opis, sam bedzie sie mogl przekonac, ogladajac kasete. Ostatnie usciski, pozegnania i ruszylismy w droge powrotna. Zauroczeni atmosfera zjazdu liczylismy na przychylnosc losu, ktory mial nam pozwolic dojechac do domu z nieco oberwana rura wydechowa. Niestety mocno sie przeliczylismy i rura wydechowa, zupelnie nieczula na nasze zaklecia, powoli acz systematycznie urywala sie dalej, powodujac halas trudny do zniesienia nawet dla osob niezby wrazliwych na dzwieki. W ogolnym, rozlewajacym sie wewnatrz auta burczeniu, udawalo mi sie uslyszec tylko glos Wikarego, co jakis czas straszacy Tonida, ze panaqua wlasnie przegryza sie przez plastikowa powierzchnie wiaderka. Nie odpowiadajac na zaczepki Wikarego, Tonid czule przygarnial do siebie wiaderka a w jego oczach wyraznie czaila sie modlitwa do rury wydechowej. Na nic sie to jednak zdalo i po przejechaniu mniej wiecej 40 km rura oberwala sie na tyle, ze zaczela uderzac o asfalt. Co bylo dalej, wiecie z opisu Tomka: wysoki kraweznik, policja i znowu wysoki kraweznik oraz wydzierajacy sie urokliwym glosem slowik i Irek pod Mazda. Stallismy pod wierzba sluchajac tego cudnego spiewu i dyskutujac o ……….tym w jaki sposob rekiny poozbawiaja swoje ofiary zycia – czy gryza i odplywaja, czy moze przegryzaja. Tonid co jakis czas rejestrowal obnizajaca sie nieustepliwie temperature i z u p e l n i e spokojnie pytal Irka, czy nie udzielic mu pomocy w podwiazywaniu rury. Samo zycie – sam Mrozek ;-))) Wreszcie po mniej wiecej godzinie, Irek wylazl spod samochodu i moglismy ruszyc w droge. Zrobilo sie okropnie pozno i wszystkim zaczelo sie dawac we znaki zmecznie. Tonid i Wikary drzemali na tylnym siedzeniu. Ryby spaly w wiaderkach miedzy nimi. Zapadla senna cisza, przerywana burczeniem rury i glosem Tonida, ktory zazwyczaj przerywal drzemke po to, zeby wypowiedziec jedno zdanie: „Ja bardzo poprosze o nieco wieksze ogrzewanie dla rybek”. Patrzylam na droge nieprzytomnym wzrokiem, dopoki nie uswiadomilam sobie, ze podobnie musi sie czuc Irek. Jeden rzut oka i wiedzialam, ze mam racje – Irek tez niemal zasypial! Od razu rozpoczelam akcje szczypania i dokarmiania go slodyczami, co pozwolilo mu bezpiecznie dotrzec do domu. O zadnym dodatkowym postoju i drzemce nie moglo byc bowiem mowy, ze wzgledu na bezpieczenstwo rybek – Irek czul sie bardzo odpowiedzialny za cale wydarzenie i bardzo martwil sie o zycie i zdrowie zawartosci wiaderek. Bardzo polubil obu naszych towarzyszy i sumienie nie daloby mu spac, gdyby rybom stalo sie cos brzydkiego. Do domu dotarlismy niemal nad ranem. Calo. Ze wszystkimi rybami. Zywymi :-))) Teraz dopiero wiem, jak pieknie spiewal ten slowik…… |
wroclawiaki rozdarly mi spodnie
|
Komenda Wojewodzka Policji we Wroclawiu, wydzial dochodzeniowo-rozliczeniowy. Niniejszym zglaszam, ze podczas zlotu w miescie Wroclawiu 1 maja roku |