Hasemania nana, bo taka jest właściwa i oby ostateczna nazwa dla tej dorastającej do 5 cm rybki, została opisana w roku 1874 przez Reinhardła. Pochodzi z małych potoków o „białej” i „czarnej” wodzie z dorzecza Rio Sao Francisco i Rio Puru wschodniej i zachodniej Brazylii. Dopiero niedawno okazało się, że ryby o identycznym wyglądzie i znane dotychczas jako Hemigrammus nanus – zwinnik karzełek (Luetken 1874) to też Hasemania nana. Miedzik obrzeżony, zwany czasem hasemania obrzeżoną, również parokrotnie zmieniał drugi człon (określający gatunek) łacińskiej nazwy, a to Hasemania marginata (stąd polskie określenie gatunku – obrzeżony) i H. melanura.
Hasemania przede wszystkim tym różni się od rodzaju Hemigrammus, że nie występuje u niej płetwa tłuszczowa. Ze względu na dość rozległy obszar występowania, istnieje kilka form lokalnych różniących się między sobą intensywnością zabarwienia i wielkością ryb. Ponieważ w „Akwarium” nr 5 z roku 1 975 koi. H. Moll dość szczegółowo opisał ten gatunek, dlatego ograniczę się do kilku dodatkowych spostrzeżeń i informacji. Nawiasem mówiąc, nie znalazły oddźwięku przy każdej okazji wygłaszane przez koi. H. Molla apele i namowy do kontynuowania hodowli ryb zapomnianych, ginących, trudnych i rzadko występujących w akwariach. Podobnie jak to ma miejsce z kilkoma innymi kąsaczowatymi (np. skrzelopiórem), nasz miedzik też zniknął z polskich akwariów, i dlatego musiałem sprowadzić z zagranicy 10 egzemplarzy tej starej „nowości”.
Przy okazji opisu Hasemania nana chciałbym podać kilka uwag o stadności ryb, już wcześniej zasygnalizowanej w artykule o Hemigrammus rhodostomus. Jedną z najważniejszych rzeczy w stadzie jest hierarchia i przywództwo. W przypadku miedzika wodzem stada jest zawsze samiec. Stwierdzono, u miedzika obrzeżonego, ścisły związek między miejscem w hierarchii stada a kątem pływania. Tylko wódz pływa w poziomie; im niższy stopień w hierarchii, tym większy odwrotny skłon (głową do góry). W przypadku czasowej nieobecności wodza (np. odłożenie do tarła), jego funkcję momentalnie przyjmuje następca, ten najbliższy wierzchołka drabiny społecznej.
Jakie to ma znaczenie dla praktyki akwarystycznej? Okazuje się, że duże. Pomimo utartych opinii większości hodowców, aby do rozrodu używać arystokrację stada, najlepsze efekty uzyskiwałem bazując na osobnikach średniego szczebla. Wódz całą energię wkłada w walkę o utrzymanie prymatu i troskę o stado, tak że sił mu już nie starcza na efektywną miłość. Jeszcze bardziej uwydatnia się ten problem w przypadku, gdy wodzem jest samica, co zaobserwowałem u afrykańskiego kąsaczowca Arnoldichthys spilopterus. Potężna samica-wódz, tak solidnie spełniała swoje dyktatorskie obowiązki, że nie w głowie jej było matkowanie.
Następną sprawą, która jaskrawo wystąpiła u moich miedzików i przy tej okazji chciałbym ją poruszyć – to problem karmienia samic w okresie dojrzewania. Przychodzi taki moment, że młode samice jak oszalałe, w tempie karabinu maszynowego, pobierają pokarm, gdy tymczasem reszta współmieszkańców akwarium ogólnego nie zdąży nawet podpłynąć w rejon serwowanego dania. W tym też okresie samice szybko „pęcznieją”. Hodowca, po stwierdzeniu tego pozornego nabrania samic, odkłada pary do tarła. W efekcie na 10 odłożonych par, jedna tylko skromnie się wyciera.
Następuje eksperymentowanie z chemią wody, oświetleniem kotnika, wymianą partnerów, ale wszystko bez skutku. Moim zdaniem tak w tym okresie wykarmione samice są bezpowrotnie stracone.
W swojej hodowli zjawisko to zaobserwowałem również u świecika kongolańskiego i bystrzyka Sokolofa (Hyphessobrycon socolofi). Tylko w nielicznych publikacjach można doszukać się krótkiej wzmianki na ten temat: „Nie przekarmiać samic, wtedy lepiej dojrzewają”. Osobiście stosuję taką metodę, że samice w okresie dojrzewania przekładam do osobnego zbiornika, w którym są z umiarem karmione pokarmami z dominantą chityny. Dla przykładu podam, że samice świecika w tym okresie karmię przeważnie wysuszonymi muchami domowymi.
Skojarzenie – w tytule artykułu – miedzika obrzeżonego ze zwinnikiem obrzeżonym zostało podyktowane reakcją kolegów akwarystów, którzy oglądając moje samice Hasemania nana byli przeświadczeni o tym, że są to samice Hemigrammus marginatus. Zwinnik obrzeżony został bardzo dokładnie opisany w artykule H. Mullera, umieszczonym w nr 1 „Akwarium” z 1975 r. Różnica między tymi dwoma gatunkami jest wyraźna. Oprócz braku płetwy tłuszczowej u miedzika, w znaczący sposób różne są rysunki na płetwie ogonowej.
Na zakończenie chciałbym ponowić hasło: „Hodujemy wspomnienia”.
Rys. M. Kosterska
|