Fotorelacja ze strony klub-malawi.pl
Zoo-Botanika 2007 okiem wystawcy
Wpisał: Igor Musiał
17.09.2007.
W środę, 12 września 2007, silna ekipa klubowiczów w osobie Aditu, Limara, Sysgona i Staregokota wyruszyła o godzinie 19:00 z Warszawy w kierunku południowym. Zajechaliśmy do Wrocławia około północy i po zainstalowaniu się w hotelu poszliśmy spać. Pobudka o 7 rano. Ruszyliśmy z Asią „wejderową” do OBI, gdzie spotkaliśmy się z Wejderem i zakupiliśmy materiały do budowy stoiska. Następnie pojechaliśmy po akwaria, które firma Aquaboro dostarczyła nam dzień wcześniej do Wrocławia. Załadowani niczym tragarze ruszyliśmy do Hali Ludowej. Przygotowania stoiska trwały cały dzień.
Niedługo po zajechaniu do Hali dołączył do nas Midran.
Ustawiliśmy akwaria i rozpoczęliśmy zabudowywanie stoiska konstrukcją nośną z listewek.
fota7.jpg
Asia objechała cały Wrocław w poszukiwaniu piasku, ale nigdzie nie można go było dostać. Zaatakowała więc piaskownice i wróciła ze zdobyczą. Aditu płukała piasek przez godzinę, jednak ten nadal wydzielał gliniasty pył. Ruszyliśmy z Asią by drugi raz uderzyć w skład budowlany, gdzie odmówiono jej sprzedaży ilości poniżej tony. Zabraliśmy dwóch czarusiów – Limara i Teladama ( który w międzyczasie dołączył do ekipy ). Uruchomili czar osobisty i niezłomna Pani w okienku, obok wagi dla tirów uległa, obdarowując nas skrzynką piasku a ich miłym uśmiechem. Mając piasek i kamienie, które Asia w międzyczasie dowiozła – uprzednio wyciągnąwszy je z akwarium Wejdera, oraz te, które Teladam przytaszczył na plecach do hali – rozpoczęliśmy aranżację zbiorników.
fota6.jpg
W tle rozmów cały czas przewijał się problem ryb. Mieliśmy obiecane ryby od Aquaboro, ale trzeba było po nie pojechać do Opola, a roboty cały czas było dużo. Do tego okazało się, że piasku jest za mało, a woda w baniakach pomimo uruchomienia wszystkich grzałek ma ledwie 16 stopni. Tu znowu przyszedł na ratunek Limar, który zaczarował i pożyczył od chłopaków ze sklepu Baracuda ( dzięki Panowie! ) grzałkę 2000 Watt.
Umówieni byliśmy z pracownikiem Aquaboro, że do 20:30 zaczeka na nas w sklepie w Opolu. O 19:00 ruszyliśmy z Wejderem i Midranem po ryby. Kiedy dojeżdżaliśmy do Opola, okazało się ze nie ma już Kamila w sklepie, ale za to jest pani Wioletta – przesympatyczna właścicielka Aquaboro i nasz mecenas już drugi rok z rzędu. Jeden Jej telefon i hodowca, od którego Pani Wioletta kupuje ryby do sklepu już łowił dla nas dwie dorosłe obsady do zbiorników. Udało się pozyskać:mbuna:Pseudotropheus sp. „elongatus chailosi”,
Melanochromis sp. “northern blue”,
Melanochromis chipokae,
Maylandia greshakei,
Pseudotropheus Crabro;oraz non-mbuna:Aulonocara jacobfrejbergi “Mamalesa”,
Copadichromis borlei.
fota9.jpg
Zapakowani, z sześcioma wiadrami ryb i drobnym żwirkiem, którym nas Pani Wioletta poratowała ruszyliśmy do Wrocławia. O północy zajechaliśmy na miejsce.
W międzyczasie reszta ekipy bohatersko kończyła obkładanie drewnianej konstrukcji pogniecionym, czarnym brystolem, który dziewczyny dodatkowo przyozdobiły kredą, nadając mu fakturę i wygląd skał. W kwadratowym otworze nad jednym z baniaków umieszczony został 19” monitor. Zakończyliśmy pracę o 1:00 w nocy i udaliśmy się do hotelu na zasłużony odpoczynek. Tam ostatkiem sił wznieśliśmy toast za porządnie wykonaną robotę i padliśmy spać.
fota8.jpg
W piątek rano już od 9:00 zameldowaliśmy się w Hali Ludowej. Uruchomiliśmy prezentację przygotowaną podobnie jak w zeszłym roku przez Cezariksa. Różnica pomiędzy zeszłym rokiem polegała głównie na zmniejszeniu ilości kombinacji przejść pomiędzy slajdami oraz tym, że w tym roku można ją było oglądać na wspomnianym wcześniej monitorze. Dzień minął leniwie, na kontrolowaniu zachowań ryb w bądź co bądź świeżej wodzie, oraz monitorowaniu jej temperatury. Wielu wystawców w piątek w ogóle się nie wstawia, a Hale zwiedzały głównie wycieczki szkolne, doprowadzające Aditu do szału macaniem papierowej dekoracji i obłapianiem szyb. Pod koniec dnia nakarmiliśmy ryby, sprawdziliśmy temperaturę w akwariach i ruszyliśmy pełna ekipą, wraz z Danielem, Grzechem, Fishem, Anulą i Żyrafem, którzy dołączyli do nas w piątek – do knajpy, żeby po całym dniu spędzonym na stoisku zjeść coś dobrego. W chińskiej restauracji mieszczącej się obok hotelu okazało się, że można zamówić dowolną potrawę, pod warunkiem wszakże, że będzie to bambus z bambusem, więc ruszyliśmy tramwajem na gyrosa. W drodze powrotnej zrobiliśmy krótki przystanek w Kauflandzie aby zaopatrzyć plecaki i udaliśmy się do hotelu świętować pierwszy udany dzień targów. Świętowanie nie trwało bardzo długo, a w szczególności nie partycypowałem w nim zbyt długo ja, oraz reszta pierwotnej ekipy, z powodu ogólnego zmęczenia organizmu.
Rano na stoisko ruszyli Daniel z Cezarixem. Zanim jednak dotarli do hali dostaliśmy telefon z Wigoru. W jednym ze zbiorników uszkodziła się grzałka i zagotowała ryby. Ta smutna wiadomość postawiła wszystkich na baczność i zaledwie kilkanaście minut później już siedzieliśmy w samochodzie w drodze do Hali. Wejderozmo został postawiony w stan gotowości z poleceniem wyłapania swojej obsady. Na miejscu najgorsze się potwierdziło. Padła grzałka w akwarium z nonmbuną i Aulonocary oraz Copadichromisy przeniosły się do krainy wiecznej spiruliny. Fakt ten przygnębił wszystkich, ale z drugiej strony nie mogliśmy pozwolić sobie na zbyt długie wystawianie pustego akwarium. Podmieniliśmy około 80 litrów wody, zmieniliśmy grzałkę, a niecałą godzinę po naszym dotarciu do Hali Wejderozmo przyjechał ze swoimi rybami. Nim targi na dobre się rozpoczęły akwarium było gotowe do oglądania z nową obsadą: trewkami, zebroidesami i williamsami Wejdera. Dzień minął spokojnie, choć wszyscy z niepokojem ciągle spoglądali na ryby. I gdy tylko któraś krzywiej domknęła skrzela, już doszukiwaliśmy się jakiś nieprawidłowości w wodzie. Z powodu wysokiej temperatury i braku filtra wewnętrznego woda zaczęła trochę mętnieć. Z pomocą jak i w ubiegłym roku przyszedł Powerhead 802 Wejdera. Tego dnia na wszelki wypadek grzałki zostały na noc wyłączone. Wieczorem zamknęliśmy stoisko i ruszyliśmy tramwajem do Stajni, by jak co roku poświęcić jeden wieczór na integrację.
fota12.jpg
Tym razem impreza była otwarta dla wszystkich akwarystów. Przyłączyli się do nas członkowie WTA oraz państwo Mierzeńscy z Tropheusa, ludzie z Dainichi, Tropicala … Wieczór minął przy rozmowach na tematy bardziej i mniej akwarystyczne, przy drinkach i piwie ze słodzikiem.
fota11.jpg
Były tańce ( również te na rurze ) i ogólnie przednia zabawa.
fota16.jpg
fota14.jpg
Każdy, kto kiedyś był na integracji klubowej wie, że nam niewiele potrzeba by dobrze się bawić.
fota15.jpg
Jako że obsada pokoju 215 ponownie najwcześniej się wykruszyła z powodu zmęczenia, to i najwcześniej wstała. I ponownie, tym razem wykorzystując Cezariksa i jego samochód udała się do Hali. Pozostali klubowicze jeden po drugim, w mniejszych lub większych grupkach docierali na stoisko. Tym razem nie było niespodzianek. Powerhead spisał się dobrze i woda w akwariach była klarowna. Dzień mijał powoli. Wszyscy zmęczeni i z lekkim bólem głowy ratowali się na ten czy inny sposób. Nad pierwotną ekipą ciążyła świadomość, że to wszystko trzeba jeszcze dziś rozebrać. W pewnym momencie podeszła do nas pani z Wigoru i poprosiła aby przedstawiciel klubu pojawił się przy scenie, gdyż nasze stoisko zostało nominowane do nagrody. Z powodu posiadania koszulki klubowej zostałem wytypowany do odbioru ewentualnej nagrody. Z drżącymi rękoma wyrwałem się pod scenę.
fota10.jpg
Przebierając nogami wraz z innymi klubowiczami czekaliśmy aż nagrodzą najładniejsze fretki, myszki i pieski, niecierpliwie spekulując o jaką to nominację chodzi i obstawiając jakie możemy mieć szanse na jej zgarnięcie. W końcu przyszła kolej na wystawców. Pani prowadząca konkurs wyczytała laureata nagrody na najlepsze stoisko w kategorii zoologia: Klub Malawi. Klub otrzymał dyplom uznania, oraz płytę upamiętniająca ze szkła.
fota2.jpg
Wszyscy nagle poczuli, że trud się opłacił, że warto było nie spać po nocach i pracować przy naszym stoisku. Kiedy wszyscy siedzieliśmy dumni wokół naszego trofeum, inni wystawcy przychodzili gratulować nam tytułu, i fotografować stoisko.
fota1.jpg
Niestety wszystko co dobre zazwyczaj szybko się kończy. Jeden po drugim klubowicze wykruszali się ruszając do domów i na końcu na stoisku została tylko pierwotna ekipa, oraz Seemann, który dzielnie pomagał przy demontażu dekoracji.
fota17.jpg
Niestety i on po jakimś czasie musiał nas opuścić by zdążyć na pociąg. My tymczasem powoli spuszczaliśmy wodę, czyściliśmy filtry i łapaliśmy ryby. Około 20:00 przyjechała Pani Wioletta by zabrać ryby i filtry. Zapakowane bezpiecznie ruszyły do sklepu. Do 24:00 woziliśmy akwaria, szafki, kamienie i filtry do magazynu w bloku Wejdera, skąd później miał odebrać je samochód z Aquaboro. Ruszyliśmy do Warszawy. Cała noc w samochodzie, z krótka przerwa na drzemkę, gdyż ciężkie powieki i zmęczenie nie pozwalały prowadzić samochodu. Około 6 rano byliśmy w domach, a Aditu w pociągu do Trójmiasta. Wszyscy zmęczeni, ledwo żywi, ale szczęśliwi.
W tym roku trud się opłacił, bo w końcu jak często robi się najlepsze stoisko na targach? |