Przez tydzień Warszawa była miejscem spotkania wielu wydawców, księgarzy bibliofilów i miłośników książek’ gdyż właśnie w maju 1984 po raz 29 odbyły się w stolicy Międzynarodowe Targi Książki. Chodząc wśród wspaniale wydanych książek dostawało się czasami palpitacji serca. Wokół było tyle wspaniałości. Trzeba przyznać, że i niektóre nasze wydawnictwa zaprezentowały się zupełnie przyzwoicie pokazując książki, dla wielu jednak przeciętnych zjadaczy chleba po prostu niedostępne (zbyt niskie nakłady prawdziwych bestsellerów). Polskie białe kruki to „Blaszany bębenek”, „Cezar”, „Parasol”, „Wachlarz” i niektóre wydania albumowe malarstwa polskiego i europejskiego. Nas, akwarystów, najbardziej interesowały jednak pozycje książkowe dotyczące naszego hobby, tzn. akwarystyki, terrarystyki, roślin wodnych. I tutaj muszę napisać o czarnej rozpaczy, która ogarnęła mnie, gdy patrzyłem na wystawione pozycje książkowe. A było ich – słownie – dwie! „Ryby w akwarium” i „Wielki atlas ryb” – książki znane od wielu lat, ciągle poszukiwane, ciągle sprzedawane spod lady. Obecnie jednak polskie wydawnictwa nie były w stanie nic nowego czytelnikowi zaproponować właśnie z tej dziedziny. A szkoda. Konfrontacja z wydawnictwami zagranicznymi wypadła żałośnie. Holendrzy zaprezentowali kilka ciekawych pozycji z zakresu akwarystyki i terrarystyki, wydawcy z NRD też wysławili kilka poszukiwanych książek, no a ich koledzy z RFN przeszli samych siebie. Jedno tylko wydawnictwo ze Stuttgartu – Kosmos Verlag – zaprezentowało kilkadziesiąt różnych pozycji książkowych dla każdego akwarysty wprost bezcennych; Podręczny słownik ryb pielęgnicowatych, ABC akwarysty, Choroby ryb, Przewodnik akwarystyczny, Woda w akwarium, Ryby labiryntowe, Gupiki, Paletki, Urządzenie akwarium, Ryby w ogrodzie, Akwarium w szkole – mało? Proszę bardzo: następne tytuły; Kolorowy świat ryb tropikalnych, Biotop w akwarium, Tropikalne żaby, Słownik terrarystyczny, Żywienie w terrarium od A do Z, Co najlepiej hodować w terrarium… itd. Można by jeszcze wymienić kilkanaście tytułów. Łza się w oku zakręciła gdy patrzyłem na te wspaniale wydane książki. Zdjęcie chyba dobrze ilustruje naszą pozycję w tej dziedzinie. Z prawej strony nasze dwie stałe już pozycje, z lewej mała część tego, co zaprezentowało jedno z wydawnictw niemieckich. Co prawda w prasie codziennej znowu ukazały się notki mówiące o podpisaniu wielu wspaniałych umów przez nasze oficyny z wydawnictwami zagranicznymi ale o książkach akwarystycznych nigdzie nie wspomniano.
Przy współpracy ze słowackim wydawnictwem „Priroda” ukażą się na naszych półkach tak poszukiwane pozycje jak „Znajomi z ZOO”, „Świat roślin” i „Świat zwierząt” ale czy my będziemy mieli choć jedną nową książkę akwarystyczną w 1985 roku? Na razie choć tyle – jedną! Teraz chwila refleksji na temat właśnie polskich książek akwarystycznych. Żeby powstała – muszą być spełnione co najmniej dwa warunki; musi być autor, który książkę napisze i muszą być odpowiednie warunki techniczne (papier, zdjęcia, drukarnia. ..) aby ją wydrukować. Znam osobiście kilku akwarystów, znakomitych hodowców i praktyków, którzy by książki pisali, ale przerażają ich rozmowy z wydawcami. Zawsze jest to samo – nie ma papieru, mocy przerobowych, są ważniejsze pozycje, plan zamknięty do końca przyszłego roku… Są to oczywiście tylko wymówki – plan i tzw. moce przerobowe w świetle reformy gospodarczej uda się chyba przeskoczyć. Liczy się wszak zysk. a książka akwarystyczną na naszym wygłodniałym rynku jest istnym skarbem, można na niej nieźle! zarobić. Co do pozycji ważniejszych – spójrzmy, ile nieudanych, niepotrzebnych gniotów zalega półki w księgarniach. Kto to czyta? Kto do tego dopuścił, że te buble wydrukowano, że tyle zmarnowano papieru! A propos papieru. Na wystawie o której na początku pisałem Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza przedstawiła w specjalnej broszurze stan egzemplarzy jaki posiadała w Składnicy Księgarskiej na dzień 1 stycznia 1984 roku.
Tylko kilka danych:
„Historyczny dorobek i współczesne problemy ideowe ZSL” – wydrukowano 10 tysięcy egzemplarzy, sprzedano niecałe 1900 sztuk. „Konieczność, niepokój, nadzieja. Problemy oświaty w latach siedemdziesiątych” – wydrukowano 10 tysięcy, sprzedano 2875 sztuk. „Ludzie starzy. Materiały z sesji UMCS” – wydrukowano 5 tysięcy, sprzedano 1449 sztuk. „Kobieta wiejska” – wydrukowano 10 tysięcy, sprzedano 4400 sztuk. I można tak pisać i pisać mnożąc przykłady praktycznie w nieskończoność. To tylko jedno wydawnictwo, a ile mamy wydawnictw? Ile tam leży nikomu niepotrzebnych książek? Ile można by wydać książek akwarystycznych? Smutna, ale prawdziwa nasza rzeczywistość. Jakże chciałbym napisać coś optymistycznego, poinformować wszystkich naszych Czytelników o pięciu, dziesięciu książkach akwarystycznych lub terrarystycznych, wydrukowanych u nas, a nie w Jugosławii, na wspaniałym papierze i z pięknymi kolorowymi zdjęciami. Czy mnie się to jednak uda w najbliższym czasie?