G. Thomas-Petersein, D. Kiihlmann – Heimtiere – Bi – Lexikon, VEB Biblio-graphisches Institut, Lipsk 1988, stron 512, cena 29,80 marek DDR.
Bardzo rzadko w ręce polskich hobbystów – zarówno hodowców ryb, jak i innych zwierząt trzymanych w niewoli, trafia pozycja o takim charakterze i o tak świetnym poziomie zarówno merytorycznym jak i edytorskim, jak „Heimtiere” pod redakcją Gudrona Thomasa-Peterseina i Dietricha Kuhlmanna. Bez przesady można stwierdzić, że to właśnie brak tego typu literatury znacznie utrudnia start młodym fascynatom domowego zwierzyńca, którzy niejednokrotnie zmuszeni są do eksperymentowania na swoich zwierzętach jeśli chodzi o hodowlę i rozmnażanie, zwłaszcza trudniejszych gatunków. Praca ta, wydana z serii ,”BI-LEXIKON”, jest właśnie przeznaczona dla tych, którzy hodowlą dopiero chcą się zająć, ale nie wiedzą jak się do tego zabrać i jakie zwierzę wybrać.
Nie jest to jednak typowa książka-podręcznik, lecz napisano ją w formie leksykonu – małej encyklopedii zwierząt, które mogą być z powodzeniem trzymane w mieszkaniu. Znajdujemy w niej bowiem krótkie, ułożone alfabetycznie notatki, dotyczące danych gatunków, a zawierające: niemiecką i łacińską nazwę, wymiary, wygląd i ubarwienie, pochodzenie, przynależność systematyczną i oczywiście podstawowe zasady pielęgnacji. Niektóre notatki uzupełnione są doskonałymi i czytelnymi rysunkami, na których przedstawiono dorosłe osobniki lub młode, wraz z zaznaczeniem cech rozpoznawczych, na przykład układu plam na karapaksie żółwi itp. Istotnym rozszerzeniem treści jest 39 tabel i 248 barwnych zdjęć na 48 kolorowych tablicach, rozłożonych na sześciu kredowych wkładkach, z których każdą rozpoczyna opis zdjęć w formie legendy. Na 512 stronach autorzy scharakteryzowali około 1000 gatunków zwierząt, od pierwotnych owadów począwszy, przez jamochłony, gąbki, skorupiaki, pajęczaki, ryby, płazy, gady, ptaki na ssakach skończywszy oraz przedstawili typowy sprzęt i wyposażenie, omawiając dokładnie różnego rodzaju terraria, akwaria itp. Szkoda tylko, że brak jest rysunków przedstawiających budowę i wyposażenie akwariów, co byłoby znacznym ułatwieniem w zrozumieniu treści, choć można zrozumieć intencję autorów, którzy, jak sami piszą we wstępie, chcieli opracować leksykon wszystkich zwierząt hodowanych w domowych warunkach, głównie zaś koncentrując się na gatunkach tropikalnych. Myślę, że udało im się to znakomicie. Książkę kończy rozdział p chorobach i insektach zwierząt oraz indeks użytych nazw gatunkowych. Na dwóch wkładkach umieszczono również rysunki niektórych zwierząt, mające niejako wprowadzić czytelnika w zakres opisanych w książce gatunków. Wspomniałem na wstępie o wysokim poziomie edytorskim książki, a przekona się o tym każdy, kto zetknie się z tą pozycją bliżej. Twarda, tekturowa i oklejona płótnem okładka sprawia, że leksykon jest nie tylko ładny, ale i trwały, a barwna obwoluta zachęca każdego do sięgnięcia po nią. Również barwa zdjęć, ich czytelność – poprawiają wartość leksykonu. Można śmiało stwierdzić, że jakość tej pozycji znacznie odbiega od typowego poziomu naszej literatury, do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, a więc tym ciekawsze będzie poznanie nie tylko jej wyglądu, ale i treści. Sporym utrudnieniem jest na pewno brak numeracji stronic w indeksie nazw gatunkowych, a także spisu literatury uzupełniającej i podstawowej. Trudno jest także dopasować podpisy z legendy do zdjęć na wkładkach, gdyż nie ponumerowano kolejnych fotografii. Wkradło się również wiele błędów drukarskich, co jednak w minimalnym tylko stopniu obniża poziom tej pozycji. Dlatego warto po nią sięgnąć, a jeszcze lepiej nabyć na własność, gdyż wydawnictwa tego typu zdarzają się dosyć rzadko, a informacje w nich zawarte posłużyć mogą nie tylko jako pomoc hodowlana, ale także jako pierwszy krok do zainteresowania się bliżej zoologią.
Marcin Grabski
Wacław Jaroniewski – „Jadowite węże świata. Atlas”. Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, 1988, stron 144, kolorowych tablic XXXII, cena 580,- zł.
W recenzji książki „Płazy i gady Polski” M. Młynarskiego, a była ona pisana 17VII11988 roku, stwierdziłem, że mamy do czynienia z najnowszą publikacją w tym zakresie. A tymczasem, już następnego dnia pojawiło się w księgarniach Gdańska czwarte wydanie znanej i cenionej pracy W. Jaroniewskiego dotyczącej jadowitych gadów świata. Pojawiło się, by po bardzo krótkim czasie zniknąć z półek. Musi być jakaś przyczyna, która powoduje, że książki wydawane w wielotysięcznych nakładach (nakład najnowszego wydania wynosi 50 000 egzemplarzy) i o relatywnie wysokich cenach charakteryzują się w naszych sklepach księgarskich nader efemerycznym czasem „leżakowania” znajdując wielu nabywców. A jeszcze nie tak dawno, bo na początku lat siedemdziesiątych, H. Szarski recenzując wspomnianą wyżej pozycję, wtedy jeszcze o nieco odmiennym tytule, na łamach czasopisma „Wszechświat”, pisał, iż wydawca chyba przecenił ofiologiczne zainteresowania społeczeństwa wydając ją w nakładzie 20 tys. egzemplarzy. I chyba miał sporo racji, skoro ja sam kupując II wydanie dokonałem tego w rok po jej ukazaniu się w zwykłej księgarni. A mogłem to zrobić z powodzeniem znacznie później. W teraźniejszych czasach wydać to się może nieprawdopodobne, ale tak wtedy naprawdę było. Wszystko jednak ulega zmianom, kolejne wydania książek również.
Malpolon monspessulanus zmienia skórę
Rzut oka wystarczy, aby się przekonać o pewnych zmianach, jakie zaszły od czasu pierwszego wydania. Po krótkim wstępie i omówieniu sylwetki węża w dawnej literaturze naukowej napotykamy dział, którego treść wybiega poza to, co sugeruje nam jego tytuł – „Wąż jako symbol medycyny i farmacji oraz handlu”. Ukazanie wielkiej roli węży w wierzeniach starożytnych ludów począwszy od Sumerów (bo dopiero stąd datują się pierwsze, pisane na glinianych tabliczkach pismem klinowym teksty), jest niezmiernie ciekawe. Wyjaśnia poniekąd obecny stosunek ludzi do tych gadów, bardzo niechętny i nie pozbawiony różnych uprzedzeń, a wynikający najczęściej z nieznajomości ich biologii gadów i nadmiernego demonizowania ich postaci. Układ pozostałej części książki właściwie nie uległ poważniejszym zmianom, tylko tekst w pewnych miejscach uaktualniono, zgodnie z obecnymi wiadomościami, które w ostatnim okresie narastają w sposób lawinowy. Mamy więc przegląd ważniejszych bezkręgowców i kręgowców, których przedstawiciele gromadzą w swych ciałach lub aktywnie przekazują innym zwierzętom produkowane przez siebie trucizny. W tym miejscu, przy okazji omawiania jadowitych żab z rodzajów Phyllobatew i Dendrobates, autor mógł wspomnieć o niedawno odkrytym gatunku – Phyllobates łerribilis, którego jad wielokrotnie przewyższa swą mocą działanie substancji toksycznych gatunków pokrewnych. Charakterystyka węży wymaga dwu drobnych korekt. Rodzaj Dynilysia wcale nie jest najstarszy. Znane są węże kopalne pochodzące z dolnej kredy (Dinilysia pochodzi natomiast z górnej). Przy termoregulacji trzeba było zaznaczyć istnienie gatunków będących w stanie generować ciepło dzięki pracy własnych mięśni. Mowa tu o pewnych dusicielach, których samice opiekując się złożonymi jajami są w stanie; oczywiście w pewnym tylko zakresie, regulować temperaturę ciała. Są to jednak drobiazgi bez większego znaczenia. Systematyczny przegląd jadowitych węży oraz jaszczurek jest osią opracowania, a charakterystyka jadów oraz zasady udzielania pierwszej pomocy, łącznie z piśmiennictwem i indeksem zamykają część pisaną. Dla osób wyjeżdżających do krajów tropikalnych pomocny może się okazać wykaz węży jadowitych zgrupowanych zgodnie z ich rozmieszczeniem na odpowiednich kontynentach. Bliżej pragnąłbym zatrzymać się przy charakterystyce systematycznej, bowiem powinna być ona w kolejnych wydaniach znacznie rozszerzona, a w niektórych miejscach wręcz wymaga uaktualnienia zawartych w niej danych. Ogólnie znany jest fakt, iż funkcjonalny podział węży skorelowany jest z charakterem uzębienia. Wyróżniono cztery grupy – Aglypha, Opistoglypha, Proteroglypha i Solenoglypha. Powszechnie przyjęło się uważać, że jedynie wśród przedstawicieli trzech ostatnich grup możemy doszukiwać się form jadowitych. A tymczasem od dawna jest to nieprawdą. Dla niektórych paradoksem może się wydać to, iż w grupie Aglypha również występują węże jadowite, a jeden z nich – Rhabdophis tigrinus wytwarza jad będący w stanie zagrozić życiu pokąsanego. Głęboko umiejscowione zęby, po których spływa jad, tylko w sprzyjających warunkach mogą dosięgnąć ciała ofiary. Tymczasem opisano kilka przypadków pokąsania ludzi przez ten gatunek, w tym jeden zakończony tragicznie. Przy bliższych badaniach okazało się, że jad zaskrońca tygrysiego wywiera destrukcyjne działanie na mechanizm krzepnięcia krwi, a więc zbliża się w swym działaniu do wydzieliny produkowanej przez dysfolida Dispholidus typus. Nie powinno zabraknąć miejsca w przyszłym wydaniu na opis i rysunek tego gatunku. Pora przejść do następnej grupy, jaką jest Opistoglypha. Dwa najbardziej znane gatunki – Dispholidus łyphus i Thelotonis kirtlandi zostały dokładnie scharakteryzowane i przedstawione na rysunkach. Autor podaje, że przeciwko jadom węży z tej grupy nie produkuje się surowic. Jest to nieścisłe, ponieważ taka surowica (przeciwko dysfolidowi) jest produkowana przez South African Institute for Medical Research, P. O. Box 1038, Johannesburg. Trudności w ekstrakcji sprawiają, że jest ona produkowana w niewielkich ilościach. Według mnie w przeglądzie Opistoglypha powinno było znaleźć się miejsce dla pozostałych, poza mapolonem Malpolon monspessulanus, europejskich gatunków. Wprawdzie ich jad nie jest niebezpieczny, a i rozmiary paszczy raczej uniemożliwiają wbicie zębów jadowych w ciało człowieka, to jednak ich pospolite występowanie na terenach południowej Europy stwarza naszym turystom, w dobie masowych wyjazdów, okazję do zetknięcia się z nimi. Chodzi tu o dwa gatunki – Telescopus fallax i Macroprotodon cucullatus. Dokładny opis tych form w połączeniu z rysunkiem być może zaoszczędziłby niektórym osobom stresów i niepokojów z powodu ukąszenia przez znanego sobie z dokładnego rysunku węża. Wstrząsy psychiczne, jakim ulegają niektórzy ludzie, którym się to przydarzyło, nie są czczym wymysłem. Uwagi dotyczące części opisowej chciałbym zakończyć na zdradnicowatych, bo odnośnie rodzin Viperidae i Crotalidae nie mam większych zastrzeżeń. Systematyka węży z grupy Proteroglypha ulega ustawicznym zmianom, stąd też nawet niedawne publikacje tracą aktualność.
Co też zaniepokoiło Naja oxina?
Przy opisie tej grupy użyto natomiast starej systematyki. Węże lądowe zgrupowane zostały w rodzinie Elapidaex, z podziałem na Elapinae i Dendroaspinae. Do rodziny Hydrophiidae włączono węże morskie, dzieląc je na Laticaudinae i Hydrophiinae. Zajmijmy się bliżej formami lądowymi z grupy Proteroglypha. Według badań przeprowadzonych w ostatnich latach wszystkie lądowe węże z grupy Proteroglypha podzielono na dwie rodziny – Elapidae i Hydrophiidae ( grupujące dawniej, jak wyżej widać, wyłącznie gatunki morskie). Okrojenie dawniejszej rodziny Elapidae do 16 lądowych rodzajów i jej podział na Elapinae i Bungarinae nie zostało uwzględnione przez naszego autora. Wszystkie pozostałe formy lądowe z tej grupy zaszeregowano do rodziny Hydrophiidae, a ściślej po podrodziny Oxyuraninae (30 rodzajów). Również i tych zmian nie dopatrzymy się w krajowym wydaniu. Wszelkie dalsze nieścisłości są konsekwencją trzymania się prac dawniejszych autorów. Jeżeli już jestem przy lądowych gatunkach z grupy Proteroglypha, nie od rzeczy będzie omówienie najistotniejszych przetasowań, jakie zaszły w ostatnim czasie. Warto poinformować o tych zmianach z dwu powodów. Po pierwsze pisał o nich P. Sura na łamach Przeglądu Zoologicznego (tom XXIX, zeszyt 4 1985 r) przy okazji omawiania książki będącej najbardziej aktualnym spisem lądowych Proteroglypha w tamtym czasie, której autorem jest P. Gollay. Wypadało więc oczekiwać wprowadzenia tych zmian do krajowego wydania, tak się jednak nie stało. Może zobaczymy je w przyszłości? Drugą okolicznością przemawiającą za taką prezentacją jest nieznajomość obecnej systematyki tej grupy zwierząt przez niektórych autorów prac zamieszczanych w różnych czasopismach (por. np. artykuł L. Lisa – nr 2-3 „Akwarium” z 1987 r), wynikającą po części z utrudnionego dostępu do najnowszej literatury obcojęzycznej. Wskazałem zasadniczy podział zdradnicowatych, pora przejść do szczegółów. Z konieczności ta prezentacja ograniczy się do wyszczególnienia rodzajów lądowych Proteroglypha. Cyfry w nawiasach oznaczają liczbę gatunków.
Rodzina zdradnicowate – Elapidae Podrodzina – Bungarinae
Aspidelaps (2)
Boulengerina (2)
Bungarus (13)
Dendroaspis (4)
Elaspoidea (7)
Hemachatus (1)
Naja (8)
Ophiophagus (1)
Paranaja (1)
Pseudohaje (2)
Walterinnesia (1) Podrodzina – Elapinae
Calliophis (10)
Maticora (2)
Micruroides (1)
Micrurus (53)
Parapistocalamus (1) Rodzina – Hydrophiidae Podrodzina – Oxyuraninae
Acanthophis (3)
Aspidomorphus (3)
Austrelaps (1)
Cacophis (3)
Cryptophis (2)
Demansia (6)
Denisonia (4)
Drysdalia (4)
Echiopsis (2)
Elapognathus (1)
Furina (2)
Glyphodon (3)
Hemiaspis (2)
Hoplocephalus (3)
Loveridgelaps (1)
Micropechis (1)
Neelaps (2)
Notechis (2)
Ogmodon (1)
Oxyuranus (2)
Pseudoechis (6)
Pseudonaja (6)
Rhinoplocephalus (1)
Salomonelaps (1)
Simoselaps (10)
Suta (1)
Toxicocalamus (9)
Tropi dech is (1)
Unechis (8)
Vermicella (2) Powyższe zestawienie ukazuje ogrom zmian, jakie dokonały się w tej grupie węży. Dotyczy to szczególnie gatunków australijskich, które są bardzo intensywnie badane w ostatnich latach. Strona ilustracyjna prezentuje się na ogół dobrze. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro część z nich została wykonana przez nieżyjącego już, niestety, W. Siwka. Autorem kilku innych jest A. Balcerzak. Ustępują one wyraźnie rysunkom Siwka. Nie wiem np. skąd Pan Balcerzak czerpał wzory przy rysowaniu dysfolida. Ale to już jest sprawa marginesowa. Sądzę, iż nie trzeba będzie zachęcać miłośników gadów do kupna tej książki. Tym, którzy się spóźnili, pozostają jedynie antykwariaty lub miejskie bazary.