Rozmowa z Panem Aleksym Mojem, współtwórcą czasopisma „Akwarium”
Historia naszego dwumiesięcznika „Akwarium” zaczęła się przed 28 laty. Dzisiaj do rąk Czytelników trafił 100 numer czasopisma, wydrukowany w 35-tysięcznym nakładzie. Przed laty nakład pierwszego numeru wynosił zaledwie 1000 sztuk. „Akwarium” stworzyło czterech ludzi: Aleksy Moj, Henryk Kilka, Józef Pilarczyk i Karol Gabryś. Oni to przygotowali pierwsze numery, nawiązali współpracę z Zygmuntem Lorecem, pisali artykuły, starali się o wydrukowanie czasopisma.
Pan Aleksy Moj posiada legitymację członkowską PZA z numerem 4, jest Honorowym Członkiem Polskiego Związku Miłośników Akwarium, posiada Złotą Honorową Odznakę PZA.
Pan Aleksy Moj doskonale zna historię polskiej akwarystyki i naszego czasopisma. Od 1984 roku znowu pomaga przy tworzeniu poszczególnych numerów. – Jak wyglądała praca przy pierwszych numerach „Akwarium”! – Cała czwórka o której Pan wspomniał stanowiła pierwszy komitet redakcyjny. Spotykaliśmy się w mieszkaniu prezesa ZG – a był nim wówczas Józef Pilarczyk – składaliśmy się po 10 złotych na kawę i jakieś ciastka – wszystko to przygotowywała nam Pani Pilarczykowa i dyskutowaliśmy o czasopiśmie. Musieliśmy liczyć tylko na siebie, wówczas żaden naukowiec z nami nie współpracował. Chcieliśmy popularyzować akwarystykę, stąd myśl utworzenia pisma o zasięgu ogólnokrajowym.
Archiwalne już zdjęcie. W środku (w okularach) Józef Pilarczyk, obok Henryk Kilka i Aleksy Moj. Odnotujmy: był to rok 1966.
Sami pisaliśmy artykuły, sami robiliśmy zdjęcia, wówczas oczywiście tylko czarno-białe, załatwialiśmy druk w Chorzowskiej Powielarni. I tutaj taka smutna refleksja – przed 28 laty nie mieliśmy papieru na druk „Akwarium” i dzisiaj też tego papieru nie mamy. Tylko wtedy chodziłem razem z Józefem Pilarczykiem po sklepach i wykupowaliśmy papier kancelaryjny, potrzebny na druk. Na te parę tysięcy można było to zrobić… Dzisiaj inna technika, inny papier – kupić go trudno, a Ministerstwo Kultury i Sztuki przydziału dać nie chce.
– Nie odpowiada nawet na prośby i pisma oficjalne Związku w tej sprawie. Wracajmy jednak do historii.
– Pierwszy numer do którego okładkę projektował Pan Bogdan Drożdżewski, wydrukowaliśmy w 1000 egzemplarzach, cztery następne miały już nakład 5 tysięcy, później drukowaliśmy 8 tysięcy, a więc i nakład i zainteresowanie akwarystyką systematycznie rosły. Powiększało się też grono naszych współpracowników. Zaczęli pisać do „Akwarium”: Mirosław Celler, Henryk Jakubowski, Helmut Krosny, Ryszard Bielawski, Stanisław Sitko, Jan Choczewski. Ten ostatni był zakonnikiem i to on właśnie założył później Oddział w Krakowie.
– Pan natomiast założył Oddział w Chorzowie.
Redakcyjna codzienność – każdy numer wymaga wielu prac przygotowawczych
– Tak. 4 września 1955 roku. Wtedy nazywało się to Koło Polskiego Związku Miłośników Akwarium. Chciałem zawsze popularyzować to piękne hobby. Tworząc Koło – do którego wówczas należało 230 członków i każdy z nich miał zniżkę na prąd – i pisząc w czasopiśmie. Ujawniając tajniki hodowlane, pisząc o chemii wody która dla wielu była istną abrakadabrą, przedstawiając nowe ryby sprowadzane do naszego kraju – zyskiwaliśmy zwolenników.
W chwilę po podpisaniu do druku pierwszej książki. Zdjęcie historyczne. Od prawej naczelny – Marek Mierzwiak, bez brody (po lewej) autor – Krzysztof Wiechecki.
– Jednak nie przez cały czas był Pan w składzie redakcji…
– Rzeczywiście, do końca roku 1975. Wówczas to niektórzy koledzy bardziej zaczęli patrzeć na to jaki stopień naukowy ma autor czy współpracownik przed nazwiskiem, niż myśleć o artykułach dla szerokiego grona akwarystów. Wróciłem do redakcji w 1984 roku.
– To już nasza wspólna historia. Zaczynaliśmy razem nadrabiać ponad roczne zaległości, mając do dyspozycji dwa artykuły na krzyż i dobre chęci. Powoli nadrabialiśmy opóźnienie. Razem zrobiliśmy 28 numerów „Akwarium”, a następne numery już są w druku. Kiedy podjąłem się tej pracy wiedziałem, że mogę liczyć jedynie na parę osób, ale z tego wąskiego grona Pan był niewątpliwie najważniejszy. Staraliśmy się, aby czasopismo było ładniejsze i ciekawsze.
Bez Pani Aliny Latosińskiej, która dwoi się i troi, żeby przepisać teksty, rozkolportować czasopismo, załatwić pocztę, zaopatrzyć redakcję w niezbędne materiały, życie (redakcyjne) byłoby bardzo skomplikowane.
– Tworząc „Akwarium” nie myślałem, że będzie ono w przyszłości tak wyglądało. Mimo ubogiej poligrafii prezentuje się ono całkiem nieźle a jeżeli chodzi o artykuły fachowe i o poziom pisma, najlepiej będzie zacytować członków Kolegium Redakcyjnego, którzy w grudniu ubiegłego roku spotkali się w Chorzowie 1 wysoko ocenili wartość tekstów, które publikujemy. Dr Ryszard Bielawski po wiedział nawet, że takiego czasopisma nie musimy się wstydzić i przed zagra nicą.
– Chciałbym, żeby to nie była tylko kurtuazja. Nie chcę nudzić Czytelników trudnościami, z jakimi się spotykamy, ale gdyby nie one „Akwarium” ukazywałoby się terminowo i byłoby jeszcze ładniejsze. Dziękując za rozmowę chciałbym życzyć Panu dużo zdrowia, a wszystkim akwarystom następnych 100 – jeszcze ciekawszych numerów „Akwarium”.