Pierwsze w Polsce rozmnożenie piranii czerwonej
Serrasalmus nattereri
(Kner, 1859)
Henryk Jakubowski
|
Zadzwonił telefon – „Czy chce Pan zobaczyć narybek piranii? – rozmnożyły się właśnie w akwarium mojego syna”. – Pojechałem. Marcin Kobierzycki – uczeń szóstej klasy, interesuje się biologią. Mieszka razem z ojcem w centrum Łodzi i ma kilka akwariów. Ojciec Marcina jest bardzo zajęty lecz chętnie popiera zainteresowania syna. W głównym pokoju dość dużego mieszkania znajduje się klejone akwarium (150x60x45 cm) obudowane tak, że tworzy ładny dekoracyjny mebel. Miał to być elegancki zbiornik urządzony w stylu holenderskim, niestety rośliny zostały powyrywane i pogryzione na drobne kawałki. Pływały one teraz po powierzchni. Jedynie po środku zachowało się trochę roślin – tworzą one obecnie granicę rewirów dwóch par wyrośniętych (ponad 18 cm) piranii. Akwarium jest bardzo silnie oświetlone lecz kożuch z postrzępionych roślin powoduje, że panuje w nim półmrok. Każda para „stoi” nad płytkim dołkiem za wśród roślin na powierzchni pływa sporo drobnego narybku. To ostatni wylęg, nie ma już gdzie go przełożyć. W dwu innych zbiornikach znajduje się około 500 sztuk już prawie centymetrowych małych ryb. Jest to narybek z dwu poprzednich tareł. Dorosłe piranie nie interesują się młodymi, pilnują swych rewirów i nieustannie zalecają się do siebie. Są bardzo płochliwe i Marcin prosi aby nie zbliżać się do akwarium i nie wykonywać gwałtownych ruchów. „Skąd masz te ryby?” – Ojciec kupił je od znajomego hodowcy w kwietniu, jako prezent na Wielkanoc, a już w czerwcu było pierwsze gniazdo i młode.
Ten młody człowiek jako pierwszy w Polsce rozmnożył piranię czerwoną.
„Znaczy, że mają dobre warunki. Jak je karmiłeś?” – Dostawały mięso wołowe i cielęcinę, najczęściej serce cielęce. Przynosiłem im również ryby ze stawu (karasie srebrzyste), ale nie chętnie je atakowały. Początkowo piranie były bardzo wystraszone i nie chciały jeść. Musiałem często wyjmować z akwarium nie zjedzone resztki. Dawniej im dawałem duże kawałki mięsa, a one je rozszarpywały, teraz gdy siedzą parami daję im mięso pokrojone w kawałki, takie na jeden kęs.
Dorosła pirania w pełnej krasie.
„Czy zawsze były takie spokojne?” – Ależ nie, proszę zobaczyć, na jednej z ryb widać zabliźnioną już ranę – po prostu pogryzły się. Często miały postrzępione płetwy, ale ich okaleczenia szybko się goją. Ręki nigdy nie atakowały, dopiero gdy samiec pilnował gniazda był bardzo agresywny i atakował wszystko, nawet przez szybę.
„Jaką wodę masz w akwarium?” – Zwyczajną, taką z kranu, ale zmiękczam ją w ten sposób, że do filtra wkładam woreczki z wymieniaczem jonowym (produkcji „Zoolek”). Nie badałem nigdy wody, ale przypuszczam, że jest dość miękka. Mam bardzo dobry filtr – tato kupił szwajcarski Rena 406 o wydajności około 200 litrów na godzinę. Teraz w komorze filtru jest węgiel aktywny. Temperatura stale 27′ C, czuwa nad tym termoregulator.
Mniej więcej w tym miejscu piranie złożyły ikrę.
„Mówiłeś, że są bardzo płochliwe, czy nie niepokoi ich zapalanie i gaszenie światła?” – Akwarium jest bardzo silnie oświetlone, 6rur jarzeniowych (40 W) i 4 żarówki (60 W), ale zastosowaliśmy wyłącznik, który zapala lampy stopniowo i po 14 godzinach również je powoli je wyłącza.
„Rzeczywiście warunki masz bardzo dobre. Kiedy zauważyłeś, że ryby mają zamiar przystąpić do tarła?” – Jak już mówiłem, początkowo ryby były bardzo płochliwe. Kiedy już się cieszyłem, że się oswoiły, zaczęły być agresywne wobec siebie i wtedy nastąpił podział akwarium na rewiry. Niedługo potem piranie zaczęły niszczyć rośliny – chciałem już je wyłowić bo żal mi było pięknych roślin, ale potem pomyślałem, że są to piranie roślinożerne i pozostawiłem je w spokoju. Dopiero wtedy gdy zaczęły kopać doły, podejrzewałem, że mogą mieć tarło. Nie wiedziałem czy są to pary; teraz już wiem który jest samiec, a która samica. Nie ma u nich zauważalnego dymorfizmu płciowego. Ryby pociemniały i rozpoczęły wybieranie piasku z dołka pyszczkami. Chyba bardziej pracowity jest samiec. Średnica dołka wynosiła około 18 cm czyli odpowiadała długości ryby. Wreszcie wieczorem rozpoczął się taniec godowy. Samica ustawiła się nad dołkiem, a samiec podpłynął do niej z boku skonie, tak aby sięgnąć wyprężoną i wygiętą płetwą odbytową pod brzuch samicy. W tym czasie wszystkie płetwy miał naprężone i wykonywał drgające ruchy. Wyglądało to tak jakby chciał zapłodnić samicę wewnętrznie. Następnie samica złożyła ikrę – kilka do kilkunastu ziarenek, wypłynęła z dołka i zaraz wróciła. Ryby krążyły nad dołkiem i sceny powtarzały się wielokrotnie. Biaława, opalizująca ikra przykleiła się do piasku. Opiekę nad ikrą podjął samiec.Energicznymi ruchami powodował przepływ wody, co za tym idzie i zwiększone natlenienie. Samica się tym nie interesowała i nie przeszkadzała samcowi.
Kilkudniowy narybek piranii czerwonej.
Zdjęcia Janusz Hereźniak
Ikra po napęcznieniu stała się przezroczysta. Pierwszą ikrę po około dwu godzinach przeniosłem łyżką wraz a piaskiem do innego akwarium z tą samą wodą. Zapewniłem tam temperaturę 27′ C, ruch wody i dobre napowietrzenie. Po dwu dniach ikra zaoczkowała, a następnego dnia zaczęły się wylęgać larwy. Przez następne dwa dni rybki odżywiały się zapasami z woreczka żółtkowego. W tym czasie miały one silną tendencję do ukrywania się w rogach akwarium lub przy ziarenkach żwiru. Początkowo karmiłem je wymoczkami a po trzech dniach podawałem już drobne oczliki. Młode ryby jeśli są głodne żerują dość gwałtownie, a po najedzeniu się opadają na dno i odpoczywają. Młode piranie rosną szybko i już po miesiącu osiągają około 1 cm długości. Są bardzo wrażliwe na spadki temperatury i giną w temperaturze 22′ C. Nieodporne są również na brak tlenu. W akwarium gdzie nie ma pływających roślin są bardzo płochliwe i często wyskakują z wody. Po dwóch miesiącach pojawia się u nich czerwona plamka na płetwie odbytowej. Chyba w tym czasie te ryby są najładniejsze.
„Piranie są obecnie modne i cena ich w sklepach jest bardzo wysoka – czy nie obawiasz się, że będziesz bogaty?” – Mam bardzo poważne kłopoty z wykarmieniem ryb, uczę się i nie mam czasu ani możliwości aby chodzić po pokarm, muszę plankton kupować i gdyby nie pomoc ojca, ryby byłyby stale głodne. Mam nadzieję, że zdołam uciułać na motorynkę lub motorower.
No cóż, można pogratulować Marcinowi – miał niewątpliwe szczęście, ale również potrafi wykorzystać okazję. Jak wiadomo uzyskać ikrę nie jest sztuką – trzeba jeszcze ryby wychować. On potrafił to zrobić.
Łódź, 30.10.87 r.
|