Trafił do naszych rąk kalendarz, który w mieszkaniach, obok akwariów, będzie zapewne ozdobą. Wiem, że posiada go olbrzymia rzesza akwarystów. Kalendarz będzie służył nie tytko do określania dat. Jest również swego rodzaju książką, i dobrze. Tak powinno być. Każdy kalendarz powinien popularyzować dziedzinę, którą reklamuje. Przypuszczam również, że mógł przysporzyć nowych zwolenników naszemu hobby. Piękne zdjęcie paletki na czołowej stronie zachęca do zakupu. Autorami tekstów pod barwnymi fotografiami są: A. Moj, K. Wiechecki i M. Mierzwiak, który jest zarazem autorem artykułu wprowadzającego do kalendarza. Traktuje on o dziejach ruchu akwarystycznego w Polsce. Artykuł znakomicie pozwala zorientować się w całości zagadnienia, Przedstawia najważniejsze fakty i daty z nim związane. Jest rzetelnie napisany i dobrze by było, gdyby każdy akwarysta znał krótką historię naszej akwarystyki. Ze swej strony mam niewielką uwagę. Z tekstu, we fragmencie dotyczącym związkowych sklepów akwarystycznych wynika, że tylko „Wiwarium” w Chorzowie prowadzi wysyłkową sprzedaż towarów. Tak jednak nie jest; sklep w Bydgoszczy również ją prowadzi. Powracając do tekstów pod zdjęciami, opisują one ryby – cesarska tetra, naskalnik Marliera, mieczyk Hellera, barwieniec czarny, pyszczak płaskogłowy, karaś złoty, żwawik czerwieniak, akara pomarańczowopłetwa, motylowiec, miedzik obrzeżony, szczelinowiec długi, brzanka różowa. Nie chcąc robić natłoku nazw, celowo ominąłem nazewnictwo łacińskie. Opisy pozwalają początkującemu akwaryście rozpocząć hodowlę poszczególnych gatunków ryb. A. Moj i M. Mierzwiak napisali to w sposób przystępny i zrozumiały.
Fot. Marek Uhrlik
Mam natomiast kilka uwag dotyczących tekstów K. Wiecheckiego. i Nie wziął pod uwagę, że pisze dla wszystkich, w tym dla dzieci i młodzieży. Nie rozumieją oni takich określeń jak – „tektoniczne jezioro”, „litoral skalny” czy „otwory urogenitalne”. Należało zrobić wyjaśnienia w tekście lub nie stosować takiej terminologii – pisać prościej. Można było np. napisać, że jezioro tektoniczne to takie, które powstało na skutek ruchów skorupy ziemskiej, a litoral skalny to przybrzeżna strefa wód o stromym, skalistym dnie. Nie każdy też wie, że pyszczak i „Mbuna” to mieszkańcy skał w jeziorze Malawi. Jest jeszcze kilka takich niejasności, np. atrapy jajowe. W opisie pyszczaka płaskogłowego jest bardzo poważny błąd. K. Wiechecki pisze – „Na płetwie ogonowej widoczny jest wyraźny rysunek atrap jajowych…”. Pragnę zwrócić uwagę, że atrapy jajowe znajdują się na płetwie odbytowej. Teraz zdjęcia. Autorami ich są: B. Ziarko, K. Wiechecki i J, Korafewski. Tutaj sytuacja odwrotna jak przy tekstach. Najpiękniejsze zdjęcia są K. Wiecheckiego, w drugiej kolejności J, Koralewskiego. Najgorsze zdjęcie to mieczyk – B. Ziarko. Ryba z uszkodzoną płetwą, korzenie wyrwanej rośliny i wiszący kał na Eichhornia azurea szpecą, W dodatku podczas fotografowania szyba akwarium była zakurzona, a może i woda nie była krystalicznie czysta. Szkoda, że marzec jest długi – 31 dni i przez ten czas trzeba będzie oglądać marne zdjęcie. Fotografia cesarskiej tetry, również B. Ziarko jest odwrócona. Ryby pływają do góry brzuchem. Przypuszczam, że jest to wina Zakładów Graficznych, a może grafika opracowującego kalendarz. W sumie kalendarz jest dobrą pozycją akwarystyczną i trzeba sobie cenić, że w ogóle został wydany. Mam nadzieję, że moje uwagi przyczynią się do poprawienia jakości przyszłego kalendarza, a zapewne wszyscy chcemy aby ukazywał się w każdym roku. „Kalendarz akwarystyczny – 1988”. Wydawca: Zarząd Główny Polskiego Związku Akwarystów i Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. Chorzów – Toruń 1988. Nakład 30 tys. egz. Cena zł 450,-. Bielsko-Biała XI.1987 r.
Waldemar Moszczyński
Do Polskiego Związku Akwarystów
Chodząc po księgarniach w poszukiwaniu nowego kalendarza, przypadkiem natknąłem się na kalendarz wydany przez dwie bardzo poważne instytucje: Zarząd Główny Polskiego Związku Akwarystów i Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Kalendarz spodobał mi się, chociaż przy jego zakupie nie kierowałem się zainteresowaniami, gdyż nie jestem akwarystą, I wszystko byłoby dobrze gdyby nie ten styczeń. Karta poświęcona styczniowi Waszego kalendarza przedstawia cesarską tetrę, nawet dwie i dobrze, ale dlaczego muszą one pływać do góry brzuszkami. Chociaż w sumie wcale mnie to jednak nie dziwi, bo skoro tyle spraw u nas jest postawionych do góry nogami, to dlaczegóżby rybki nie miały pływać do góry brzuszkami. A zresztą może Wydawnictwo dało mi w ten sposób do zrozumienia że w tym roku obowiązuje inny punkt widzenia. Głowiąc się nad tą przewrotnością przesyłam słowa uszanowania zarówno dla Związku jak i dla wielebnego Uniwersytetu.
Tomasz Dudek Tychy
Włodzimierz Juszczyk – „Płazy i gady krajowe”. Część 1 – Wiadomości ogólne. Część 2 – Płazy. Część 3 – Gady. PWN, Warszawa 1987, stron 838, nakład 40 000 egz., wydanie II zmienione, cena 890 zł. 14 lat mija od chwili, gdy ukazało się pierwsze wydanie „Płazów i gadów krajowych” Włodzimierza Juszczyka. Zniknięcie tej książki z półek księgarskich w ciągu kilku miesięcy było świadectwem ukrytych do tej pory możliwości rozwojowych amatorskiego ruchu herpetologicznego, jak również stwarzało okazję do jej ponownego wydania w znacznie unowocześnionej formie w oparciu o najnowszą literaturę. Wydawać by się mogło, że kilkanaście lat to zbyt mało, aby mogły się dokonać jakieś poważniejsze zmiany w naszych zapatrywaniach na stan krajowej herpetofauny, jednak bardzo pobieżny rzut oka na spis treści zmusza do zmiany tego poglądu. Również zwiększenie objętości obecnego wydania o ponad 100 stron dobitnie świadczy o ciągłym wzroście zasobu wiedzy na ten temat.
Fot. Marek Uhrlik
W części pierwszej, obejmującej wiadomości ogólne, uaktualnieniu uległ dział omawiający rozmieszczenie płazów i gadów na terenie naszego kraju. Przedstawiono również zarys metodyki, techniki i dokumentacji fizjograficznych badań herpetologicznych, których brak było w wydaniu pierwszym. Wreszcie w dziale obejmującym cykl roczny zamieszczono przebieg zmian w modzelach godowych samców płazów bezogonowych. Część druga, która zawiera charakterystykę płazów, powiększyła się o opis nowego gatunku stwierdzonego przez Borkina, który wśród okazów żab brunatnych pochodzących z terenów naszego kraju, a przechowywanych obecnie w Instytucie Zoologicznym A.N. ZSRR w Leningradzie stwierdził obecność jednego okazu należącego do gatunku Rana dalmatina. Tak więc długoletnie spory między herpetologami zostały zakończone, zaś występowanie żaby dalmatyńskiej w Polsce stało się faktem. Dodać należy, że w 1986 roku pojawiła się w Przeglądzie Zoologicznym informacja o obecności tej żaby na obszarze południowo wschodniej Polski, jednak biorąc pod uwagę to, iż w tym czasie omawiana książka znajdowała się w druku, nie było możliwe uwzględnienie w niej tego doniosłego wydarzenia. W części trzeciej dotyczącej gadów włączono opis jaszczurki zielonej Lacerta Wndis, jako gatunku należącego do fauny polskiej. Należy jednak zaznaczyć, że od momentu, w którym forma ta została odkryta, brak jest nowszych danych na ten temat. Jest natomiast rzeczą pewną, że gatunek ten nie występuje w miejscu, w którym został odkryty. Spośród innych zmian wprowadzonych w obecnym wydaniu uwagę zwraca umieszczenie czarno białych zdjęć na końcu każdego tomu. Tak więc w przypadku konieczności odszukania żądanej ilustracji, nie jesteśmy zmuszeni do wertowania książki, co niestety było nieuniknione przy korzystaniu z pierwszego wydania. In plus należy zaliczyć umieszczenie obszernej bibliografii obejmującej pozycje cytowane w tekście. W wydaniu z roku 1974 wykaz cytowanej literatury ograniczał się do pozycji podstawowych, co w dużym stopniu utrudniało dotarcie do prac, które zostały pominięte w tym wykazie. Przeglądając jednak obecny wykaz nie doszukałem się pracy Bernatta z 1966 roku oraz paru innych pozycji. Trzeba zaznaczyć, że kilka bardzo ważnych prac wydanych w ostatnich latach nie zostało w ogóle zacytowanych. Jest to tym dziwniejsze, że prace te dotyczą spraw, które nie doczekały się w polskiej herpetologii szerokiego potraktowania. Jako przykład może służyć praca Szafrańskiej z 1978 roku omawiająca wybrane aspekty populacyjne naturalnych zgrupowań jaszczurki zwinki Lacerta agilis w zbiorowiskach leśnych. Prac z zakresu ekologii populacyjnej krajowych gadów można policzyć na palcach jednej ręki, dlatego też tego typu pominięcia nie powinny mieć miejsca. Podobnie ma się rzecz z płazami. W bibliografii nie spotkałem się zarówno z pracą Ryszkowskiego i Truszkowskiego (1975), która omawia pewne zależności pomiędzy zwierzętami bezkręgowymi a płazami, jak również z bardzo obszerną pracą Kowalewskiego wydaną w 1978 roku i dotyczącą cyklu rocznego płazów na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej. Wypadałoby powiedzieć parę słów o stronie graficznej książki. Niestety, nie należy ona do najlepszych. Miękkie okładki oraz słaby klej, który został użyty, nie wróżą książce długiego żywota. Jest rzeczą charakterystyczną, że PWN raczy nas od pewnego czasu książkami, których wykończenie można delikatnie określić jako liche, zaś wszelkie wyjaśnienia próbujące szukać przyczyn takiego stanu rzeczy w obecnej sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstwa są nie do przyjęcia z uwagi na fakt wydawania przez to wydawnictwo pewnych książek charakteryzujących się wysokim poziomem wydawniczym Niniejsze uwagi w żaden sposób nie mogą zmniejszyć wartości dzieła, z którym zapoznać musi się każdy poważnie traktujący swoje zainteresowania herpetologiczne. Sądzić również należy, że wysoki nakład umożliwi każdemu miłośnikowi płazów i gadów zapoznanie się z tą pozycją.
Jacek Błażuk
Z ŻYCIA PZA * Z ŻYCIA PZA
Przedstawiamy…
Zbigniew Walczak do kaliskiego Oddziału PZA zapisał się w roku 1977. Hodował różne ryby, a od czterech lat tak na serio zabrał się za hodowlę pawich oczek. No i posypały się sukcesy. Najpierw wicemistrzostwo Polski, a w latach 1986 i 1987 był Mistrzem Polski Hodowców Gupików, sukces niewątpliwy. Kiedy odwiedziłem Zbigniewa Walczaka właśnie wrócił z Jastrzębia, gdzie prezentowane przez niego ryby zajęły drugie miejsce, a on od organizatorów dostał wspaniały puchar z węgla. Tych pucharów z różnych konkursów w domu Pana Zbigniewa Walczaka jest sporo. Ale najważniejsze, oczywiście, są ryby. Dlatego też zaraz po powitaniu zadałem to proste pytanie: Co trzeba robić, aby osiągnąć takie wyniki? Odpowiedź też w zasadzie była prosta; na początku trzeba mieć kilkanaście par, z tych ryb odkłada się najładniejsze, najokazalsze samice i później do wyrośniętego narybku dodaje się kilka samców. Znowu odkłada się najładniejsze i czeka na narybek. Każdorazowo wyselekcjonowuje się najładniejsze okazy i te przeznacza się do rozrodu.
Mistrz Polski Hodowców Gupików w latach 1986, 1987 Zbigniew Walczak przed jednym z akwariów hodowlanych
Tak więc odpowiedni dobór i wybór – oto recepta na sukces. W akwariach dużych i mniejszych pływało kilkaset pawich oczek mieniąc się różnymi kolorami. Poprzez odpowiednie krzyżowanie i późniejszą selekcję niektóre z tych okazów przysporzą hodowcy sławy i splendoru. Kiedy już naoglądałem się tych wspaniałości usiedliśmy przy kawie i porozmawialiśmy trochę o akwarystyce w Kaliszu. A jako, że przyszedł jeszcze też wieloletni członek PZA Pan Wiesław Wicha, opinie i spostrzeżenia były różne. Oddział PZA, tak kiedyś prężny, teraz jakby umierał. Ludzie nie mają gdzie się spotykać. Dom Kultury przy którym akwaryści działali, od kilku lat jest w remoncie i jak się zorientowali, nie za bardzo będą mogli później szukać tam oparcia. Gdyby byli sekcją działającą przy tej placówce kulturalnej to co innego. Poszukiwania mecenasa z lokalem trwają od kilku lat. Na razie bezskutecznie. Żaden zakład, żadna spółdzielnia mieszkaniowa nie chce przygarnąć akwarystów. Nie ma lokalu, a więc nie ma wystaw, kontakty między hodowcami coraz uboższe i tak z dnia na dzień zorganizowany ruch akwarystyczny ginie. Do tego dochodzą jeszcze różnego rodzaju pretensje do sędziów, którzy zdaniem moich rozmówców niezbyt dobrze, może czasami zbyt obiektywnie sędziują konkursy pawich oczek i to co miało cieszyć – smuci, to co miało łączyć – dzieli.
Wiesław Wicha i Zbigniew Walczak czasami godzinami dyskutują o rybach.
Fot. autor
A przecież tradycje akwarystyki w Kaliszu są bogate. To tutaj Leszek Szajowski zorganizował pierwszy konkurs Pawich Oczek. Zorganizowano tych konkursów dziesięć i na tym koniec. Stagnacja, wyczekiwanie na lepsze jutro. Może w przyszłości będzie lepiej, gdy znajdzie się opiekun, który udostępni pomieszczenia dla akwarystów zrzeszonych w naszym Związku, może Zarząd w Kaliszu wykaże więcej inicjatywy. Cieszy to, że Zbigniew Walczak ma tak wspaniałe ryby, które mogą przynieść mu chlubę nie tylko w naszym kraju, martwi ginąca tradycja i niewesołe perspektywy. Gratulując jeszcze raz zdobycia tak zaszczytnych tytułów przez Zbigniewa Walczaka myślę, że do grodu nad Prosną powrócą lepsze czasy. Wszak akwarystów tam wielu i to niezłych.
Marek Mierzwiak
WYSTAWA W JAROSŁAWIU
W dniach 4-17 października 1987 r. Oddział PZA w Jarosławiu zorganizował VI Wystawę Ryb i Roślin. Wystawa odbyła się w Miejskim Ośrodku Kultury w Jarosławiu. Wzięło w niej udział 23 wystawców, którzy wystawili swe ryby i rośliny w 46 akwariach wystawowych i 2 dekoracyjnych. Mała liczba wystawców była spowodowana brakiem wystawców z innych oddziałów (mimo wysłania już w kwietniu informacji i zaproszeń; jak się zorientowaliśmy, w niektórych oddziałach PZA nawet nie poinformowano członków oddziału o wystawie w Jarosławiu).
Obrazki z akwarystycznej wystawy w Jarosławiu
Wyróżniono 3 akwaria: 1) kol. Tadeusza Deca – wystawił Trichogaster leeri 2) kol. Józefa Mickowskiego – wystawił (Iriatherina werneri 3) kol. Piotra Gackiewicza – wystawił pielęgnice
Wypada w tym miejscu złożyć podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że wystawa (ciesząca się sporym zainteresowaniem mieszkańców Jarosławia) odbyła się, a w szczególności kol. kol. Henrykowi Kotulskiemu, Bronisławowi Żyle i Jackowi Bieli. Na szczególne wyrazy wdzięczności zasługuje dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury mgr Jan Aab, który z wielką życzliwością podchodzi do wszelkich spraw związanych z pracą oddziału i udziela nam na każdym kroku jak najdalej idącej pomocy. W 1989 r. nasz Oddział pragnie zorganizować kolejną wystawę. Mamy nadzieję, że nie zostanie ona zbojkotowana przez wystawców z innych oddziałów.
Wojciech Skowroński
Kluczbork 1987.07.06
Wielce szanowni Adresaci:
W.P. Generał Kiszczak
Minister Spraw Wewnętrznych
Jego Ekscelencja Glęp
Kardynał
Teleekspres
Telewizja Polska
Pozwalam sobie zwrócić się do Wielce-szanownych Adresatów w bardzo ważnej z mojego punktu widzenia sprawie. Parę tygodni temu zauważyłem w Telewizji Polskiej program prowadzony przez Panią redaktor o hobbistach. Między innymi pokazany był hobbista, który przywiózł do Polski, zdaje się do Warszawy żarłoczne ryby z Brazylii PIRANIE. Co się stanie jeżeli z jakiejkolwiek przyczyny owe PIRANIE zostaną wypuszczone do Wisły, bądź jakiegokolwiek zbiornika wodnego na skutek „humanitaryzmu”, „żartu”, bądź znudzenia się hodowlą. Na pozór błahe zagadnienie może spowodować fatalne, nieodwracalne skutki w ekologii europejskiego, a nawet i azjatyckiego kontynentu. Kto wie ilu jest obecnie takich bezmyślnych „hobbistów” w kraju względnie w państwach Europy. Strach pomyśleć o nieprzewidywalnych skutkach dla gospodarki wczasowej, rybnej, przecież nie będzie możliwości wyeliminowania PIRANJI ze środowiska. 189 Bezmyślni „hobbiści”, wielbiciele przyrody spowodowali zawiezienie do Europy AIDS, stonki ziemniaczanej, a do Ameryki Południowej wrubla i pszczół, do Australii królika? Tylko że te objekty nie sprawiały bezpośredniego zagrożenia dla człowieka. W danym przypadku zniknie możliwość kąpielisk dla dzieci, do rzeki nie wejdzie zwierzę, bo będzie pożarte. Pewnie, że taka sytuacja nie zaistnieje natychmiast, ale specjaliści mogą to obliczyć dokładnie. Powinna była wogule zniszczyć ryby służba celna! Pani Redaktor programu powinna była natychmiast zalecić podobne działanie! Mam 63 lata, skutków „hobbistycznej hodowli PIRANII” nie obejrzę, ale nie życzę jeszcze jednego „upominku nieodpowiedzialnych hobbistów” dzieciom przyszłości i kontynentowi Euroazjatyckiemu. Piranie stanowią gorsze niebezpieczeństwo dla Europy od każdej broni posiadanej indywidualnie. Tylko troska o przyszłych zmusiła mnie do zajęcia uwagi Wielceszanownych adresatów pozornie błahym zagadnieniem.
Z poważaniem i życzeniami Lek. med. (Nazwisko i adres znane redakcji)