Dwa miesiące wakacji roku 1989 spędziłem w stanie Ohio, co stało się okazją do zapoznania się z amerykańskimi sposobami uprawiania akwarystyki. Stan Ohio leży w północnej części Stanów Zjednoczonych, przylega do Wielkich Jezior rozciągających się między Stanami Zjednoczonymi a Kanadą. Jest zlokalizowany na wschodnich krańcach Równin Centralnych, jego wschodnia część należy już do przedgórza Appalachów. Graniczy ze stanami: Pensylwania, Wirginia Zachodnia, Kentucky, Indiana, Michigan oraz z Kanadą (prowincją Ontario). Naturalne granice stanu wyznaczają: na północy , wielkie jezioro Erie, na południu i południowym wschodzie – rzeka Ohio. Powierzchnia 107 tys. km, główne miasta: Columbus (stolica stanu, 566 tys. mieszkańców), Cleveland (547 tys.), Cincinnati (370 tys.), Toledo (344 tys.), Akron i Dayton. Jest to stan wysoko rozwinięty gospodarczo, gęsto zaludniony, odznacza się wysoko rozwiniętym przemysłem i rolnictwem (pod względem wielkości produkcji przemysłowej Ohio zajmuje trzecie miejsce w USA, po stanach Kalifornia i Nowy Jork). Nazwa „Ohio” jest pochodzenia indiańskiego i oznacza ,”coś wielkiego” (tak Indianie zamieszkujący te tereny nazywali rzekę Ohio, od której wziął nazwę stan).
Brama wejściowa do Sea World w Aurora, Ohio
Basen – symulacja rafy koralowej
Zapoznanie ze stanem akwarystyki w Ohio rozpocząłem od odwiedzenia sklepów zoologicznych w Englewood i Dayton. Porównanie z poziomem naszych sklepów nie wypada dla nas źle. Zaopatrzenie w ryby słodkowodne nie jest rewelacyjne, znam wiele sklepów polskich zaopatrzonych znacznie lepiej. Jak i u nas, sporo jest ryb jajożyworodnych, pielęgnicowatych (zwłaszcza z jezior Tanganika i Malawi) i kąsaczowców, inne grupy są reprezentowane skromniej. Natomiast do akwarystyki morskiej, niestety dzieli nas olbrzymia przepaść. Wprawdzie okazy są znacznie droższe niż słodkowodne (przeciętnie ryby słodkowodne kosztują od kilku do kilkunastu dolarów za sztukę, morskie od około pięćdziesięciu do stukilkudziesięciu dolarów), ale bogactwo jest tu imponujące: ryby koralowe, krewetki, kraby, koralowce, rozgwiazdy, ukwiały, strzykwy i inne zwierzęta morskie. Ogromne znaczenie dla rozwoju akwarystyki morskiej ma dostępność zestawów do sporządzania wody morskiej (mieszanin soli) oraz urządzeń do filtrowania i odpieniania wody morskiej. Niestety, poziom akwarystyki morskiej w naszym kraju jest żenujący (można powiedzieć wręcz, że jej nie ma) i wypada żywić nadzieję, że uda się go choć nieznacznie poprawić.
Efektowny skok delfina do zawieszonej piłki
Występy tresowanych delfinów butlonosów (Tursiops truncatus)
Nie ma istotnych różnic w zaopatrzeniu sklepów w Polsce w i Ohio w pokarmy i leki dla ryb i innych zwierząt. Sprzęt (brzęczyki, filtry, oświetlenie itp.) jest łatwiej dostępny, ale wcale nie lepszej jakości. Popularne są sztuczne rośliny, zwłaszcza dla akwariów morskich, choć mnie osobiście taki pomysł nie zachwyca, uważam, że piękna żywych roślin w akwarium nie da się niczym zastąpić. Ciekawym, choć kosztownym novum jest możliwość zamówienia akwarium wraz z wyposażeniem i pełnym urządzeniem (podłoże, woda, ryby, rośliny), według wymagań klienta. Literatury akwarystycznej w Ameryce rzecz jasna nie można porównać z polską. U nas jakiekolwiek książki o tematyce akwarystycznej są niedostępne w księgarniach. W Ameryce przeważa literatura dla początkujących, przy prawie zupełnym braku fachowych, ambitniejszych prac, zatem jej poziom jest znacznie niższy od osiągalnej u nas literatury wydawanej w NRD czy Czechosłowacji. Jak wygląda przeciętny amerykański akwarysta? Otóż nie ma on zbyt wygórowanych ambicji. Nie rozmnaża ryb ani innych zwierząt (tym zajmują się wyspecjalizowane firmy), akwarium urządza jedynie w celach dekoracyjnych, nie ma dużej wiedzy o okazach których chowem się zajmuje. Ale nie można tego obrazu zbytnio generalizować – spotykałem akwarystów rozmnażających ryby uważane przez nas za problemowe np. paletki, nie dla zysku jednak (wyhodowanie ryby kosztuje znacznie drożej niż zakupienie jej w sklepie) lecz dla własnej satysfakcji. Żywy pokarm pozyskują jak my, łowiąc go siatkami w stawach i fontannach. Poziomem fachowym ci hodowcy nie odbiegają od naszych, nierzadko mogą imponować wiedzą i doświadczeniem. Ekspozycje akwariowe w muzeach historii naturalnej (zwiedziłem takie muzea w Dayton i Cleveland) służą do zapoznania zwiedzających z ojczystą fauną, są zazwyczaj skromne (kilka zbiorników) i pokazują ryby wyłącznie krajowe (np. różnych przedstawicieli bassowatych (Centrarchidae) czy szczupakowatych (Esocidae)). Spośród innych zwierząt prezentowane są w akwariach płazy i gady, również krajowe. Uzupełnieniem są preparowane okazy ryb różnych gatunków, występujących w stanie Ohio, ’ zaopatrzone w opisy ze szczegółowymi informacjami o ichtiofaunie stanu. Na marginesie, stan środowiska naturalnego w Ohio jest zły, bardzo zanieczyszczone jest jezioro Erie (w wielu miejscach obowiązuje zakaz kąpieli), podobnie jest w rzece Ohio i wielu innych rzekach. Także powietrze na tym, bardzo silnie uprzemysłowionym, obszarze jest skażone.
Na scenę wkraczają orki (Orcinus orca)
Shamu w efektownym pokazie unosi w powietrze swego trenera
Bardzo mile będę wspominał wizytę w ogrodzie zoologicznym w Cincinnati, położonym na wzgórzu nad malowniczą doliną rzeki Ohio. Dumą Zoo są białe tygrysy. Ogród jest zadbany, interesujący ale nie przerasta poziomem ani urodą naszego Zoo we Wrocławiu. Przeciętny jest poziom ekspozycji ryb słodkowodnych ale imponujący – w części fauny morskiej. Najciekawszą częścią wystawy jest staw urządzony w stylu japońskim, z różnymi odmianami złotych rybek i karpi ozdobnych. Wizyta w stanie Ohio byłaby niepełna bez zwiedzenia Sea World (Świat Morza) w Aurora k. Cleveland (nie mylić z Cleveland Aquarium, opisanym w Akwarium 5-6/86 str. 159-164). Akwaria, choć niezbyt imponujące ilością i bogactwem gatunków, zawierają jednak kilka ciekawostek – m.in. symulacja rafy koralowej ze sztucznym falowaniem, duży zbiornik pokazujący wybrzeże pacyficzne Ameryki Północnej (ryby, rośliny, sztuczne falowanie i przybój). Nie one jednak zapadają najgłębiej w pamięć i nie one robią największe wrażenie. Sea World nastawiony jest głównie na widowiska: pokazy jazdy na nartach wodnych, tresura fok, morsów, wyder morskich, delfinów i orek. Niezapomniane wrażenia pozostawiają na zwiedzających występy czterotonowej głównej gwiazdy Sea World – orki imieniem Shamu. Wydaje mi się jednak, że nie umiejętności wieloryba (choć niemałe), lecz jego niezwykłe piękno gra tu najważniejszą rolę. Doprawdy, kształt i ubarwienie orki mogłyby być ’ przedmiotem zachwytu dla poetów, ale najpiękniej wygląda ona oglądana na własne oczy, zdjęcia czy filmy nie robią takiego wrażenia. O dobrej opiece nad zwierzętami świadczy duży sukces hodowlany Sea World w Cleveland – otóż tutaj miał miejsce pierwszy w historii udany poród orki w niewoli. Urodzona przez Shamu orka, nazwa na Baby Shamu („dziecko Shamu”) występuje obecnie w innej placówce Sea World, w Orlando na Florydzie. Nie sposób opisać zachwytu, w który wprawiło mnie zwiedzanie Sea World – pozostaje mi jedynie polecić tym wszystkim, którzy będą mieli możli wość, odwiedzenie stanu Ohio, może nie najciekawszego w USA ale z pew nością godnego uwagi.