Z jaszczurką murową kojarzą mi się miłe wspomnienia z wycieczki na południe Szwajcarii, do kantonu Ticino. W miejscowości Lugano, tuż przy granicy z Włochami, znajduje się swoisty park, a może raczej ogród, w którym pomieszczono kilkadziesiąt miniaturowych modeli zamków, klasztorów i kościołów – wierne kopie najsłynniejszych obiektów całej Szwajcarii. Ten baśniowy obiekt, zwany oficjalnie Swissminiatur Melide-Lugano, jest dużą atrakcją dla turystów. Chodząc po nim, podziwiałem precyzję wykonania zaledwie metrowej wysokości budowli, gdy w pewnym momencie, na dachu jednej z nich zauważyłem wygrzewającą się w słońcu jaszczurkę. Była oddalona ode mnie zaledwie o półtora metra i nie przejawiała żadnego strachu; mało tego- w pewnym momencie zapolowała na pasikonika, który raptem wylądował w jej pobliżu. Zaintrygowany tym faktem, zacząłem baczniej przyglądać się następnym obiektom i okazało się, że niemal co trzecia budowla miała swojego „właściciela”. Jaszczurki najspokojniej siedziały na daszkach, fosach, balkonach i murach obronnych, nic sobie nie robiąc z przechodzących turystów. Inna sprawa, że turyści zachowywali się bardzo kulturalnie i żadnemu z nich – choć pochodzili z różnych stron świata- nie przyszło do głowy niepokoić sympatyczne gady. Mimo woli pomyślałem sobie, co by się stało z takim obiektem u nas?
Po obejrzeniu kilkunastu jaszczurek, utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to Podarcis muralis – jaszczurka murowa. Zachęcony tym „odkryciem” postanowiłem poczynić obserwacje na innych terenach, bardziej naturalnych. W tym celu urządzałem wędrówki w okolicach Lugano i Locarno, oraz wzdłuż brzegów Lago Maggiore. Pobrzeże tego uroczego jeziora, którego tylko mała część należy do Szwajcarii, a reszta do Włoch, zabudowane jest luksusowymi willami, należącymi do elity finansowej. Okazało się, że jaszczurki murowe lubią przebywać w obrębie osiedli ludzkich, bo znajdowałem pojedyncze sztuki wygrzewające się na schodach ogrodowych, murkach ozdobnych i pniach palmowych. W terenach nie zamieszkanych, a więc na brzegach lasów, zboczach skalnych i łąkach, występuje większa różnorodność gatunków. Kilkakrotnie dostrzegałem jaszczurkę zieloną, a raz nawet padalca. Jednak jaszczurki murowe przeważały ilościowo. Ich obserwacja sprawia dużą przyjemność, gdyż są zwierzętami ruchliwymi, mało bojaźliwymi i jeśli tylko nie wygrzewają się na słońcu, to na pewno zajęte są polowaniem na owady.
Miniaturowy zamek – „mieszkanie” jaszczurki murowej
U spotkanych samców zauważyłem dwa typy wzorów plam na grzbiecie i bokach. Jedne miały grzbiet bardzo słabo cętkowany, przedzielony czarnym pasem biegnącym wzdłuż kręgosłupa, boki pokryte wyraźnym czarnym wzorkiem. U drugich cały grzbiet i boki pokryte były drobnymi, czarnymi cętkami. Podstawową barwą obydwu form jest brąz; strona brzuszna od żółtej do czerwonej. Podobne różnice znalazłem u jaszczurek murowych zasiedlających teren ogrodu botanicznego na Izole di Brissago. Jak dostały się na tę cudowną wyspę, trudno powiedzieć bo jest – jak na możliwości tak drobnych zwierząt- oddalona dość znacznie od brzegów Lago Maggiore. Samice były pozbawione plamistych wzorków; na brązowym tle grzbietu ciągnęły się trzy wąskie i słabo zaznaczone czarne linie, boki tułowia niewiele różniły się od części grzbietowej.
Być może, wielu Czytelników chciałoby zapytać, ile tych jaszczurek złowiłem i ile dowiozłem do kraju. I tu muszę ich rozczarować. Nie łowiłem i żadnej nie przywiozłem do Polski. Mam taki zwyczaj, że zachowuję się w danym kraju tak, jak tego wymagają tamtejsze przepisy. A trzeba wiedzieć, że Szwajcarzy są uczuleni na tle ochrony przyrody. I ja to uszanowałem.
Wiele lat temu, nie pomnę już ile, obdarowany zostałem przez doktora Ryszarda Bielawskiego (jeszcze w PAN-ie, przy ul. Wilczej w Warszawie) parą jaszczurek murowych. Pielęgnacja ich sprawiła mi wiele radości, a to na skutek wyjątkowo łatwego kontaktu tych miłych zwierząt z opiekunem. Już po dwóch tygodniach mogłem je karmić pensetą, chociaż – prawdę mówiąc nie wymagały tego. Polowały ochoczo na wszystko co się ruszało i miało odpowiednio małe rozmiary. Oczywiście najwięcej zjadały mączników i świerszczy, bo te miałem zawsze pod ręką z własnej hodowli. Ale, jeśli tylko pozwalała na to pora roku przynosiłem im z ogrodu nie tylko różne gatunki owadów, ale także ich gąsienice. Trzeba było widzieć, z jakim zapałem rzucały się na suto zastawiony stół. Ich ruchliwość i tak dość znaczna, wzmagała się wtedy dwukrotnie. Za uciekającą ćmą potrafiły gonić po najbardziej stromych ścianach dekoracji i wyciągać ofiarę ukrywającą się w szczelinach kamiennego podłoża. Nie jest nudno, kiedy patrzy się na terrarium z jaszczurkami murowymi.Jednak moje szczęście nie trwało zbyt długo. Robiłem co trzeba, żeby przygotować zwierzęta do wiosennego rozrodu i sądząc po kondycji, wszystko przebiegało po najlepszej drodze. Tymczasem, jedno zwykłe niedopatrzenie zniweczyło moje nadzieje. Wiosną, pewnego słonecznego dnia, wyniosłem terrarium do ogrodu i nie zauważyłem, że drzwiczki są nie domknięte. Oczywiście jaszczurki uciekły, ku mojej wielkiej rozterce.
Podarcis muralis -jaszczurka murowa
Rozmnażanie murówek w niewoli było wielokrotnie odnotowywane. Można je zaliczyć do grupy gadów łatwiejszych w hodowli, naturalnie pod jednym stałym warunkiem, że będziemy spełniać ich potrzeby życiowe jak najlepiej. Za siedlisko służy im terrarium półsuche, o ścianach imitujących skałę. Na dnie „gruzowisko” kamieni, kilka roślin np. Sempervivum, Sedum, Tradescantia i kuweta z wodą. W rogu mała przestrzeń wilgotnego piasku, do którego samica składa jaja. Temperatura w dzień 25-30°, nocą 15-22°. Jak najwięcej słońca; w dnie pochmurne regularne naświetlenie. Na wiosnę samica składa do 8 sztuk jaj, które trzeba przenieść do inkubatora. W temperaturze 26-30° wylęg następuje po 45 dniach, nieraz dłużej. W chwili urodzenia młode mają zaledwie 3 cm długości. Karmimy je mszycami, mrówkami i muszkami owocowymi.