Akwarystyka morska zaczęła mnie interesować już w 1975 roku, kiedy to po raz pierwszy wpadła mi w ręce książka o faunie mórz tropikalnych. Od tej chwili usiłowałem ciągle pogłębiać wiedzę o zwierzętach zamieszkujących rafy koralowe. Nasza rodzima literatura w tej dziedzinie była i jest niesamowicie uboga, a właściwie to jej nie ma – czarna dziura, czyli kilka sprzecznych informacji. Pierwszy raz dorwałem się do porządnych wydań we wspaniałej bibliotece ojca europejskiej akwarystyki – EDVINA BRORS-SONA w 1984 roku w Malmó (Szwecja), który chętnie pożyczył mi kilka najciekawszych pozycji. Po roku sam założyłem pierwsze morskie akwarium. Wczesną wiosną zalałem dwustulitrowy zbiornik wodą podwójnie destylowaną i rozpuściłem w niej ok. 7 kg specjalnej soli morskiej. Na dnie zbiornika rozłożyłem 1,5 cm warstwę dobrze wypłukanego i wygotowanego żwirku o granulacji 2 – 4 mm. Zasolenie wody mierzone areometrem wynosiło 1,024. Następnie ułożyłem w akwarium kilka starannie wyczyszczonych, wymytych i dobrze wygotowanych korali (czystość korali jest bardzo ważna, ponieważ resztki polipów bardzo szybko się rozkładają, psując wodę). W akwarium zainstalowałem termometr, grzałkę oraz zrobiłem dość silne napowietrzenie, zamontowałem również duży zewnętrzny, bardzo wydajny filtr.
Ślimak nagoskrzelny
Od tego czasu całe akwarium normalnie funkcjonowało. Utrzymywałem temperaturę 24 – 25°C. Oświetlone było dwiema 20 W świetlówkami i dwiema 40 W żarówkami. Gdy wytworzyły się glony, wyłączyłem filtr i wsypałem trochę jaj solowca (Ąrtemia salina). Pod koniec lata pływały już dorosłe artemie. Jesienią wpuściłem pierwszych lokatorów przywiezionych ze Szwecji, były to dwa Chaetodon auriga (ok. 5 – 6 cm) i niebieski rak pustelnik. Przez pierwsze dwa miesiące nie było najmniejszych problemów. Zjadały wszystko, co im podałem, tzn.: oczliki, dafnie, jaja solowca i serce wołowe. Po ponad dwu miesiącach ryby zaczęły się inaczej zachowywać, staiy się nieufne, niekiedy chowały się, jadły nieco mniej – aż wreszcie padły. Myślałem, że na początek wziąłem zbyt trudne do utrzymania ryby. Nie zrażając się pierwszym niepowodzeniem, przywiozłem znów ze Szwecji następne ryby. Tym razem wybrałem łatwe w utrzymaniu Dascylus aruanus i parę Amphiprion frenatus. Na początku ryby czuły się dobrze. Dascylus wytrzymał tylko miesiąc, amphipriony ok. 3 miesięcy.
Rak pustelnik
W styczniu ’85 roku następna próba; przywiozłem z Hamburga parę nieco większych Amphiprion frenatus; jeden padł po 4 miesiącach, drugi żył ponad 6 lat. Przywoziłem jeszcze kilka razy ryby z Zachodu, zawsze w dobrym stanie, lecz nigdy poza tym jednym amphiprionem nie żyły więcej niż 4 miesiące. Były to różne gatunki: Chaetodon, Amphiprion, Dascylus, Balistes, Heniochus, Pomacentrus, były również krewetki, rozgwiazdy i ukwiały. Wszystko to zawsze padało po paru miesiącach, prócz pierwszego raka pustelnika i jednego amphipriona (pustelnik do dziś czuje się świetnie).
Amphiprion melanopus
Byłem już prawie zrezygnowany, gdy latem 1988 roku udało mi się wyjechać na zaproszenie do Egiptu nad Morze Czerwone. Zobaczyłem tam ogromną, żywą rafę koralową, czystą i nienaruszoną jeszcze przez cywilizację. Mogłem osobiście obserwować życie tej wspaniałej rafy. Przywiozłem stamtąd na próbę parę ryb: Pomacentrus, Chaetodon malannotus, Amphiprion bicinctus oraz raka pustelnika, dwa wężowidła i trzy małe ukwiały. Najkrócej żył Ch. malannotus, bo tylko 3 lata, reszta zwierząt żyje do dzisiaj. Od ’88 roku byłem jeszcze 8 razy nad Morzem Czerwonym w Egipcie i Sudanie. Przebywając tam starałem się jak najwięcej czasu spędzać na rafie koralowej, obserwując jej mieszkańców. Z tych obserwacji wyniosłem więcej wiedzy niż ze wszystkich publikacji, które wpadły mi w ręce. Wykorzystałem to częściowo wnosząc znaczne poprawki w moim akwarium.
Chaetodon fasciatus
Zrobiłem nowy zbiornik, nieco większy, około 270-litrowy, o zasoleniu 1,026. Cały tył akwarium wyłożyłem koralami, usunąłem filtr i zwiększyłem oświetlenie o dwie 20 W świetlówki. Czasami przywoziłem nowe zwierzęta do mojego zbiornika, które osobiście złowiłem. Odpowiednio dobrałem mieszkańców akwarium, są tam teraz między innymi: Chaetodon auriga, Ch. fasciatus z Ch. austriacus, Ch. larvatus zAmphiprion bicinctus, Canthigaster margaritałus, Pterois volitans, Pterois radiata, 3 Pomacentrus, Acanthurus nigricans oraz dwa duże ukwiały, 5 wężowideł, 2 raki pustelniki, 2 rozgwiazdy, 2 małe kraby, 4 ślimaki w tym 1 Cypraea tigris i 2 nagoskrzel-ne, kolorowe ślimaki.
Heniochus intermedius
Wszystko to jest ze sobą dobrze zżyte. Wreszcie nic nie pada. zwierzęta czują się wspaniale, większość z nich żyje już parę lat. Ukwiały nawet się rozmnożyły i było ich ponad sto, niestety zjadły je ryby. Najkrócej mam Pterois volitans i nagoskrzelne ślimaki, bo tylko 6 miesięcy. Podobno ryby przywożone na Zachód do sklepów, są transportowane w wodzie z ogromną ilością środków leczniczych. Moim zdaniem lekarstwa, w których są przewożone ryby, są przedawkowane i uszkadzają ich narządy wewnętrzne oraz pozbawiają je naturalnej samoobrony przed wszelkimi chorobami. Ryby, które złowiłem, nie znają żadnych leków. Przewożone są w czystej wodzie, wziętej prosto z morza. Ich transport trwa nieco ponad dwa dni i żadna sztuka nigdy nie padła. Wszystko dociera w znakomitej kondycji, a po wpuszczeniu do akwarium niemal natychmiast pobiera pokarm.
Pterois radiata
Zdjęcia autora
Kilka ryb i innych zwierząt przekazałem kolegom. Im również chowają się dobrze, choć wiele z nich nie jest łatwych w hodowli. Myślę tutaj o Chaetodon laryatus, Ch. semilantatus czy Ch. austriacus. Mieszkańców mojego akwarium karmię larwami ochotki, mrożonym oczlikiem i dafnią, tartym mięsem ryb, rurecznikiem (Tubifex), liofilizowanymi krewetkami oraz płatkowanym pokarmem -Tetra Marin. Utrzymywanie morskiego akwarium nie jest trudne. Trzeba je jedynie dobrze przygotować, wpuszczając do niego zdrowe zwierzęta. W moim akwarium nie używam w ogóle filtra ani odpieniacza białkowego, jest ono tylko silnie napowietrzone. Co pół roku wymieniam 1/5 część wody, a co miesiąc uzupełniam odparowaną wodę wodą destylowaną. Woda w akwarium jest bardzo czysta, na koralach nie gromadzi się prawie żaden osad, na dnie jest go tak niewiele, że trudno go zauważyć. Taki stan jest uzależniony od odpowiedniego dobrania mieszkańców akwarium i sposobu ich karmienia. Myślę, że mnie się to udało. Od kilku lat mam w domu wspaniały, duży zbiornik, w którym pływają fascynujące zwierzęta z mórz i oceanów. Niesamowite przeżycie móc obserwować ten cudowny świat.