Przeczytałem w „Akwarium” Pańskie uwagi odnośnie mojej książki „Moje akwarium”, a konkretnie jej fragmentu poświęconego Helostoma temminickii. Z jednej strony cieszy mnie jako autora, że są jeszcze czytelnicy, którzy tak żywo i szczegółowo reagują na to, co autor napisał. Z drugiej jednak strony uwagi Pańskie są krytyczne, zostały opublikowane i życzy Pan sobie mojej polemiki. Oto więc ona.
„Ryby w akwarium” zostały wydane pod koniec 1990 roku. Jeśli jednak zwróci Pan uwagę na wstęp do książki, to zauważy Pan datę czerwiec 1989. To jest data zakończenia prac nad książką przez autora. Przygotowanie do druku i sam druk trwał 2,5 roku. Takie wtedy były czasy. Tak więc w książce mamy stan wiedzy, co najwyżej z połowy 1987 roku. I to jest pierwszy punkt mojej polemiki – dziś szczegółowe, zamieszczone w książce opisy są już niekiedy przestarzałe. Przecież przez te kilkanaście lat akwarystyka nie stała w miejscu i tą poprawkę trzeba brać pod uwagę korzystając z mojej książki. W szczególności dotyczy to takich ryb jak gurami całujące, w wypadku których postęp hodowli akwariowej był szczególnie duży, Przechodząc do bardziej szczegółowych spraw. Książka pisana była głównie w oparciu o literaturę ( artykuły, inne książki). Jest to normalna praktyka przy tworzeniu tego typu opracowań. Nie ma bowiem autora, który osobiście byłby w stanie sprawdzić całe postępowanie hodowlane i rozmnożeniowe w wypadku dużej liczby tak różnych ryb. Ja osobiście nigdy gurami całującego nie rozmnażałem, zresztą przed rokiem 1987 w akwariach rozmnażano ten gatunek dość przypadkowo, a przynajmniej niewiele o tym pisano. I ten stan ówczesnej wiedzy przedstawiony został w książce. Dziś już jest inaczej. Można dyskutować, czy uwzględniłem wszystkie opublikowane przed 1987 rokiem poglądy na temat gurami całującego. Pewnie nie, ale starałem się zsyntetyzować to, co było mi dostępne. Zapewniam Pana, że w tamtych czasach nie było łatwo korzystać z literatury zagranicznej – kurs dolara(!), kłopoty ze sprowadzeniem zagranicznych czasopism.
Odnośnie niektórych bardziej szczegółowych Pańskich zarzutów:
nazwa rodziny Helostomidae została wzięta z monografii H.J. Richtera: „Das Buch der Labytinthfische”. Neuman Verlag, 1979. W tamtych czasach była to najpoważniejsze dostępne mi opracowanie tzw. Ryb labiryntowych. Dziś rzeczywiście w książkach akwarystycznych spotyka się raczej Helostomatidae lub wręcz Helostomadidae. Ta druga nazwa to ewidentny błąd. Natomiast moja szkolna znajomość łaciny podpowiada mi, że Helostomidae to według zasad tego języka prawidłowo – od Helostoma. Ale być może za Kelostomatidae kryje się jakiś „kruczek” priorytetu nieortograficznej nazwy w myśl nomenklatury zoologicznej. Gdyby jednak tak nie było, to Helostomatidae musiało pochodzić od Helostomatus lub od Helostomata. O takich rodzajach nie słyszałem. Rzecz jest na pewno do wyjaśnienia, ale nie w tej polemice, tylko na drodze studiów źródłowej literatury taksonomicznej. A może jednak monografia Richtera podaje nazwę prawidłowo, a późniejsi autorzy mylnie?
Długość ryb do 30 cm jest maksymalną i była obserwowana u osobników hodowlanych w stawach na Dalekim Wschodzie. Poza tym teks książki ( str. 228) wcale nie sugeruje, że dojrzałe osobniki muszą być tak duże. Podaje tylko, że w akwariach hoduje się przeważnie mniejsze, młodociane okazy.
Pańska obserwacja odnośnie dymorfizmu płciowego jest cenna. Niech Pan jednak pamięta, że przed laty nie było to takie oczywiste – przynajmniej w dostępnej literaturze.
To, że obecnie rozmnaża Pan gurami całujące regularnie wcale nie oznacza, że przed napisaniem tej książki było to takie częste. To samo dotyczy warunków rozrodu, wychowu narybku i jakości wody. Obserwacje Pańskie są bardzo cenne. Proszę jednak pamiętać, że przez te kilkanaście lat ryby mogły się znacznie przystosować do warunków akwariowych i obecnie ich rozród jest bez porównania łatwiejszy, niż przed laty. To normalne w akwarystyce.
Dlatego też sądzę, że posługując się książką napisaną kilkanaście lat temu nie można do niej w prosty sposób przykładać miary dnia dzisiejszego. Gdybym dziś pisał „Ryby w akwarium” opisy pielęgnacji i rozmnażania wielu gatunków wyglądały by zupełnie inaczej. Przecież nic nie stoi w miejscu, również pielęgnacja i rozmnażanie ryb. „Ryby w akwarium” są książką, która spełniła już swoje zadanie i z każdym dniem staje się coraz bardziej przestarzała. Istnieje potrzeba napisania nowej książki. Tylko kto ma to zrobić? A może Pan się podejmie?
Panie Profesorze
Dziękuję Panu za wyczerpującą odpowiedź na mój artykuł. Zrobiła ona na mnie hobbyście, duże wrażenie. Pozwoli Pan, że choć już nie w temacie gurami całujących, ale jednak będę nadal z Panem polemizował, choć teraz troszeczkę inaczej…
Nie dyskutowałbym ze stwierdzeniami zawartymi w książce, gdybym uważał ją za tak przestarzałą, jak Pan sugeruje. Nie sądzę, żeby spełniła już ona swoją rolę. Ona nadal uczy polskich akwarystów (jest dla wielu podręcznikiem) od lat, mimo że wiele zostało dokonanych odkryć i widać postęp w dziedzinie akwarystyki. Uczy nadal, pomimo ukazania się na naszym rynku wielu tłumaczeń i opracowań książek zagranicznych, traktujących o rybkach akwariowych. Sam Pan jednak wie, że opracowania (tłumaczenia) w wielu wypadkach nie przystają do polskich warunków (dostępne ryby, leki, sprzęt akwarystyczny itd.)
Po drugie i najważniejsze – są książki, które się nie starzeją, choć z upływem lat lepiej być może wyglądają w nowej szacie. Do takich właśnie należy pańska książka „Słodkowodne Ryby Akwariowe”. Wychowały się na niej gromady polskich akwarystów i mogłaby służyć jeszcze następnym młodym zapaleńcom..
Zaproponował mi pan napisanie nowej książki.Proszę zauważyć, że zwracam uwagę jedynie na nieścisłości związane z rybami, z którymi miałem już pewne doświadczenia i którymi się szczególnie interesowałem. Co do pozostałych nie zabierałem głosu, bo wiem o nich dużo mniej (o wielu natomiast nic), i szczerze mówiąc nie wiem, czy w pozostałych opisach znajdują się jakiekolwiek błędy? Nie czułbym się uprawniony, ani nie mam odpowiedniego przygotowania do podjęcia się napisania opracowania, które by podobnie jak pana książka obejmowało tak szeroki zakres wiedzy. Nie chcę też stawać w szranki z niekwestionowanym polskim autorytetem w sprawach akwarystycznych, którym jest właśnie pan. Niech Pan weźmie pod uwagę że jestem hobbystą, który poznał kilka gatunków ryb akwariowych. Myślę jednak, że nie warto rezygnować przedwcześnie ze swojego „dziecka” i pokusić się o napisanie drugiego wydania, korzystając z aktualnego stanu wiedzy na temat ryb akwariowych. Wielu akwarystów poszukując w księgarniach i sklepach zoologicznych książek, zapytuje właśnie o publikacje pana Kornobisa, czy Antychowicza, książki Hansa Maylanda, czy Mary Bailey traktując jako ciekawostki (zresztą drogie ciekawostki). Myślę, że również cale mnóstwo praktyków i teoretyków chętnie wsparłoby Pana w tym przedsięwzięciu, a zarazem wiele osób czułoby się zaszczyconych mogąc przyczynić się w jakikolwiek sposób do powstania nowego wydania pańskiej książki.
Życzę zadowolenia z dalszej pracy i jestem pewien, że będzie miał Pan ochotę jeszcze wiele rzeczy napisać i przedstawić swoim czytelnikom, do których i ja się zaliczam.