Posiadanie w domu ładnie urządzonego akwarium daje jego opiekunowi wiele satysfakcji. Przyjemność wynikająca z obserwacji zdrowych ryb i zwierząt, głownie ryb, zasiedlających nasz zbiornik, często jest okupiona obowiązkami związanymi z karmieniem, podmianą wody czy leczeniem chorych ryb. Ile satysfakcji może dać udane rozmnożenie naszych Okazów wie tylko ten, kto tego dokonał przy czym nie ma znaczenia czy udało się nam rozmnożyć ryby nazywane często bezproblemowymi np. jajożyworodne – gupiki, czy ryby zwane często problemowymi, które wymagają wody o szczególnych parametrach i wiele dodatkowych zabiegów. W mojej kilkudziesięcioletniej „akwarystycznej karierze” przeszedłem wiele etapów, aż prawie doszedłem do „akwarystycznego wtajemniczenia”. Hodowałem wiele bardzo różnych gatunków ryb, nie tylko tropikalnych, ale zawsze starałem się wyznaczać sobie jakiś cel, do którego zmierzałem- czasem latami. Był czas, gdy hodowałem, ale takie, które mogły startować w konkursach, gdy były to np. bojowniki, to takie, które czystością i intensywnością barwy i kształtem zadziwiały innych hodowców, a gdy były to pielęgnice, to takie, które patrzyły na mnie swymi ogromnymi, rozumnymi oczyma i z którymi „można było pogadać”. W końcu dopadł mnie bakcyl o nazwie Symphysodon, czyli paletki nazywane często „królami amazonii” lub „pływającymi klejnotami”. Na początku było wiele radości, bo ryby wielkości około 4 cm zakupiłem od znajomego tj, z dobrego źródła. Znajomy nie udzielił mi jednak żadnych wskazówek dotyczących karmienia i nie przestrzegł mnie przed czyhającymi pułapkami. W swej niewiedzy karmiłem swoje paletki tak jak inne wówczas posiadane ryby. Jadły wiec złowiony< w zarybionym stawie, plankton i zakupione w sklepie zoologicznym rureczniki. Po kilku tygodniach ryby pociemniały, przestały przyjmować pokarm i zaczęły chudnąc. Początkowo myślałem, że to parametry wody tak źle na nie wpłynęły. Zacząłem wiec wodę zmiękczać, ( choć w kranie miałem 5° twardości ogólnej – tmo), filtrować przez torf, dodawać garbników itp. Zabiegi te jednak nie poprawiły sytuacji, ryby zaczęły wydalać biały kał i w końcu musiałem się z nimi pożegnać. Nie dawało mi jednak spokoju pytanie: gdzie popełniłem błąd? Ponieważ jestem dociekliwy i uparty postanowiłem ponownie nabyć paletki. Ponieważ poprzedni hodowca nie posiadał ryb na zbyciu trafiłem do hodowcy z Chorzowa pana Andrzeja POLOCZKA. To od niego uzyskałem szereg informacji 0 przyczynach trapiących paletki chorób, a także o sposobach karmienia 1 pielęgnacji. Wówczas okazało się, że moje pierwsze paletki chorowały na kapilariozę – chorobę wywołaną nicieniami przewodu pokarmowego z rodzaju Capilaria (kapilaria). U młodych paletek, kapilarie powodują utratę apetytu – okazy zarażone nie przyjmują w ogóle pokarmu – pociemnienie skóry i wydalanie białego, ciągnącego się kału, w którym możemy ujawnić (pod mikroskopem) jaja kapilarii o charakterystycznym kształcie przypominającym beczułki. Nie leczone młode ryby skazane są na powolną śmierć. Okazy dorosłe radzą sobie lepiej i choć zarażone, wydalają kał z jajami kapilarii to przyjmują pokarm, co umożliwia nam podanie im wraz z pokarmem środka leczniczego. Zachodzi pytanie:, co zrobić, gdy ryby nie przyjmują pokarmu jak to się dzieje w przypadku kilkucentymetrowych – młodych – ryb. Moim zdaniem jest na to rada – zrobić wszystko by nie dopuścić do zarażenia. By ustrzec się kapilariozy musimy znać jej źródło. Tu dla nowicjuszy mogą zacząć się problemy. Przytłaczająca większość autorów opisujących kapilariozę podaje, iż zarażenie ryby następuje poprzez połknięcie zarażonego planktonu takiego jak: oczlik, rozwielitka, larwa ochotki czy wodzienia lub też rurecznika. Organizmy te są żywicielami pośrednimi, tzn. takimi organizmami, w których rozwijają się larwy kapilarii i są zdaniem autorów wielu artykułów ogniwem niezbędnym w cyklu rozwojowym kapilarii. A cykl ten (wg nich) wygląda następująco: ► zarażona kapilariami ryba wydala z kałem jaja ► jajo zostaje połknięte przez żywiciela pośredniego i w jego ciele ostatecznie tworzy się cysta z larwą kapilarii ► żywiciel pośredni zostaje połknięty przez zdrową rybę. W przewodzie pokarmowym ryby cysta zostaje strawiona a uwolniona larwa przekształca się w dojrzałą kapilarię. Tu jedna uwaga: by kapilaria mogła się rozmnażać musi dojść do zarażenia wieloma cystami, ponieważ kapilarię są organizmami rozdzielnopłciowymi (musi być samiec i samica). Z moich ponad dwudziestoletnich obserwacji wynika, że musi być jeszcze inna droga zarażenia, w której brak żywiciela pośredniego. Jak można wytłumaczyć w takim razie fakt zarażenia się kapilariami przez liczne młode 2 – 3 cm wielkości paletki, które nigdy nie były karmione planktonem ani nie przebywały w zbiorniku, w którym był wcześniej podawany plankton. Według mnie mogłyby być dwie możliwości wytłumaczenia tego faktu. 1. poprzez połknięcie jaj wydalanych z kałem przez dorosłe osobniki – rodziców, – u których możemy nie zaobserwować symptomów tej choroby, 2. poprzez połknięcie zarażonych larw solowca – naupliusów, – co jest już może fantazjowaniem, bo skąd w solance, w której wylęgają się solówce mogłyby się znaleźć jaja kapilarii. Jeżeli odrzucimy drugą możliwość jako nierealną (nie będę tu wchodził w szczegóły, gdyż wywód byłby zbyt długi i szczegółowy) wówczas chcąc uzyskać narybek, z którego wyrosną dojrzałe a co najważniejsze zdrowe okazy paletek musimy zrezygnować z karmienia ryb czymkolwiek co można złowić i to nie tylko w wodzie słodkiej. Zimą i wiosną tego roku (2002) karmiłem, swoje rozmnażające się pary oraz ryby, które dopiero, co dobierały się w pary, mrożonym krylem, kiełżem dorosłym solowcem (artemią) i garnelami (rodzaj krewetki) – organizmami słonowodnymi. Po kilku miesiącach stwierdziłem kapilariozę nie tylko u wyżej wymienionych osobników, ale również u ryb młodych pochodzących od rodziców karmionych wcześniej w/w mrożonkami. Młode te nie miały żadnej styczności z mrożonym pokarmem. Zaznaczam przy okazji, że ryby te nie były karmione żadnym słodkowodnym planktonem, żywym czy mrożonym od wielu lat. Wykluczam również możliwość zarażenia się młodych paletek od innych gatunków przyniesionych ryb, które mogłyby być nosicielami kapilariozy a które chorobę tę przechodzą bezobjawowo. Podsumowywując moje wieloletnie obserwacje muszę stwierdzić: 1. zarażenie kapilariami może nastąpić poprzez połknięcie jaj kapilarii – z pominieńciem żywiciela pośredniego, 2. długotrwałe mrożenie planktonu w temperaturze około – 20ºC nie zabija stadiów inwazyjnych kapilarii, 3. plankton słonowodny jest również źródłem zarażenia kapilariami. Mam wrażenie, że artykuł mój wywoła burzę głownie wśród autorów artykułów i książek traktujących o chorobach tych ryb. Jestem otwarty na uwagi i chętnie podzielę się mymi doświadczeniami chętnie też odpowiem na wszelkiego rodzaju listy.