Spotykany jest w małych zagłębieniach i rozlewiskach, czasowo zalewanych wodą, a przypadkowo także w mniejszych łożyskach rzek o zmiennym poziomie, uzależnionym od pory roku. Obszar zasiedlania jest stosunkowo mały i obejmuje argentyńskie pampasy od Rosario, poprzez niziny Rio, Parana do Buenos Aires. Wśród otrzymanych 5 sztuk młodych wachlarków mogłem wyraźnie odróżnić płeć. Szczęśliwym trafem były to 2 samce i 3 samice, a więc zestawienie jakiego należało sobie powinszować. Ryby miały nieco ponad 3 cm długości, ale po kilku tygodniach intensywnego karmienia czarnymi larwami komarów osiągnęły długość od 4 do 4,5 cm. Samce przejawiały czupurne usposobienie i często podpływały do siebie z napiętymi płetwami. Ich podstawową barwę stanowi czerń o odcieniu brunatnym. Szczególnie intensywnie zabarwione są płetwy. W zależności od kondycji i usposobienia lśnią głębokim odcieniem fioletu i purpury. Całe ciało i płetwy usiane są dużą liczbą biało-zielonych, niebiesko-zieionych lub niebiesko-turkusowych plamek. Owe plamki tworzą na ciele kilkanaście nieregularnych, pionowych pręg. Natomiast na zewnętrznej krawędzi płetwy grzbietowej plamki tworzą bardzo wyraźny szeroki pas poziomy. Podobna ozdoba występuje na zewnętrznej krawędzi płetwy odbytowej, chociaż rysunek jej nie jest już tak wyraźny. Obydwa rodzaje płetw są obrzeżone wąziutkim paskiem czerni. Po łych oznakach łatwo jest odróżnić młode, ale już dojrzewające samce. Również płetwa ogonowa posiada kilka łukowo wygiętych pasów. Szczególne piękno tej ryby objawia się w okresie godowym.
Wachlarek czarnopłetwy – u góry samiec, u dołu – samica
Samica jest niepozorna. Jej ciało ma barwę gliniasto-brunatną. Na tym tle widnieją ciemniejsze, brunatne plamki. Płetwy ozdobione są nieregularnym wzorem w odcieniu brunatno-czarnym. Podobnie wygląda narybek. Ryby umieściłem w zbiorniku o rozmiarach 80x40x30 cm. Dno wyłożyłem warstwą wygotowanego torfu ogrodniczego (bez domieszek nawozów sztucznych i wapna), o grubości 7 cm. Za całą ozdobę akwarium posłużyły mi dębowe korzenie wydobyte z zalewiska i odpowiednio spreparowane, tak, by nie sprzyjały rozwojowi drobnoustrojów. Czarne oryginalnie powyginane korzenie na tle ciemnobrunatnego torfu i bursztynowej wody tworzyły surową i rzadko spotykaną w akwariach scenerię. Tak wyobrażałem sobie biotop wachlarków i jak później miałem okazję skonfrontować z opisami ichtiologów, śledzących życie tych ryb na swobodzie – wyobrażenie moje było bliskie prawdy. Jedynym uchybieniem był torf, który w naturze zastępowany jest przez gliniasty muł, ale bałem się użyć tego materiału ze względu na łatwość zmącenia wody. Wodę dałem miękką (6°n) lecz bez dodatku garbników i kwasów, gdyż dość ich było w torfie i dębowych korzeniach. Akwarium stało w pokoju dość ciepłym, nie miało dodatkowego ogrzewania, w związku z czym temperatura wody wykazywała wahania w granicach 18- – 24°C. Jak się później przekonałem, wachlarki są wyjątkowo odporne na skoki temperatury i doskonale czują się w wodzie o ciepłocie od 15 do 30°C. Chodzi tylko o to, by spadki nie następowały zbyt gwałtownie. Karmienie wachlarków jest kłopotliwe o ile nie posiadamy larw komarów, które są podstawową karmą tych ryb. Inny, żywy pokarm jest zjadany mniej chętnie. Próby z podawaniem sztucznych i suszonych pokarmów wypadały niepomyślnie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności wachlarki otrzymałem pod koniec czerwca i o zdobycie larw komarów nie trzeba było zabiegać. Bardzo szybko zorientowałem się ile zjadają moje wachlarki. Były to ilości wystarczające dla kilkunastu innych ryb. Dwa samce o ile tylko nie były zajęte napinaniem płetw i demonstrowaniem siły i piękna – uganiały się bez przerwy za jedzeniem. Również samice polowały zawzięcie na czarne larwy komarów. Ryby rosły niemal w oczach. Pewnej soboty zobaczyłem przekopany torf jak również lekkie zmętnienie wody. Nasunęło mi to przypuszczenie, że ryby rozpoczęły tarło. Następnego dnia (niedziela!) miałem więcej czasu na przeprowadzenie obserwacji. Usiadłem cierpliwie przed akwarium, przygotowany na dłuższe czekanie. Tymczasem po niespełna pół godzinie miałem okazję obserwować pierwszy raz tarło wachlarków. Odbywało się ono w jednym z narożników, silnie ocienionym korzeniem dębu. Przebywająca tam samica zachowywała się inaczej, niż dotychczas. Niby polowała na larwy komarów, lecz nie o to tu chodziło. Była podekscytowana, czujna, ruchy miała szybkie. Odpływała w różnych kierunkach, a mimo to powracała na obrane miejsce. W krótkim czasie zjawił się samiec wspaniale ubarwiony. Widniejące na całym ciele plamki świeciły jak diamenty. Barwa ciała słała się głęboko czarna, z odcieniem purpury. Wyglądał przepysznie ze swymi napiętymi płetwami. Kilkakrotnie okrążył samicę i nagle ustawił się w pozycji pionowej. Po chwili zrezygnował jednak z tak niecodziennej postawy i jął ponownie krążyć wokół partnerki. Nie trwało to długo. Znowu przybrał pozycję pionową ale tym razem zaczął pyszczkiem bełłać torf, jakby próbując jego zawartości. Na ten znak podpłynęła samica i przylgnęła całym ciałem do partnera. Wśród drgań i gwałtownych ruchów płetw obydwie ryby pogrążyły się w torfie. Przebywały w nim kilkadziesiąt sekund. Miejsce to znaczone było niewielką chmurką poderwanego miału torfowego. Po tym czasie pierwszy ukazał się samiec. Płetwy miał złożone i wyglądał dość niepozornie. Za nim wyskoczyła samica. Nie trwało wiele i cały akt miłosny został powtórzony. Nie każde nurkowanie w torfie było wykonywane dość głęboko i przy płytszych zanurzeniach część ikry była widoczna na powierzchni torfu. Samica poprzez uderzanie ogonem przykrywała ją miałem torfowym. Jak później stwierdziłem, tarło może być przerwane na kilka godzin, by po tym czasie wystąpić z jeszcze większym nasileniem. Okres godowy przeciąga się do 2 tygodni i uzależniony jest od kondycji i wielkości partnerów. W tym okresie składanych jest kilkaset jaj. Nie zadałem sobie nigdy trudu, by je wyłowić i przeliczyć. Przeprowadzając pierwsze tarło wachlarka czarnopłetwego nie czekałem aż miną owe 2 tygodnie i z nadmiernej obawy o ikrę usunąłem ryby z akwarium już po 6 dniach. Zaraz po tym ściągnąłem za pomocą gumowej rurki niemal całą wodę i okryłem akwarium papierem. Zbiornik przeniosłem do pokoju hodowlanego, w którym panowała temperatura około 25°C. W miarę upływu dni torf podsychał coraz bardziej. Utrzymywałem go jednak w lekkiej wilgotności, skrapiając powierzchnię letnią wodą. Po 3 miesiącach napełniłem akwarium miękką, lekko kwaśną wodą (pH 6,5) o temperaturze 22°C. W ciągu kilku godzin narybek był wykluty. Wykarmienie go nie było trudne. Rozpocząłem od zadawania niewielkich ilości larw oczlików, później przeszedłem na bosminę i larwy komarów. Narybek rósł bardzo szybko. Po 2 tygodniach można było odróżnić płeć. Z opisanego tarła odchowałem 72 sztuki. Trudno mi stwierdzić, czy ten narybek pochodził tylko od jednej samicy, przypuszczam, że pozostałe też przystępowały do tarła. Tarlaki nie żyły zbyt długo. Po złożeniu ikry samica miała zapadniętą partię brzuszną i owe charakterystyczne przegięcia linii grzbietowej; Proces starzenia się osobników postępował równie szybko jak okres wzrostu i dojrzewania u młodych.