Hodowla ryb żyworodnych. jakkolwiek powszechnie uznawana za łatwą, przysparza obecnie akwarystom niemało kłopotów. Nie chodzi tu oczywiście o specjalne warunki i wymagania dotyczące pielęgnacji, pokarmu, składu chemicznego wody i rozmnażania, lecz o zdobycie tych ryb do hodowli. Ryby żyworodne można wprawdzie kupić w dowolnych ilościach w każdym sklepie zoologicznym, lecz odnosi się to wyłącznie do gupików, mieczyków i zmienniaków. W nabyciu takich ryb jak Poecilia velifera czy Poecilia latipinna napotykamy już na trudności, a do szczęścia zaliczyć trzeba zakup od dawna znanej rybki Heterantera formosa.
Co jest przyczyną tak małej popularności ryb żyworodnych i ich braku w sklepach? Pewnym wytłumaczeniem wydaje się być duża konkurencja ładniej i piękniej ubarwionych ryb z rodzin kąsaczowatych i karpiowatych. Bledsze w ubarwieniu ryby żyworodne zbyt długo przetrzymywane są w sklepach i stąd niekiedy nazywane „stróżami sklepowymi”. Ze względów czysto ekonomicznych, właściciele sklepów zoologicznych nie skupują więc ryb żyworodnych, bądź tylko w niewielkich ilościach.
Dla zdeklarowanych miłośników ryb żyworodnych oznacza to stałe poszukiwanie tych ryb, odwiedzanie i zaszczycanie co sobotę wszystkich sklepów, i to najczęściej bezowocnie. Nie należy się więc dziwić, że zapał do hodowli ryb żyworodnych stopniowo maleje.
Czasami tylko zdarza się, że szczęście uśmiechnie się do nas. Przed dwoma laty miałem to szczęście kiedy stanąłem przed zbiornikiem w którym pływały Belonesox belizanus. Byłem zdumiony i zaskoczony, gdyż gatunek ten widziałem w Holandii po raz ostatni przed II wojną światową, a w ciągu ostatnich 35 lat spotkałem go jedyny raz w 1971 roku, w przepięknie urządzonym akwarium w Brnie. Była to dla mnie nie byle jaka okazja, bo mogłem zabrać ze sobą aż cztery okazy: dwa samce i dwie samice.
Ryby zostały „dokwaterowane” w 150 l zbiorniku do wyrośniętych Poecilia sphenops i czarnych Xiphophorus helleri. Przewyższały one wielkością nowych lokatorów, co nie było bez znaczenia, gdyż reputacja Belonesox belizanus głosi, że są to gagatki o bandyckim usposobieniu. Starzy domownicy – tak mi się zdawało – musieli słyszeć o reputacji nowych domowników, gdyż w krótkim czasie zniknęli z pola widzenia, chowając się za kamieniami i roślinami, wychodząc z kryjówek tylko podczas karmienia.
Zanim opowiem o dalszej pielęgnacji B. belizanus, chciałbym przedstawić niektóre ich cechy. Pochodzą ze Środkowej Ameryki z państw Nikaragua, Honduras i okolic Belize. Należą pod względem wielkości (samica dorasta do 20 cm, samiec o połowę mniejszy) do największych ryb żyworodnych. Jakkolwiek nie cieszyły się nigdy popularnością, zostały już przed I wojną światową sprowadzone do Europy. Rodzaj Belonesox jest blisko spokrewniony z rodzajem Gambusia. Nie mają specjalnych wymagań do temperatury, jednak wydaje się, że w zakresie temperatur od 25-27°C czują się najlepiej. Posiadają skromne ubarwienie szarej zieleni oliwkowej z połyskiem brązu metalicznego; po bokach parę nieregularnych rzędów czarnych kropek o wielkości główki od szpilek. Na nasadzie płetwy ogonowej widoczna jest okrągła czarna plama. Nocą, względnie w stanie podniecenia, widoczny jest na ciele ciemnobrazowo-fioletowy pas. Budowa ciała przypomina kształtem szczupaka. Z dolnej szczęki roszczepionego pyska wyrastają bardzo ostre zęby. Wynika z tego jednoznacznie ze mamy do czynienia ze zdolnym drapieżnikiem, którego nie wolno pielęgnować wspólnie z małymi rybkami. Równie ważna rzeczą jest szczelne nakrycie akwarium, za pomocą szyb. W przeciwnym bowiem wypadku, te zręczne w skokach ryby, można pewnego ranka zastać wysuszone na podłodze. Jeżeli obok nie nakrytego akwarium znajdują się po bokach również nie nakryte zbiorniki z pięknymi małymi rybkami z rodziny kąsaczowatych, to można sobie wyobrazić co nastąpi w przypadku skoku wyrośniętego B. belizanus nie na podłogę, lecz do sąsiedniego akwarium
Belonesox belizanus – samiec
Na Florydzie nieodpowiedzialni akwaryści zarybili rzeki Everglades opisaną rybą, gdzie rozmnożyła się i obecnie stanowi duże zagrożenie dla tamtejszej launy, a przede wszystkim zaś dla Gambusia affinis, która z kolei jak wiemy spełnia pożyteczną funkcje; niszczenia moskitów. W podobny sposób przeniesiono tam żarłocznego suma Clarias batrachus. O efektach takiego postępowania dowiemy się zapewne już w następnych latach.
Pewnego rodzaju problemem wydaje się być sprawa pokarmu. Nabywanie B. belizanus należałoby polecić tym, którzy zajmują się również hodowlą standardowych gupików. Będzie wtedy można z pożytkiem pozbyć się niepożądanego nadmiaru pawich oczek. Młode B. belizanus zjadają też od czasu do czasu i larwy komarów. Pierwszeństwo dają jednak młodym gupikom lub zmienniakom. Dorosłe ryby zadowolić można wyłącznie rybami, względnie wyjątkowo dużymi owadami lub ich larwami. Głodne ryby uganiają za pożywieniem w sposób bardzo dziki i łapią zdobycz tam gdzie się da; częściowo nakarmione polują znacznie spokojniej. Skradają się one za rybami i usiłują w przeciwieństwie do większości drapieżników chwytających zdobycz za głowę, złapać je od tyłu za ogon.
Belonesox belizanus – z lewej samiec, z prawej samica
Rozmnażanie, tak jak u większości ryb żyworodnych, nie stanowi problemu. Podczas zalotów samiec opływa samicę wykonując wężowate ruchy zbliżając się stopniowo do boku samicy. Nagle nurkuje on pod samicę, próbując ją zapłodnić. Samce nie bez powodu robią wrażenie bojaźliwych, gdyż „żony” wielkością znacznie przerastają swych „mężów” i często stają się w stosunku do nich bardzo agresywne. Liczba narybku młodej samicy waha się w granicach od 15 – 20 sztuk – wyrośniętej samicy od 50-6o sztuk.
Pomimo twierdzenia, że para rodzicielska nie zjada własnego potomstwa nie odważyłem się pozostawić narybku przy rodzicach. Reasumując należy powiedzieć, że B. belizanus nie jest cudem piękności, a ze względu na swoje drapieżne usposobienie nie nadaje się w ogóle do akwarium ogólnego. Akwaryście pragnącemu hodować bezproblemowo w jednym zbiorniku raz coś innego można polecić właśnie szczupaczka.