Na wstępie muszę zaznaczyć, że wiadomości moje na temat akwarystyki morskiej są czysto teoretyczne. Moja praktyka ograniczyła się jak na razie do trzech tygodni pielęgnacji akwarium morskiego na II Międzynarodowej Wystawie Akwarystycznej w Chorzowie. Wracając do listu: stwierdza Pan, że istnieje światowa moda na akwaria morskie. Nie zauważyłem aby tak było istotnie. Przede wszystkim określenie „światowa” jest lekko przesadzone. W kilku bogatych krajach świata stoi na wysokim poziomie akwarystyka słodkowodna, tropikalna a przy niej rozwija się akwarystyka morska, również jak na razie – tropikalna. Trudno jednak mówić o modzie. Chodzi raczej o ewolucję już dosyć długo trwającą. W wielu natomiast krajach istnieje akwarystyka słodkowodna, ale na dużo niższym poziomie. Stąd akwaria morskie – owszem – istnieją w ogrodach zoologicznych i botanicznych, ale nie ma akwarystyki morskiej jako gałęzi wiedzy praktycznej. Za tym idzie brak powszechności uprawiania takiej właśnie akwarystyki. I w naszym kraju można doszukać się zbiorników z morskimi rybami czy bezkręgowcami, ale musi się Pan ze mną zgodzić, że swoim wystrojem, czystością nie dopingują do posiadania takiego zbiornika jako ozdoby pomieszczenia prywatnego czy publicznego. Z drugiej zaś strony trzeba się przypatrzeć naszej akwarystyce słodkowodnej. Co ona reprezentuje? Czy daje podstawę do zbudowania na tej bazie o wiele jednak trudniejszej akwarystyki morskiej? Otóż wydaje mi się, że jest u nas w tej dziedzinie skromniutko. Przeciętny klient sklepu akwarystycznego to nie jest dojrzały człowiek pragnący kontaktu z żywą materią, a uczeń szkoły podstawowej lub średniej. Jego wiadomości ograniczają się (nie z jego winy) do doprowadzenia zbiornika z rybami i roślinami do modelowej katastrofy ekologicznej. Jeżeli ma trochę wytrwałości i pieniędzy to powtórzy to jeszcze kilka razy. Prawdziwych miłośników i znawców z tej potyczki z niewiedzą wyrasta bardzo mało. Na pewno wpływ na to ma brak literatury na przyzwoitym poziomie. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że zapotrzebowanie społeczne było akurat takie, że mogły powstać i sprzedawać się gnioty „książkowe” które doskonale znamy. Zmierzam do tego, że na bazie ogólnego zainteresowania braci Polaków otoczeniem, czyli tak zwaną ochroną środowiska naturalnego, otwiera się pole szerszego rozwoju akwarystyki słodkowodnej jako łatwiejszej i przystępniejszej, jako elementu wychowawczego, uczącego współżycia z ożywionym i nieożywionym otoczeniem. Na pewno znikną ze szkół „zbiorniki mąk piekielnych” dla ryb i roślin tam trzymanych, a zwane szumnie akwariami. Powstaje z wolna zapotrzebowanie na stały kontakt z akwarium, które może być pasją właściciela – ale nie musi. Może stanowić tylko dekorację miejsca przebywania ludzi (na dzisiaj olbrzymia większość rodaków nie wierzy, że akwarium może być wspaniałą ozdobą, a nie cuchnącym i kłopotliwym śmietniskiem). Społeczne zainteresowanie stworzy bazę do rozwoju profesjonalnej produkcji materiałów pomocniczych, a niezwykle ułatwiających i upraszczających obsługę akwarium i stąd dopiero będzie droga do akwarium morskiego. Bez solidnej bazy materiałowej nie będzie powszechności akwarystyki słodkowodnej, a więc i nie powstanie akwarystyka morska Aby przyspieszyć powstanie większego zapotrzebowania społecznego, musiałaby zadziałać informacja w postaci tłumaczeń książek autorów, będących fachowcami w dziedzinie akwarystyki morskiej. Mamy czasopismo i w nim powinniśmy zamieszczać tłumaczenia artykułów z czasopism zagranicznych. Kto się jednak tego podejmie? W 1986 roku pośród wielu innych artykułów o interesującej Pana tematyce, które ukazały się w Tropical Fish Hobbyist zamieszczono w trzech ostatnich numerach całkiem przystępnie napisaną pracę Raymonda E. Hunzikera o zakładaniu i pielęgnacji akwarium morskiego. Warto go przetłumaczyć, choć gorzej będzie z reprodukcją fotografii. Innym, równoległym a niezwykle istotnym sposobem informacji jest akwarium morskie w miejscu publicznym. Gdyby takie zbiorniki, znajdujące się w naszych ogrodach zoologicznych czy Morskim Instytucie Rybackim były choć w części podobne do zbiornika prezentowanego na przeźroczach przez grupę HyO z Holandii to nie byłoby zmartwienia, że nie ma akwarystyki morskiej w Polsce. Zainteresowanie to na pewno się rozwinie, tylko trochę będzie to jednak trwało. Wychodzimy przecież z kryzysu! Trochę cierpliwości może już niedługo… Życzę cierpliwości przy czytaniu moich wynurzeń.
Janusz Goliński
Dlaczego, mimo światowej mody na akwaria morskie, akwarystyka morska w Polsce nie zyskuje zwolenników? Sądzę, że samo pytanie postawione jest niezbyt precyzyjnie. Zwolenników akwarystyki morskiej mamy w Polsce bardzo wielu. Najlepszym dowodem jest żywe zainteresowanie jakie budzą akwaria z przepięknymi zwierzętami z raf koralowych, istniejące okresowo w niektórych ogrodach zoologicznych, czy w Morskim Instytucie Rybackim w Gdyni. Dowodem jest również ogromna popularność emitowanych przez telewizję, a kręconych przecież częściowo w akwariach, wszelkiego rodzaju filmów o życiu organizmów morskich. Sądzę więc, że absolutnie nie można mówić o braku zainteresowania tą problematyką. Należałoby raczej postawić pytanie: co sprawia, że pomimo dużego zainteresowania organizmami morskimi, tak rzadko hoduje się je w krajowych akwariach?
Ustniczek pierścieniowaty
Odpowiedź na to pytanie wydaje się być wielozagadnieniowa, ale równocześnie przyziemna i banalnie prosta. Aby jednak udzielić jej wyczerpująco, zastanówmy się, co jest potrzebne do założenia akwarium morskiego i jaka jest dostępność tych rzeczy w kraju: – Potrzebne jest odpowiednie akwarium. Wiadomo, że musi to być akwarium duże, przy czym wykluczone są konstrukcje ramowe z kątowników stalowych, ze względu na działanie wody morskiej. Wszelkie zabiegi zabezpieczające konstrukcje przed wodą za pomocą powłok malarskich są zawodne i stosunkowo krótkotrwałe. Skazanym się więc jest na akwaria klejone, a te wymagają stosunkowo grubych szyb, o które trudno. Jest więc pierwsza trudność. Nie wydaje się być ona jednak najważniejsza, gdyż grube szyby można czasem spotkać i nie przekracza to zwykle możliwości finansowych hobbystów. – Potrzebne jest odpowiednie wyposażenie techniczne: wydajna, odporna na działanie wody morskiej pompa; komora do odkażania wody metodą spieniania zanieczyszczeń; urządzenie do ozonowania wody lub jej naświetlania promieniami ultrafioletowymi; termostat itp. Wyposażenie akwarium słonowodnego może być dość rozmaite, ale zawsze jest o wiele bardziej skomplikowane, niż wyposażenie zbiornika słodkowodnego.
Amphiprion frenatus
Urządzenia muszą charakteryzować się dużą wydajnością i odpornością na wodę morską. Z tych względów koszt ich budowy jest wysoki, a materiały często trudne do zdobycia w warunkach krajowych. Gotowych takich urządzeń w kraju praktycznie nie można kupić. Dodatkowym minusem wyposażenia akwarium morskiego jest znaczna ilość zajmowanego miejsca, co nie jest bez znaczenia w naszych ciasnych zwykle mieszkaniach. Akwarium morskie bez odpowiedniego „zaplecza technicznego” jest z góry skazane na niepowodzenie. – Potrzebna jest możliwość preparowania sztucznej wody morskiej, gdyż przywóz naturalnej jest nierealny. Odpowiednich mieszanek soli nie sprzedaje się w kraju. Trzeba je więc kupować zagranicą lub sporządzać samemu. Sporządzanie wymaga jednak kilkunastu związków chemicznych, z których przynajmniej część trudno kupić. Poza tym związki te sprzedawane są najczęściej w zbyt dużych dla akwarysty opakowaniach, co niepotrzebnie podwyższa koszty. – Gdy kandydat na akwarystę słonowodnego pokona już przedstawione wyżej trudności, staje przed problemem wejścia w posiadanie organizmów morskich, które zamierza hodować. Oczywiście najbardziej pożądane są te najbarwniejsze, z ciepłych mórz. Gatunki z naszej strefy klimatycznej są znacznie mniej efektowne, a poza tym zwykle zbyt wysoka jest dla nich temperatura panująca w mieszkaniu. Gatunki ciepłolubne praktycznie można tylko przywieźć z zagranicy (z krajów strefy dolarowej), gdzie bynajmniej nie są one tanie. Ceny barwnych ryb z raf koralowych i innych organizmów morskich są zwykle kilka do kilkunastu razy wyższe, niż słodkowodnych – przynajmniej w tych bliższych nam geograficznie krajach, skąd realnie można je jeszcze dowieźć żywe. Nie są one zresztą łatwe do kupienia w, sklepach akwarystycznych, o czym będę jeszcze pisał. Tylko stosunkowo nieliczne gatunki morskie udało się rozmnożyć w akwariach o wielkościach możliwych do przyjęcia w mieszkaniach. Zresztą te najatrakcyjniejsze ze sprowadzanych (barwne ryby i ukwiały z raf koralowych) są zwykle formami młodocianymi, które nie dojrzewają w akwariach. Siłą rzeczy akwarysta słonowodny skazany jest niejako na proste przetrzymywanie ryb i innych organizmów w akwarium. Ponieważ są one w niewoli bardzo podatne na choroby, a leczenie jest trudne i zawodne, przetrzymywanie nie trwa przeważnie dłużej niż kilka tygodni, co najwyżej miesięcy. W sytuacji bardzo kosztownego (!) importu jest to moim zdaniem podstawowy czynnik ograniczający zakładanie akwariów słonowodnych w naszym kraju, chociaż również wymienione poprzednio trudności znakomicie go w tym wspomagają. Na zakończenie tej mojej wypowiedzi chciałbym postawić pytanie: czy rzeczywiście zakładanie akwariów morskich jest bardzo popularne zagranicą? Miałem okazję w czasie moich podróży w ostatnich latach widzieć kilkadziesiąt sklepów zoologicznych w różnych miastach w NRD, RFN, Holandii, Belgii, Włoszech i w Kanadzie. We wszystkich tych sklepach królowała akwarystyka słodko-wodna (bardzo wiele ryb słodkowodnych importowanych z tropików!), natomiast ryby morskie spotykałem tylko marginalnie, przy czym były one w bardzo złej kondycji i sam nigdy bym ich nie kupił. Może więc również w tych krajach trudności techniczne i finansowe sprawiają, że akwarystyka morska (a częściej tylko jej funkcje ozdobne) są dla instytucji oraz stosunkowo nielicznych ludzi bogatych, a dla szerokich rzesz hobbystów pozostaje słodkowodna i oglądanie akwariów morskich w ogrodach zoologicznych lub oceanariach.