Werner Fidler – „Podwodne odkrycia”, Rudolf Arnold Verlag Leipzig, 1984 r., cena 61 zł
Ta polskojęzyczna pozycja, wydana w sztywnych okładkach, zawiera 24 strony i 40 barwnych zdjęć. Wg informacji zamieszczonej na ostatniej stronie, książeczka jest przeznaczona dla dzieci. Niewątpliwie zaletą tej pozycji jest atrakcyjny komentarz, uzupełniony zamieszczonymi obok tekstu kolorowymi zdjęciami. Na początku autor opisuje zwierzęta wód słodkich, a następnie zajmuje się życiem w morzu. Wszystko robi wrażenie ciekawej opowieści, w której opisy są wzajemnie powiązane. Nie jest to pozycja typowo akwarystyczna, jednak ze względu na poruszony temat, może stać się interesującym, pierwszym podręcznikiem dla młodych miłośników przyrody, być może przyszłych akwarystów. Ze względu na adresata omawianej książki (dzieci), ze zrozumiałych względów autor zdecydował się na pewne uproszczenia i nie podaje nazw łacińskich opisywanych ryb i innych zwierząt. Chyba słusznie, bo zanudzanie szczegółami nie jest tu potrzebne. Jednak kilka informacji wymaga sprostowania, ponieważ odbiegają zbyt rażąco od prawdy. Przykładowo: rak został nazwany opancerzonym płazem. O miętusie dowiadujemy się, że nie składa on jaj, a młode miętusy przychodzą na świat żywe. Ponieważ ta ostatnia informacja zamieszczona jest obok fotografii węgorzycy, ryby rzeczywiście żyworodnej, domyślać się można, że zaszło w tym przypadku pomylenie nazw. Identycznego błędu dopuścił się autor (tłumacz!) opisując rybę morską z rodziny babkowa-tych, nazywając ją kiełbiem. Na innej stronie żachwa, zwierzę z podtypu osłonie, została ochrzczona mianem ogonicy. Są jeszcze i inne potknięcia. Podsumowując, myślę, że mimo wszystko „Podwodne odkrycia” są godne polecenia dla młodych Czytelników i staną się dla nich ciekawą lekturą.
Mirosław Papużyński
POLEMIKA
W czasopiśmie „Akwarium” nr 5-6 z 83 została zamieszczona recenzja z mojej książki „Tęcza w akwarium” wydanej po polsku przez „Radugę” w 1983 r. Dopóki nie otrzymałem tłumaczenia tego artykułu, byłem nieco zdziwiony, że specjalistyczne czasopismo, zajmujące się roztrząsaniem problemów z dziedziny akwarystyki – zamieściło recenzję z książki mającej walory artystyczne, a nie popularno-naukowe. Kiedy przeczytałem jego przekład, moje zdziwienie nie uległo zmniejszeniu przeciwnie, zdecydowanie się spotęgowało. Teraz chciałbym wyjaśnić dlaczego. Autor recenzji zaczął swój wywód od przytoczenia polskiego porzekadła „Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał…” Zupełnie nie rozumiem, kto jest adresatem tego stwierdzenia: autor, czytelnicy książki „Tęcza w akwarium”, a może jeszcze ktoś inny? Zdanie; „Przeznaczono ją dla dzieci i młodzieży, dla tych wszystkich, którzy z rybami akwariowymi niewiele dotychczas mieli do czynienia, a czasami nawet nie wiedzą jak wygląda akwarium” jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Na jakiej podstawie autor recenzji pozwolił sobie na taką uwagę. Przecież książka została napisana dla dzieci i to przede wszystkim dla tych w wieku przedszkolnym. Książka po raz pierwszy ukazała się w Moskwie w 1972 r. w oficynie „Literatura dla dzieci” w redakcji literatury dla dzieci wieku przedszkolnego. W latach późniejszych była niejednokrotnie tłumaczona na języki obce. Jak widać z recenzji autor w ogóle nie odczytał, a być może zrobił to celowo – intencji autora książki i potraktował ją tak, jak traktuje się podręcznik lub pozycję popularno-naukową o tematyce akwarystycznej, a nie książeczkę z literatury pięknej dla małych czytelników. Pisząc tę książkę wcale nie miałem zamiaru tworzyć czegoś, co ma nauczyć malców szczegółowej znajomości hodowli ryb w akwarium, a tym bardziej nie mogła ona być żadną pomocą naukową dla dorosłych akwarystów. Koniec końców moje teksty dla znawców tej tematyki znajdowały się w specjalistycznych czasopismach, trafiły także do Waszego. W świetle tego co powiedziałem wyżej, uważam, iż dla obiektywnej oceny recenzji – nie mogę nie zająć się kilkoma „prawdami”, o których wspomina recenzent. Autor recenzji pisze: „No bo czy mieczyk Hellera ma 5 mieczy jak to nam zasugerowano – górne wydłużenie płetwy ogonowej to wszak nie miecz”. Dlaczego? Dolne wydłużenie nazwano mieczem, a górne to nie miecz, a co ze środkowym? I czy to dla dzieci jest aż takie ważne? Przecież to właśnie z powodu dolnego wydłużenia ryby nazwano ją mieczykiem – zresztą to nie jest naukowy artykuł z ichtiologii. A wątpliwość, czy mieczyk podskakuje czy też nie, po prostu jest nie do podważenia. Każdy akwarysta wie, że mieczyk upadłszy na podłogę zaczyna podskakiwać tak, że nawet trudno to wytłumaczyć i zrozumieć. Dalej recenzent pisze: „Następna bajka – podobno gurami gdy spotyka inną rybkę, poklepuje ją przyjaźnie wąsikami, jakby witał się z nią. Laik, nie mówię o hodowcy, wie doskonale, że jest to nieprawda, gdyż żadna ryba nie pozwoli się, nawet przyjaźnie poklepywać”. Pozwolę sobie zapytać – kim jest autor recenzji, dyletantem czy hodowcą? Jeśli chodzi o mnie, to już w 1950 roku rozmnażałem ryby z gatunku gurami, w tym także gurami mozaikowego, tak, że – jak widać – trudno mnie zaliczyć do dyletantów i twierdzę, że gurami przy spotkaniu bardzo często jakby poklepują się wzajemnie, wąsikami (przedłużonymi promieniami płetw brzusznych). I nie ma w tym nic dziwnego. W książce „Akwarystyczne rybołówstwo”, wydawnictwo Uniwersytetu Moskiewskiego, 1968 r, M. N. lljin pisze o rodzinie gurami na stronie 368: „Pierwsze promienie płetw brzusznych są u nich wyciągnięte w długie nici, służące im za organ dotyku” Dalej autor recenzji stwierdza: „Gurami mozaikowy, nie ma w swoim gnieździe listków i gałązek (takie gniazda jak opisano buduje prętnik karłowaty). I tutaj nie ma się o co spierać. Posyłam przypadkowo zachowane zdjęcia gurami, na fotografiach widać wyraźnie i gniazdo z piany, liści i gałązek, jak również owo poklepywanie jeden drugiego wąsikami i sam moment tarła. Myślę, że wszystko jest jasne. A uwaga autora recenzji o tym, że czerwieniak dwuplamy składa ikrę nie na kamyczku, a na dużym kamieniu? Interesujące, co recenzent rozumie pod pojęciem „duży kamień”. W każdym razie u mnie w akwarium rybki składają ikrę na kamyczku nie większym od zapałczanego pudełka (3×5 cm). Wracam do stwierdzenia autora recenzji na temat paletek. Oczywiście, małe paletki nie tylko jeżdżą na rodzicach, ale też odżywiają się w czasie przejażdżki pokarmem, jaki wydziela się na skórze rodziców. Można się zgodzić, że w literaturze pięknej nie jest konieczne przedstawienie wszystkich fizjologicznych detali, a tym bardziej, jedzenie tego specyficznego pokarmu wymagałoby elementarnego wyjaśnienia malcom o co chodzi, a autor takiego celu sobie nie założył. Ale to, że małe paletki poruszają się razem z rodzicami, napisałem. Takie jest moje prawo. Powtarzam: książeczka nie jest podręcznikiem. Teraz parę słów na temat nazw ryb. Rzeczywiście, nie można nie zgodzić się z tym, że wiele nazw ryb nie pokrywa się z nazwami polskimi – w każdym razie używanymi współcześnie. Jednakże nazwy ryb zmieniają się, także w języku łacińskim, np. Hyphessobrycon innesi został nazwany Paracheirodon innesi, Barbus stał się Punfius a później znowu Barbus itd. Nie wiem, czy za ten stan rzeczy należy winić tłumacza. Przecież, jak pisze sam autor recenzji, nie ma u was zbyt wielu książek o hodowli ryb w akwarium. U nas także niełatwo znaleźć pozycję z polskimi nazwami ryb, dlatego przekład książeczki o walorach artystycznych nie może się równać z przekładem słownika ichłiologicznego, dlatego też temu zagadnieniu nie poświęcam zbyt dużej uwagi. Wydaje mi się jednak, że artystyczna wartość tej książeczki nic na tym nie straciła, tym bardziej, że reszta niedostatków, zauważona przez autora recenzji, widać z przeprowadzonego wyżej wywodu – nie wytrzymała słów krytyki. Rozważania recenzenta dotyczące wysokiej ceny książki (80 zł) w żadnym stopniu nie tyczą się jej autora. Nie mam żadnego wpływu na jej koszt. Ale wydaje mi się, że porównując cenę waszego czasopisma (100 zł), cena książki nie jest wcale wysoka, zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę nakład wydawnictwa. Uwaga, że teraz „ojcowie-fachowcy” będą musieli objaśnić swoim dzieciom, że u was ryby nazywają się inaczej niż w ZSRR czy NRD, moim zdaniem – wywołuje problem, którego nie ma. Jeśli sam temat dzieci zainteresuje, wtedy trzeba będzie zaznajomić je z używanymi we wszystkich krajach nazwami ryb w języku łacińskim. A to rozszerzy horyzonty malcom. Czego więc tutaj się bać i dlaczego wpadać w panikę? Nawiasem mówiąc, byłoby nieźle, jeśli oczywiście jest taka możliwość, gdyby przy kolejnym wydaniu przedstawić wydawnictwu współczesne dzisiaj używane w Polsce nazwy ryb. Na koniec chcę zakomunikować, że zdziwił mnie trochę, mówiąc łagodnie, niezbyt uprzejmy ton autora recenzji. Czy przed drukiem zapoznano z artykułem kolegium redakcyjne? A może, przez to że autor recenzji i redaktor naczelny czasopisma – to jedna i ta sama osoba, wszystko poszło gładko, zgodnie z porzekadłem: „Robię, co chcę”?. Autor recenzji kończy swoją wypowiedź zdaniem: „Czy naprawdę musimy się denerwować, czytając również książki akwarystyczne?” Być może recenzent rzeczywiście nie powinien czytać książek dla dzieci. Proszę sobie wyobrazić jakby się czuł, gdyby przeczytał bajkę Puszkina „O rybaku i złotej rybce”. Przecież tam rybka mówi ludzkim głosem, nie mówiąc już o cudownych życzeniach które spełnia. Oczywiście, nie mogę założyć, że moja odpowiedź na recenzję zostanie zamieszczona w czasopiśmie, a szkoda! W każdym rzie dziękuję za szybką odpowiedź.
Z poważaniem Wiktor Dackiewicz Moskwa
Tłumaczyła: B. Zaliwska-Sieradzan
Napisałem w swej recenzji takie zdanie: „Autor chciał w sposób ciekawy, czasami baśniowy opowiedzieć nam o kilkudziesięciu rybach – czy jednak zamysł ten w pełni został zrealizowany?” Przytoczmy może dwie opowieści z książki „Tęcza w akwarium” aby Czytelnicy sami ocenili ich wartość poznawczą: „Mieczyk Ogon tej rybki zakończony jest długim wyrostkiem, podobnym do miecza. Dlatego nazwano ją mieczykiem. Mieczyk żyje w niewielkich sadzawkach w Ameryce Południowej. Latem, gdy sadzawka wysycha, mieczyk wędruje lądem w poszukiwaniu wody. Zwija się wtedy jak sprężynka, opiera na swoim mieczu i podskakuje. Skacze tak długo póki nie dotrze do najbliższej sadzawki. W czasie pływania posługuje się mieczem jak sterem, co pozwala mu szybko zawracać. Ta rybka ma tylko jeden miecz, ale bywają mieczyki, które posiadają dwa, trzy, a nawet pięć mieczy.” „Wspaniały apetyt Barbus czarny to bardzo żywa rybka i apetyt ma doskonały. Gdy tylko wrzucisz pokarm do akwarium, natychmiast zjawia się barbus. Zanim podpłyną inne rybki, zdąży już połknąć kilka robaków. I pewnie dlatego tak szybko pływa, że dobrze je.” Każda bajka, bajeczka, przypowieść, legenda ma coś nowego nauczyć, o czymś poinformować nasze pociechy. Czytając, czy opowiadając bajkę Puszkina „O złotej rybce” uczymy jednocześnie dzieciaki tego, że chciwością i pazernością niewiele w końcu w tym życiu zyskamy. Wszystko jest złudą, a w końcowym efekcie liczy się uczciwość i prostota. Przyznam się szczerze, że w dalszym ciągu nie wiem, czego ta książka „o walorach artystycznych” może nauczyć nasze dzieci, czy też kogokolwiek. Wierzę, że Pan Wiktor Dackiewicz jeszcze nie raz będzie publikował swoje fachowe artykuły na naszych łamach. Serdecznie go do tej współpracy zapraszam.
Marek Mierzwiak
Z ŻYCIA PZA * Z ŻYCIA PZA
XI Wystawa Akwarystyczna „Kraków 85”
IV Krakowskie Spotkania Akwarystów
Doroczna organizacja wystawy akwarystycznej i towarzyszące jej spotkania akwarystów stają się tradycja w krakowskim Oddziale PZA. W dniach 9 – 30 czerwca 1985 w ramach Dni Krakowa zorganizowano w Pałacu pod Baranami kolejną wystawę, oraz cały szereg imprez towarzyszących. Atrakcję dla zwiedzających stanowiły: loteria fantowa, sprzedaż broszur, plakatów i proporczyków oraz giełdy akwarystyczne. Podobał i cieszył się dużym powodzeniem u kolekcjonerów i akwarystów piękny, wielobarwny plakat posiadający i tę zaletę, że doskonale spełnia rolę tła dekoracyjnego akwarium.
Plakat reklamujący wystawę
W wystawie udział wzięli członkowie Oddziału oraz gościnnie koledzy z Kielc, Łodzi i Torunia. Zgodnie ze scenariuszem komisarza wystawy, kol. Andrzeja Rezaća, poszczególne gatunki ryb eksponowano z reguły w odrębnych akwariach. Wszystkie starannie obsadzono roślinami wodnymi, wśród których naliczyłem blisko 80 gatunków. Bogatą szatę roślinną uzupełniały pięknie wkomponowane w barwne kobierce roślin korzenie i skalne groty. Łącznie pokazano na wystawie 110 gatunków ryb z których wymienię tylko gatunki nie prezentowane na poprzednio zorganizowanych wystawach: Periophthalmus barbus – poskoczek mułowy, Apteronotus albotrons Linnaeus 1758, Aphyosemion bivittatum bivittatum, A. filamentosum, A. marmuratum, Boehlkea fradcochui Gery 1966, Copella natteri (Steindechner 1875), Chela labuca (Hamilton – Buchanan 1822), Cyphotilapia frontosa (Boulenger 1909), Heplochromis sp. 5tevenii „forma wschodnia”, Hyphessobrycon socolofi, H. copelandi Durbin 1908, H. erythrostigma (Fowler 1943), H. herbertaxelrodi – Gery 1961, Hemigrammus rodwayi – Durbin 1909, H. hyanuary – Dublin 1910, H. sp. Lamprologus leleupi Poll 1956, L. multifasciatus (muszlowiec), Micralestes acutidens (Peters 1852, Moentchausia pittieri, Tadeurndina ocellicauda, Tropheus moorii forma czerwona-gros, Thayeria santae mariae, Paracheirodon simulans, Pseudotropheus sp”Acci”, Poecilia nigrofasciatus, Normorhamphus celebensis, Nannatehiopa unitaenianus, Notobranchius partizi. Oczywiście było na wystawie wiele innych budzących zainteresowanie akwariów, a zwłaszcza biotopowe, w których prezentowano paletki i dyskowce, kilkanaście gatunków pyszczaków jeziora Malawi, oraz akwarium z kilkoma gatunkami naskalników. Elementem, który wpłynął na staranne urządzenie ekspozycji był zapewne i konkurs oraz ocena akwariów przez samych wystawców, w drodze plebiscytu.
Wystawę obejrzało wielu akwarystów
Zdaniem większości najładniejsze akwaria przygotowali: W kategorii akwariów dużych (400 l): J. Cieślik, J. Barański (Łódź), Z. Helbin W kategorii akwariów średnich (120 l): Z. Hudobski, W. Wiech, Ogród Botaniczny UJ W kategorii akwariów małych (35 I): K. Pruszyński, A. Kruczek, J. Cieślik. Sprawdzone przy organizacji poprzednich wystaw przedsięwzięcia nadające wystawie właściwą oprawę i reklamę i tym razem przyniosły efekt: zwiedziło ją około 15 tys. widzów, co było dalszą popularyzacją akwarystyki i Polskiego Związku Akwarystów. Rosnące zainteresowanie powinno skłonić i ZG PZA do poważniejszego rozważenia – jeśli nie organizacji Międzynarodowej Wystawy Akwarystycznej – to bodaj Ogólnopolskiego Przeglądu Ryb Akwariowych, będącego rzeczywistym przeglądem hodowanych w kraju gatunków, skoro propozycja zorganizowania takiego przeglądu w Krakowie pozostała bez echa, a od ostatniej krajowej imprezy tego typu mijają… dziesięciolecia. W dniach 15-16.06.1985 odbyło się IV Krakowskie Spotkanie Akwarystów w którym uczestniczyli wystawcy oraz wszyscy ci, których zainteresowała tematyka części fachowej spotkania. Przedstawiono następujące prelekcje ilustrowane przeźroczami: – Piotr Dymek „Akwarystyka w Krakowie” W toku nagranej wcześniej równoległej projekcji przeźroczy z dwóch rzutników autor prelekcji przedstawił rys historyczny rozwoju akwarystyki w Krakowie oraz jej dzień dzisiejszy. Oprowadził po zorganizowanych dotychczas wystawach, zapoznał z formami pracy Oddziału oraz przedstawił akwaria, hodowle i sklepy akwarystyczne kilkunastu krakowskich akwarystów. Tomasz Kawecki „Paludarium”. Prelegent zapoznał słuchaczy z zasadami uprawy roślin wodnych w paluda ri ach, przedstawił poszczególne typy paludariów, sposoby ich budowy, urządzenia. Pokazał na przeźroczach jak postępować, aby było ono nie tylko ozdobnym elementem wnętrza, ale i pozwalało uzyskiwać nadwyżki roślin do obsadzania akwariów. Krzysztof Prószyński – „Na farmach, hodowlach i odłowie ryb akwaryjnych w Tajlandii, Malezji, Singapurze i Nigerii”. Na przeźroczach, będących plonem zagranicznych podróży, przedstawiono również egzotyczną przyrodę, architekturę i codzienne życie ludzi. Krzysztof Wiechecki (Toruń) – „Stare i nowe odkrycia endemicznych pielęgnic wielkich jezior afrykańskich”. Przewodniczący sekcji ichtio logicznej Koła Naukowego Studentów Biologii Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, w toku projekcji przeźroczy i amatorskiego filmu, przedstawił kilkadziesiąt rzadkich gatunków ryb hodowanych przez sekcję. Omówił historię odkryć oraz problemy związane z aklimatyzacją i pierwszymi rozmnożeniami importowanych ryb. Adam Kapralski – „Hodowla pyszczaków z jeziora Malawi”. Autor prelekcji zapoznał ze sposobami urządzenia akwarium dla pyszczaków. Omówił zachowania ryb, wynikające z warunków akwariowych i sposoby sterowania parametrami warunkującymi hodowlę, w celu uzyskania optymalnych wyników. Zaprezentował akwaria kilku hodowców oraz bardziej popularne gatunki, omawiając ich hodowlę.
Występuje „Piwnica pod Baranami”
Wysokie walory artystyczne programu „Krakowskiej Piwnicy” jaki zaprezentował prowadzony przez Piotra Skrzyneckiego zespół kabaretowy, oraz gościnny występ Marka Grechuty był udanym uzupełnieniem trwającego do świtu, wieczoru akwarystów. Spotkali się: wystawcy, właściciele sklepów akwarystycznych i firm, które współdziałały przy organizacji wystawy, zaangażowani w jej organizację członkowie Oddziału oraz wszyscy ci akwaryści, którzy przyjechali na nasze spotkanie. Dzięki środkom finansowym, jakie przyniosła wystawa, wszyscy mogli być naszymi gośćmi. Program fachowy IV KSA wykazał, że w kraju mogą powstać interesująco przygotowane i zaprezentowane prelekcje, godne prezentacji na Międzynarodowych Sympozjach Akwarystycznych. Należy tylko na drodze krajowych konkursów, przeglądów czy festiwali wyłonić najlepsze. Czy nastąpi to na kolejnym krakowskim spotkaniu akwarystów, czy też na podobnej tego typu imprezie – pytanie to stawiam pionowi fachowemu Zarządu Głównego PZA.
Piotr Dymek O/PZA Kraków
Z ŻAŁOBNEJ KARTY
Koledzy z Oddziału łódzkiego PZA w dniu 11 lutego 1985 pożegnali na zawsze Kolegę Feliksa Krzysztofa. Odszedł z naszego grona wielki przyjaciel przyrody, wspaniały człowiek, doświadczony akwarysta, długoletni aktywista i działacz naszego Związku. Akwarystyką zajmował się przez wiele lat; hodowlę ryb i roślin akwariowych rozpoczął jako młody człowiek, jeszcze przed 1939 r. W okresie, kiedy akwarystyką nie była jeszcze tak popularna jak obecnie, warunki hodowlane były o wiele trudniejsze, wymagały dużo większego osobistego zaangażowania – On nigdy nie rezygnował ze swojego umiłowanego hobby. Akwarystyce pozostał wierny do końca swoich dni. Feliks Krzysztof przeżył 74 lata. Wiele z tych lat poświęcił współpracy z nami. Za swoją działalność otrzymał wiele wyróżnień, dyplomów, oraz Srebrną Odznakę związkową. Ostatnie lata to okres bardzo trudny dla kolegi Feliksa: złożony ciężką chorobą, zostaje pozbawiony możliwości opuszczania mieszkania – urywają się bezpośrednie kontakty z przyrodą. Zamknięty w czterech ścianach swojego domu – nie rezygnuje jednak z akwarystyki. Dzięki pomocy najbliższych może cieszyć się swoim małym, żywym światem – akwarium. Do przyjaciół mawiał „kochani, ja wiem, że to dla mojej rodziny jest kłopotliwe, ale oni rozumieją, ile to dla mnie znaczy…” Kochał przyrodę, kochał ludzi.
Niechaj pozostanie w naszej pamięci.
Leszek Michalak O/PZA Łódź
______________
Są ludzie, których nazywamy miłośnikami przyrody, ale są i tacy, którzy po prostu przyrodę kochają. Tak można powiedzieć o Józefie Zagozdzie – wieloletnim członku naszego Związku w Łodzi. Brał czynny udział we wszelkich pracach podejmowanych przez Związek. Działał na terenie macierzystego Oddziału, jak również w Zarządzie Głównym, będąc jego członkiem. Za swoją aktywną, społeczną działalność wyróżniony został wieloma odznaczeniami, dyplomami oraz Srebrną i Złotą Odznaką związkową. Kolega Józef Zagozda był osobą znaną na terenie całego kraju. Znało Go wielu akwarystów – tych zrzeszonych i tych niezrzeszonych; każdy mógł liczyć na Jego życzliwą pomoc i poradę. Mimo wielkiego zaangażowania w pracy organizacyjnej, nie zaniedbywał akwarystyki – był czynnym hodowcą; z powodzeniem rozmnażał wiele gatunków ryb akwariowych. Przez okres swojego 72-letniego życia zrobił wiele. Był urodzonym społecznikiem. Był przede wszystkim człowiekiem uczulonym na krzywdę ludzką. Czynił zawsze i przede wszystkim dobro. Zmarł 16 maja 1985 roku.
Cześć Jego pamięci!
Leszek Michalak O/PZA Łódź
______________
Dnia 13 listopada 1984 r., po długiej i ciężkiej chorobie, w wieku 74 lat, zmarł profesor doktor Werner Ladiges. W latach międzywojennych na zlecenie sławnej firmy ,,Aquarium Hamburg” podejmował i organizował ichtiologiczne wyprawy naukowe w różne rejony naszego globu. Sprowadzał ryby, gady i płazy do Hamburga, zaopatrując Muzeum Zoologiczne Uniwersytetu Hamburskiego, którego był wieloletnim dyrektorem. W czasie wypraw ichtiologicznych odkrył 2 rodzaje i 6 gatunków ryb. W latach 1966 do 1981 był wiceprezydentem Związku Niemieckich Stowarzyszeń Akwarystycznych i Terrarystycznych (VDA). Cieszył się ogromnym poważaniem i szacunkiem wszystkich członków tego związku. W ciągu swego pracowitego życia napisał ponad 20 książek i niezliczoną ilość artykułów z dziedziny ichtiologii. Najpopularniejszą książką Ladigesa jest „Der Fisch in der Landschaft”, co w tłumaczeniu na język polski brzmi „Ryby w krajobrazie”. W książce tej, jako pierwszy w świecie, włączył ekologię do nowoczesnej akwarystyki. Może ona być pomocna w naukowym poznawaniu współczesnych problemów ochrony środowiska naturalnego. Werner Ladiges był zawsze dobrym, uczynnym i cenionym kolegą, chętnie służył swą wiedzą i radą akwarystom. Stowarzyszenie „Rossmassler Hamburg” nadało mu tytuł członka honorowego. W listopadzie 1982 r. VDA uhonorowało go najwyższym swym wyróżnieniem „Kurt-Kramer-Preis”, które przyznawane jest uczonym najwyższej rangi. FITOBE zrealizowało diatomiczny obraz pod tytułem „Werner Ladiges, jego życie dla akwarystyki” („Werner Ladiges, ein Leben fur die Aquaristik”). Wraz ze śmiercią Wernera Ladigesa akwarystyką światowa utraciła jednego z najwybitniejszych uczonych. Spoczął on 20 listopada 1984 roku na cmentarzu w Hamburgu – Ohlsdorf.