(Porównanie faktów z publikacji z obserwacjami własnymi)
Mariusz TOJZA
Tekst poniższy miał być polemiką z informacjami o Gurami całujących, zamieszczonymi w książce „Słodkowodne Ryby Akwariowe”, pana prof. Kornobisa, a ukazać się miał równolegle z artykułem dotyczącym Gurami całujących, opublikowanym w „Naszym Akwarium. Zbiegiem nieprzewidzianych przypadków zawieruszył się w naszych archiwach. Po konsultacji z autorem postanowiliśmy, chociaż z opóźnieniem, go wydrukować, bo ze nic nie stracił na trafności spostrzeżeń. Za opóźnienie przepraszamy autora, i czytelników.
Swą przygodę z akwarystyką zacząłem 22 lata temu. Inne niż teraz były dla niej czasy, inne rybki i warunki ich hodowli.
fot. (C) Mariusz Tojza
Jedną z niewielu dostępnych na rynku książek dla amatorów zakładających swoje pierwsze akwarium była książka panów Jakubowskiego i Ringa „Ryby w akwarium”, która to książka znalazła się w moim posiadaniu. Dodatkowo okazjonalnie można było kupić ” spod lady” miesięcznik PZA „Akwarium”. Później (jak potocznie się mówi) wyrosłem z rybek. Okazuje się jednak, że z tego się nie wyrasta. Kolejny nawrót zainteresowania akwarystyką nastąpił około sześć lat temu. Ponieważ literatura będąca w moim posiadaniu nie przystawała do aktualnych realiów i wiedzy akwarystycznej (nowe zbiorniki, filtry, ryby, napływ świeżych wiadomości z innych krajów), trzeba było zakupić nowsze publikacje.
Podczas swoich peregrynacji po sklepach, trafiłem na książkę pana Stefana Kornobisa pod tytułem „Słodkowodne ryby akwariowe” (wyd. I z 1990 roku) wydaną przez Wydawnictwo Poznańskie. Znalazłem w niej wiele ciekawych informacji i nowe (dla mnie) ryby
Szczególnie zainteresowała mnie jedna z nich. W związku z tym, że kiedyś miałem w swoim akwarium chyba wszystkie dostępne w drugiej połowie lat siedemdziesiątych ryby z gatunku Trichogaster i ponieważ dla mnie była to ryba nazwana po prostu „Gurami” (z odpowiednim drugim członem nazwy), stwierdziłem, że na naszym rynku dostępna jest kolejna ryba nazwana „Gurami”, z którą do czynienia nie miałem. Jest to Gurami całujący. Nie przeszkadzało mi, że nie jest to Trichogaster, tylko Helostoma (nazwy łacińskie nic mi nie mówiły), ważne było, że to Gurami.
fot. (c) Mariusz Tojza
Około pięć lat temu „zdobyłem” narybek tego gatunku, i od tego momentu rozpoczynają się moje obserwacje Gurami całującego, oraz konfrontowanie zdobytej przeze mnie wiedzy, na temat tej ryby, z najobszerniejszą, z jaką do tej pory się spotkałem publikacją przedstawioną w wyżej wymienionej książce. Dodam, że usilnie poszukiwałem dodatkowych informacji dotyczących tej ryby, znajdowałem właściwie tylko wiadomości stricte encyklopedyczne, lub tak enigmatyczne, że niewiele z nich uzyskałem. Jedynym źródłem wiedzy pozostała mi, więc książka pana Kornobisa i moje obserwacje.
Cóż się z tego „wykluło”? Ano tyle, że stwierdziłem, że pan Kornobis, przy opisie tejże ryby, wprowadza potencjalnych jej hodowców w błąd.
Opis ryby w książce zaczyna się od strony 288. Autor rozpoczynając omówienie „całuska”, pisze, że należy on do rodziny Helostomidae *). W publikacjach innych rodzina opisywana jest, jako Helostomatidae. Nie znam łaciny, więc nie wiem, która nazwa jest poprawna, ale Helostomidae jest nazwą tylko z jednej publikacji książki pana Kornobisa. W książce napisane jest, że forma ksantoryczna Gurami całującego posiada barwę złocistocielistą. Nie znam może wszystkich odmian barwnych tej ryby, ale na wszystkich znanych mi zdjęciach jest ona różowocielista, u mnie w zbiornikach pływają także różowocieliste Gurami całujące, pochodzące z dwóch różnych hodowli, z dwóch krańców Polski.
Przy opisie długości ryby podane jest, że dorasta do 30 cm, a w akwariach hoduje się przeważnie osobniki młodociane o znacznie mniejszych rozmiarach. Nie neguję tego, że dorasta do 30 cm, zastanawia mnie natomiast, co znaczy osobniki młodociane? Posiadam te ryby ponad cztery lata, mierzą po około 17 centymetrów. Są one w pełni dojrzałe płciowo, przez co mogę chyba domniemywać, że nie są one już młodociane
Opis dymorfizmu płciowego zajmuje w książce pana Kornobisa dwie linijki. Brzmi on następująco: Płeć trudna do rozróżnienia. Dojrzała samica jest nieco pełniejsza w partii brzusznej. Z moich obserwacji wynika, że płeć u dorosłych osobników można rozróżnić. Sytuacja wygląda następująco: W wieku „młodzieńczym” ryby mają kształt zbliżony do owalu. Podczas osiągania dojrzałości płciowej ciało samicy zmienia się. W przedniej części za głową staje się bardziej „kanciaste” W górnej i dolnej partii, na grzbiecie i brzuchu (patrząc z boku). Samice są większe od samców i są bardziej zaokrąglone w partii brzusznej. Samiec na pyszczku nad nosem, posiada delikatnie wykształcony guzek tłuszczowy.
Rozmnażanie. Pan Kornobis pisze: w akwariach ma ciągle przypadkowy charakter, chociaż obserwowano je kilkakrotnie. Moje ryby rozmnażają się regularnie i bez większych problemów. W okresie rozrodczym ryby są intensywniej ubarwione. Ryby formy ksantorycznej, znajdujące się w moich zbiornikach, przed i podczas tarła nie zmieniają ubarwienia na intensywniejsze. Dotychczasowe obserwacje tarła gurami całującego były przeprowadzane w akwariach o pojemności powyżej 200 litrów, z wodą miękką do bardzo twardej, o temperaturze 24 – 28oC. W wodzie twardej i bardzo twardej nie dochodziło jednak zwykle do wylęgu młodych. Rozmnażam ryby w zbiorniku o pojemności 125 litrów, w temperaturze powyżej 27ºC (w niższej nie przejawiają chęci do rozrodu), woda TwO 20 – 24n. Tu mam dylemat, ponieważ w książce, na stronie 14 ten przedział twardości zakwalifikowany jest do klasy wód twardych.
Karmienie narybku: Książka zaleca larwy skorupiaków planktonowych, na przemian z roztartymi na pył suchymi pokarmami. Larwy skorupiaków planktonowych mają wielkość (według książki) powyżej 0,5mm (chyba, że źle coś doczytałem). Pokarm tej wielkości jest za duży dla narybku gurami całującego w pierwszych dniach jego życia, w związku z bardzo małą średnicą otworu gębowego i przełyku. Do tego pokarm żywy, może być groźny dla życia rybek (larwy oczlika mają 0,5 do 0,8 mm i spokojnie mogą przekształcić się w obecności ryb w postać dorosłą). Według mojego rozeznania najbardziej przyswajalny jest wrotek i oczywiście pierwotniaki. Dla narybku woda idealnie klarowna. Nie można utrzymać klarowności wody, ze względu na to, iż rodzice przed przystąpieniem do tarła zaprzestają pobierania pokarmu, co prowadzi do jego zalegania na dnie akwarium, naturalną koleją rzeczy, do wylęgu pierwotniaka i zmętnienia wody. Pierwotniak ten jest zjadany przez narybek w pierwszym okresie jego życia.
Większość akwarystów ma to do siebie, że poszukują. Poszukują tej jedynej, niepowtarzalnej rybki, którą mogliby umieścić w swoim akwarium. Ponieważ brak jest w naszej telewizji filmów popularno – naukowych o egzotycznych rybach nadających się do trzymania w domowych akwariach, pozostaje nam literatura – w postaci książek, czasopism, oraz (w dobie „globalnej wioski” i „światowej pajęczyny”) publikacje internetowe. Nie wszystkich stać na książki w cenie powyżej 50 złotych, nie każdy akwarysta ma w domu komputer. Książka pana Stefana Kornobisa jest publikacją, po którą (myślę) sięgnęło wielu. Jest bardzo atrakcyjna cenowo, w miarę przystępnie wprowadza czytelnika w zagadnienia związane z akwarystyką.
Żal tylko, że autor, książki, uznany w polskim światku akwarystycznym autorytet popełnił w książce, na którą powołuje się duża ilość akwarystów, taki błąd w opisie ryby. Nie wiem, czy przypisać go należy szczupłości wiedzy na jej temat wśród akwarystów w świecie (na końcu książki zamieszczona jest dość szeroka bibliografia), czy też innym przyczynom.
Nie wiem, czy mogę na to liczyć, ale byłbym bardzo zobowiązany, gdyby pan Kornobis ustosunkował się do mojej wypowiedzi, na łamach „Akwarium”