Od trzech lat trzymam w swym mieszkaniu w Łodzi przeuroczego kameleona, pochodzi on z Afryki środkowej – z Zairu, i prawdopodobnie należy do najbardziej znanego i rozprzestrzenionego tam gatunku, Chameleo pumilus. Według dostępnej mi literatury jest on stosunkowo łatwy do trzymania w domu i wydaje mi się, że bardzo dobrze przyzwyczaił się on również do innego klimatu i do życia w mieszkaniu. W pierwszym roku, po przybyciu do Polski, przeszedł on aż 6 wylinek, świadczy to, że był bardzo młody i że warunki w jakich był trzymany odpowiadały jego rozwojowi. Wylinka u kameleonów zaczyna się w ten sposób, że na skórze pojawia się kilka białawych punktów – głównie na nogach i bokach ciała. Po pewnym czasie naskórek pęka i płatami odpada, najpierw z brzucha, a w końcu z głowy i powiek. Zazwyczaj trwa to nie dłużej niż jedną dobę.
Oczywiście taki szybki wzrost był możliwy dzięki wielkiemu apetytowi naszego „Leona”. Początkowo karmiliśmy go żywymi owadami – muchami, świerszczami, larwami mączników, konikami polnymi. Pod koniec pierwszego lata w Polsce, potrafił zjeść ponad 50 much dziennie. Można sobie wyobrazić co robili wtedy wszyscy moi domownicy. Za poradą hodowców z Ogrodu Zoologicznego w Łodzi zaczęłam w okresie zimowym, kiedy nie mogłam nastarczyć z dostaniem żywych mączników i świerszczy, podawać kameleonowi niewielkie kawałki (1 cm³ ) świeżego mięsa wołowego, które wciskałam mu bezpośrednio do pyska. Kameleony są drapieżnikami, które za pomocą długiego, lepkiego języka łowią owady. Nasz również na widok żywego owada przystępuje natychmiast do ataku. Szczególnie atrakcyjne są dla niego koniki polne i motyle, także i nocne (ćmy). Obecnie jednak, szczególnie zimą, mój kameleon jest karmiony prawie wyłącznie mięsem. Wołowe lub cielęce mięso, surowe i świeże, pokrojone na małe kawałeczki – „Leon” bierze bezpośrednio z naszych rąk. Bardzo istotne w hodowli kameleona jest pojenie. Kameleon pije bardzo chętnie, lecz nie codziennie. Spija on tylko wiszące krople wody, poimy więc go z zawieszonej plastikowej butelki o bardzo małym otworze na którym zawsze znajduje się kropla wody.
Nasz kameleon chętnie przebywa na „wolności”, łazi wtedy po mieszkaniu, wspinając się po firankach lub przedmiotach niezbyt gładkich jak tylko może najwyżej i tam zamiera w bezruchu na kilka godzin. Jednak zazwyczaj trzymam go w dość dużym terrarium, w którym znajduje się kilka dość grubych gałązek o szorstkiej korze. Dodatkową dekoracją jest doniczka z rozgałęzioną euforbią. W zależności od barwy otoczenia, kameleon przybiera barwę która go upodobnia do otoczenia, może być jasno-żółty, przez wszystkie 'odcienie zieleni aż do ciemnego brązu, a nawet czerni. Ubarwienie nie jest jednolite. Ciało jego pokrywają rozmaite plamy i często każdy bok ciała jest innej barwy. Po ubarwieniu ciała można również poznać jego stany emocjonalne. Przekonałam się, że stosunkowo dobrze znosi chłodne noce sierpniowe, gdy towarzyszył nam w przyczepie kempingowej na urlopie. Zazwyczaj pozwalałam mu na wycieczki na odosobnione drzewo. Trzeba było wtedy stale go obserwować, gdyż odnalezienie go wśród gałęzi było bardzo trudne, tym bardziej, że czasem podejmował dalsze wycieczki. W każdej porze roku bardzo lubi wygrzewać się w słońcu, ustawia się wtedy bokiem do światła, nagrzewając raz jeden a potem drugi bok. W terrarium umieściliśmy żarówkę, która zastępuje słońce w długie zimowe wieczory. Od państwa Gucwińskich dowiedzieliśmy się, że trudności z wychowywaniem kameleonów polegają głównie na kontaktach z otoczeniem. „Trzeba go traktować jak psa” – wręcz rozmawiać z nim. Rzeczywiście „Leon” reaguje na mój głos. Nadyma się wtedy i kiwa się do przodu i tyłu na sztywnych nogach. Wydaje się, że takie kontakty poprawiają mu humor. Trzyletni okres pobytu kameleona w moim domu daje mi ogromną satysfakcję i cała nasza rodzina traktuje go jako normalnego domownika, a koledzy z pracy, którzy go znają, co pewien czas przynoszą w pustych pudełkach od zapałek prezenty dla „Leona”: piękne duże muchy, ćmy i koniki polne. Nie wiem czy mój okaz jest samcem czy samicą, podobno można je rozmnażać w niewoli, ale skąd znaleźć „partnera” czy „partnerkę”?