Stefan |
ŻÓŁW OBRAZKOWY (Graptemys pseudogeographica) MOŻE BYĆ POMOCNY PRZY WYCHOWIE NARYBKU RYB LABIRYNTOWYCH |
Stosowany dotychczas w akwarystyce model wychowu narybku zakłada odchowywanie młodego pokolenia w osobnych zbiornikach. U zdecydowanej większości ryb zaleca się odławianie tarlaków zaraz po tarle, u gatunków opiekujących się potomstwem pozostawia rodziców lub jednego z nich na pewien określony czas po wylęgu i tylko w stosunku do nielicznych gatunków odchowywanie narybku wraz z rodzicami nie jest poczytywane za błąd. Natomiast przetrzymywanie innych zwierząt w akwariach z narybkiem, nawet ślimaków, uważane jest przez wielu akwarystów za szkodliwe. Niewątpliwie jest to w wielu wypadkach słuszne, ale w przyrodzie nie ma reguł bez wyjątków. Chciałbym przytoczyć zdarzenie, które niespodziewanie pomogło mi w odchowaniu narybku jednego z gatunku ryb labiryntowych. Może inni koledzy zechcą skorzystać z niego w swojej praktyce.
Jesienią 1979 roku kupiłem 4 sztuki młodych prętników trójbarwnych (Colisa chuna). Po osiqgnięciu przez nie dojrzałości płciowej okazało się, że są to trzy samice i samiec. Kiedy ryby zaczęły wykazywać wzajemne zainteresowanie, przygotowałem zbiornik o wymiarach 50X30X20 cm gęsto obsadzony roślinami: 30% nurzaniec śrubowy (Vallisneria spiralis), 30%. wywłócznik brazylijski (Myriophyllum brasiliense), 2O°/o moczarka argentyńska (Egeria densa) i 20% różdżycą rutewkowa (Ceratopteris thalictroides). Powierzchnię wody pokryłem dodatkowo salwinig pływajqcq (Salvnia natans), rzęsą drobnq (Lemna minor) i młodymi egzemplarzami piscji rozetkowej (Pistia stratiotes). Woda była stara z dodatkiem 1/4 deszczówki. Przy temperaturze 29-30°C samiec po kilku godzinach przystąpił do budowy pienistego gniazda, złożonego z banieczek powietrza. Tarło nastąpiło po dwóch dniach. Ilość ikry złożona w gnieździe była niewielka, ale ponieważ było to pierwsze tarło tych ryb uważałem to za normalne. Samicę po tarle odłowiłem, żeby nie niepokoiła samca, który opiekował się gniazdem. W tym okresie rozpocząłem delikatne dotlenianie wody, stosując jako rozpylacz kostkę drewnianą *). Po upływie jednej doby z ikry,wylęgły się larwy, które po wyczerpaniu zapasów woreczka żółtkowego (co trwało dwie doby) zaczęły rozpływać się po akwarium w poszukiwaniu pokarmu. Jako pierwszy pokarm podawałem mikroplankton, hodowany na nalewce z siana. W mikroplanktonie tym zdecydowaną większość stanowiły pantofelki (Paramecium aurelia), które w każdej przygotowanej nalewce szybko osiągały dominację ilościową. Narybek rosnął bardzo powoli, mimo podawania dodatkowo zawiesiny z drożdży, żółtka i suchych pokarmów sztucznych. Po okresie trzech tygodni narybek uznałem za stracony, gdyż jego wielkość praktycznie prawie nie uległa zmianie od chwili wylęgu, mimo że pod lupą rybki wyglądały na syte i cechowała je dobra kondycja. Ponieważ druga z posiadanych samic gotowa była już do tarła doprowadziłem do jego powtórzenia w tym samym zbiorniku. Podobnie jak poprzednio, pierwszym podawanym pokarmem był mikroplankton z nalewek na sianie, uzupełniony zawiesiną drożdży i gotowanego żółtka i jak poprzednio rozwój narybku był powolny, tak że nabrałem przekonania, że i tym razem nie uda mi się go odchować. W tym czasie nabyłem młodego amerykańskiego żółwia obrazkowego (Graptemys pseudogeographica), które czasami trafiają z NRD do naszych sklepów zoologicznych. Z braku innego miejsca wpuściłem go do akwarium z omówionym narybkiem Colisa chuna, który po raz drugi uznałem za stracony. Żółwia karmiłem obficie kilka razy dziennie skrobanym mięsem drobiu, rurecznikami, małymi dżdżownicami i larwami mącznika młynarka (Tenebrio molitor). Mniej więcej po tygodniu stwierdziłem, że pozostawiony w akwarium narybek zaczyna gwałtownie rosnąć, mimo że do jego karmienia, przeciwnie jak poprzednio przestałem przywiązywać większą wagę. Po dalszych trzech tygodniach rybki miały już 10-13 mm długości, a największe z nich zaczęły się wybarwiać. Dopiero w tym stadium żółw zaczął je dostrzegać jako ewentualny obiekt konsumpcyjny. Narybek jednak bez trudności unikał go chroniąc się w gąszcz roślin. Na wszelki wypadek przeniosłem żółwia do innego zbiornika, a rybki zacząłem karmić nicieniami „Mikro” (Anquilla aceii). Zaintrygowany nagłym wzrostem narybku przy pomocy lupy o 20-to krotnym powiększeniu zbadałem wodę z tego zbiornika – była to jedna wielka hodowla najrozmaitszych żyjątek, w której pantofelki chociaż liczne były tylko jednym z wielu gatunków. Wnioski nasuwają się same. W wodzie wzbogaconej wydzielinami dobrze karmionego żółwia rozwinął się silnie wielogatunkowy mikro plankton, którego obfitość i różnorodność spowodowała szybki wzrost narybku. Najtrudniejszy okres odchowu ryb labiryntowych (do momentu przejścia na okres oddychania labiryntem i przyjmowania nicieni jako pokarmu) został pokonany bez specjalnego starania, praktycznie bez strat, jedynie z dbałością o zachowanie odpowiedniej temperatury (29-30°C). Ten sposób odchowu narybku powtórzyłem już kilkakrotnie, zawsze ze skutkiem pozytywnym. Mam wrażenie, że w opisanym przypadku na powodzenie złożyło się oprócz obecności w akwarium żółwia kilka innych czynników jak: – stara, odstana woda, Wydłużenie naturalnego łańcucha pokarmowego w akwarium i złożenie go nawet z komponentów przypadkowych, występujących wprawdzie w jednym środowisku, ale w różnych częściach świata, wpłynęło szczególnie pozytywnie na jego ostatnie ogniwo, którym w tym wypadku był narybek prętnika trójbarwnego. Jestem skłonny przypuszczać, że w proponowany sposób można odchować również narybek innych ryb, wymagający dużej ilości drobnego i różnogatunkowego żywego pokarmu. |