Indie kojarzą się z bogatą, tropikalną herpetofauną, ale ten wielki kraj jest bardzo zróżnicowany i można w nim znaleźć także rejony górskie z wiecznym śniegiem, pustynie i rozległe jałowe przestrzenie porośnięte jedynie licznymi gatunkami akacji. Wilgotne tropikalne południe wyraźnie kontrastuje z północną częścią subkontynentu, która jest pod względem przyrodniczym wyraźnie uboższa, zwłaszcza co do ilości gatunków gadów. Północne regiony Indii charakteryzuje długotrwała pora sucha, dlatego większość występujących tutaj zwierząt, to gatunki doskonale przystosowane do tego trudnego okresu. Północ Indii ma jednak tę zaletę, że jest mniej wyczerpująca dla niezbyt obeznanego z tropikiem Europejczyka. Dlatego Radżastan, Haryana i Himal Pradesh – trzy z wielu północnych stanów Indii zostały przez nas wybrane jako teren wstępnej penetracji. Zmusiły nas do tego także trudności transportowe. Nasza ekspedycja trafiła na dość trudny kli-matycznie okres tj. koniec pory suchej. Południe Półwyspu Indyjskiego było wtedy pod wpływem monsunu. Przy trzymaniu żółwiaka trzeba zachować ostrożność, gdyż długa szyja umożliwia mu ugryzienie napastnika, a nie jest to przyjemne Małe bajora były otoczone pasem wilgotnego szlamu na którym leżały porozrzucane skorupy żółwiaków. Gady były z łatwością wyciągane z wody przez liczne siedzące w pobliżu ścierwniki białe (Neophron percnopterus) oraz sępy (Gyps indiucus, G. bengalensis i Torgos calvus). Obserwowaliśmy z mieszanymi uczuciami ten niezbyt skomplikowany sposób żerowania drapieżników. Prawdopodobnie część z nich większość swego czasu spędzała w pobliżu wybranego zbiornika wodnego aż do czasu jego wyschnięcia lub do wyjedzenia wszystkich nie zagrzebanych jeszcze w szlamie żółwiaków. Calostes sp Piękny żółtozielony Natrix piscator połykający rybę W suchych rejonach, w kolczastych zaroślach często spotykaliśmy nadrzewne agamy (Calotes versicolor), których kilka udało nam się przywieźć do kraju. Jaszczurki nie były zbyt płochliwe, a zaniepokojone uciekały na drzewa, bardzo sprawnie wspinając się po nich. Ich ubarwienie spoczynkowe miało funkcję maskującą je w tym środowisku i „kalotesy” całkowicie ufały swojemu przystosowaniu. Złapanie kilku egzemplarzy nie sprawiało żadnych problemów. Dopiero w niewoli, gdy zaczął się u nich okres godowy (koniec maja) mogliśmy obserwować ich fascynujące przebarwienie się. Zwłaszcza samce nadymały wtedy podgardle w formę pionowego fałdu, kiwały przy tym głowami a część ich ciała stawała się intensywnie czerwona. W okolicy stawów żuchwowych pokazywały się dwie granatowe plamy. Całość przedstawiała się bardzo imponująco, ale dwa samce nie mogły być w tym czasie razem w jednym pomieszczeniu hodowlanym. W początkach sierpnia minął okres pobudzeń, samce przebarwiały się rzadko i stały się znów łagodne. Pod koniec sierpnia 1987 jedyna zaaklimatyzowana samica złożyła jaja. Było to w trzy i pół miesiąca po przywiezieniu jej z Indii Na te palmy uciekał obserwowany przez nas waran. W pobliżu każdego zbiornika wody można spotkać te silne i pewne siebie gady. Każdy hotelowy pokój miał swojego gekona, który polował na zwabione światłem owady. Poza Hemidactylus flaviviridis nie udało się nam rozpoznać przedstawicieli innych gatunków. Złapanie gekona nawet w zamkniętym pokoju z niewielką ilością zakamarków,jest nie lada sztuką. Jest to bardzo szybki i zwinny gad. Gigantyczna żaba ze zbiornika wody pitnej jednego z hoteli. Może ktoś oznaczy jej gatunek? Zdjęcia: Andrzej Kruszewicz W zbiorniku na wodę umieszczonym na dachu jednego z hoteli schwytaliśmy pokaźnych rozmiarów żabę, która była tak silna, że utrzymanie jej w ręce było niemożliwe. Gatunku niestety nie oznaczyliśmy. Może ktoś z czytelników będzie mógł tego dokonać na podstawie zdjęcia? Kobra gotowa do walki Jeden ze strażników opisywał nam swoje spotkanie z kobrą królewską (Ophiophagus hannah), która występuje jedynie w nielicznych miejscach. Strażnik ten miał około 165 cm wzrostu i według jego opinii atakująca kobra królewska może unieść głowę na wysokość piersi, a nawet twarzy człowieka. Wydaje przy tym warkot. Po takim opowiadaniu przestaliśmy mieć ochotę na spotkanie z tą pięknością. Jedyna kobra jaką widzieliśmy był to okularnik indyjski (N. naja), który znajdował się w koszyku zaklinacza węży i miał usunięte zęby jadowe. Wygląda na to, że zawód zaklinacza węży upadnie w Indiach całkowicie, gdyż rząd wprowadził zakaz chwytania, zabijania i handlowania tymi gadami. Szczególnie zmartwieni byli właściciele sklepów galanteryjnych. |