Chcę opowiedzieć o zjawisku zdumiewającym i wyjątkowym, prawdopodobnie mało znanym polskim Czytelnikom, ale rokrocznie obserwowanym w Kanadzie przez tysiące turystów. Chodzi o jedyne w swoim rodzaju „weselisko” węży z podgatunku Thamnophis sirtalis parientalis. Gady te zamieszkują olbrzymie przestrzenie od tropikalnych lasów Południowej Ameryki, aż do kanadyjskiej Arktyki. Jednak największe ich występowanie obserwuje się w Kanadzie, szczególnie na podmokłych obszarach Manitoby. Klimat tam jest ostry, temperatura zimą spada często do minus 40, więc żeby przeżyć, węże kryją się w skalnych rozpadlinach i grotach ziemnych poniżej granicy zamarzania. Po 7 miesiącach snu wypełzają zwabione ciepłem kwietniowego słońca. Są ich tysiące, później dziesiątki tysięcy; wszystkie kierują się do zapadłości skalnych, dołów z białego wapienia, często głębokości kilku metrów. Gdzie się nie spojrzy, wszędzie widać tabuny pełzających węży. Idą jak w amoku, corocznie do tych samych miejsc lęgowych, niekiedy oddalonych o kilkanaście kilometrów od zimowisk. Wiedzą o tym Kanadyjczycy i tłumnie przybywają oglądać niezwykłe widowisko. Przyjeżdżają prywatnymi wozami i autokarami. Tysiące gadów ginie pod kołami samochodów, ale nie powstrzymuje to pozostałych zwierząt od parcia do przodu. Turyści stoją wokół dołów i przyglądają się jak urzeczeni: na dnie zamiast kamieni i gruzu faluje żywy dywan z węży. Zwierzęta są łagodne i nie odczuwają strachu przed ludźmi. Opanowane jedną tylko myślą, chcą jak najszybciej dokonać aktu kopulacyjnego. Co odważniejsi turyści biorą je do ręki, fotografują się. A węże są wszędzie: pełzają po nogach,wchodzą do plecaków i kieszeni, wiszą całymi pęczkami na gałęziach krzewów.
Dlaczego one tak żyją?
Pierwsze przybywają na teren godów samce. Samice zjawiają się pojedynczo o dwa, a nawet cztery tygodnie później. Wydzielają swoisty zapach odróżniany przez partnerów z dużych odległości. Witane są przez hordy wielbicieli entuzjastycznie – jeśli, można użyć takiego słowa w odniesieniu do gadów. Kilkadziesiąt, nieraz kilkaset wyposzczonych samców rzuca się w kierunku partnerki, tworząc splątany i ciągle ruchomy kłąb. Każdy stara się ustawić w najkorzystniejszej pozycji ułatwiającej kopulację. Ale w takim tłumie nie jest to łatwe, toteż co rusz widać, jak któryś z nich odpada z kłębu. Jednak instynkt rozrodczy nie pozwala mu rezygnować, więc od nowa zaczyna przedzierać się przez tłum partnerów. Mimo walki samce nie są względem siebie agresywne przepychają się, ale nie kąsają. Zapłodniona samica nagle przestaje być atrakcyjna i nie atakowana opuszcza swobodnie dół. Cóż więc się stało, że straciła swoją siłę przyciągającą partnerów? Otóż powoduje to sygnał zapachowy, pochodzący z wydzieliny czopka, zamykającego otwór płciowy po odbytej kopulacji. Samice są w tym okresie bardzo osłabione; przez siedem miesięcy nie przyjmowały żadnego pokarmu, odbyły długą wędrówkę do miejsca godów, sama wreszcie kopulacja wyczerpała organizm do granic możliwości. Gdyby w takich warunkach zaczęły rozwijać się płody, los ich zostałby przesądzony. Aby temu zapobiec, samica przetrzymuje w swym łonie pakiet plemników do czasu, aż przybierze na wadze i nabierze sił. Wtedy dopiero jaja – w liczbie kilkunastu do kilkudziesięciu – zostają zapłodnione, a młode rodzą się w sierpniu. W razie przedłużania się niekorzystnych warunków pogodowych sperma może być przetrzymana nawet kilka lat. Jakie to wszystko proste i logiczne! Człowiek mimo woli zastanawia się nad cudowną mądrością Natury. Młode wężyki od pierwszego dnia urodzin są zdane na siebie. Polują na rozmaite małe zwierzęta jak chrząszcze, a nawet traszki. Pierwszą zimę spędzają w głębokich jamach wykopanych przez inne zwierzęta, a także w mrowiskach, w których utrzymuje się wyższa temperatura. Dopiero w następnym roku zimują w rozpadlinach skalnych razem z dorosłymi osobnikami. Niespotykanym zachowaniem gadów zainteresowali się także naukowcy. Od wielu lat prowadzą obserwacje, a ostatnio zajęli się również ochroną węży. O jednym z ciekawszych odkryć warto tu wspomnieć. Otóż badając spółkujący kłąb zwierząt stwierdzili, że obok normalnych samic znajdowały się w nim nietypowe samce, wydzielające żeńskie substancje zapachowe i ściągające w ten sposób uwagę innych, normalnych samców. Liczba ich była dość znaczna, bo wynosiła 14%. Oczywiście takie „samicze samce” mają o wiele mniejsze szansę na pokrycie samicy, gdyż przeszkadzają im w tym zmylone zapachem samce normalne. O co tu chodzi, jeszcze nie wiemy. Natura stawia przed ludźmi wiele zagadek. Węże mają swoich wrogów naturalnych, do których trzeba zaliczyć przede wszystkim skunksy i szopy pracze, z ptaków – wrony. Ale do najgroźniejszych należą jednak ludzie. O masowej śmierci pod kołami samochodów – już wspomniałem. Zwierzęta te giną także w bezpośrednim kontakcie z człowiekiem w myśl zasady: „Chłop żywemu nie przepuści”. Po każdym dniu wolnym od pracy można zauważyć setki zwierząt martwych, okaleczonych, najzwyczajniej rozdeptanych. Naukowcy dążą do ograniczania turystyki na terenach lęgowych, a wokół dołów kopulacyjnych projektują budowę drewnianych pomostów, by ludzie mogli obserwować widowisko nie mając styczności z wężami. Dużą stratą dla populacji Thamnophis sirtalis perientalis są zalegalizowane odłowy dokonywane przez Indian. Dawniej zbierali około 20.000 sztuk w ciągu sezonu, lecz z roku na rok liczba ta rosła. Dane z 1985 roku mówią już o ponad 90.000 odłowionych zwierząt. Indianie dostają za nie pół dolara od sztuki, sklepy sprzedają po 20 do 40 dolarów. Większość zakupują Amerykanie, ale czwartą część sprowadzają do siebie Niemcy i Holendrzy.
Jeszcze kilka danych dla hodowców: terrarium typu wilgotnego. Na dnie warstwa ziemi ogrodowej zmieszanej z torfem. Korzenie, kamienie, mech, zbiornik wodny. Regularne naświetlanie promieniami UV. Pokarm: żaby, traszki, ryby, także rybne filety, młode myszy, szarańczaki, chude mięso wołowe. Temperatura w dzień 25 -33°C, nocą 17 – 22°C. Zimowanie w mieszaninie liści i torfu; temperatura w granicach 10°C. Ciąża trwa około 4 miesięcy. Samica rodzi 14-60 młodych. Niestety, wśród potomstwa przeważają głównie samce.